Bogdan de Barbaro wypytywany przez Agę Kozak i Pawła Goźlińskiego w dzisiejszej (4 lutego 2024) Wyborczej odpowiedź na pytanie – nieco wydumane – o płeć agresji zaczyna tak:
– Możliwe, że agresywny mężczyzna jest społecznie łatwiej tolerowany. Istnieje też przekonanie, że hormonalnie i kulturowo ma on większe predyspozycje do agresji. Ale… Niegdyś interesowałem się boksem – zwłaszcza gdy walczyli Drogosz, Kulej i Pietrzykowski. Ale gdy kilka lat temu zobaczyłem kobiety bijące się na ringu, w pierwszej chwili pomyślałem, że świat upada. A przecież może powinienem był sobie przede wszystkim postawić pytanie: „Dlaczego im nie wolno się bić, skoro wolno mężczyznom?”.
P.G.: No właśnie: dlaczego nie mogą?
– Sądzę, że wówczas gdy boks przestawał mi się podobać, wyjaśnienie byłoby takie: mężczyźni są głupsi – to się biją. A kobiety są bardziej uczuciowe i empatyczne, więc nie dają się wciągać w tę głupotę.
P.G.: A jak dzisiaj by pan sobie odpowiedział na pytanie, co kobiety robią na ringu, w klatce czy w oktagonie?
– (milczenie) Może tak ma wyglądać owa równość? Jestem w rozdarciu, bo z jednej strony lepiej jest, by ludzie bili się pod okiem sędziego niż w ciemnej ulicy i bez lekarza, który w razie potrzeby udzieli pomocy, ale z drugiej strony nie potrafię myśleć z sympatią o sytuacji, w której ktoś może uszkodzić trwale drugiej osobie mózg, by za chwilę zostać obwołanym zwycięzcą i zdobywcą jakiegoś medalu i fury pieniędzy. I ta moja konfuzja jest ponadgenderowa.
Choć czasów Drogosza i Kuleja to nawet ja nie pamiętam, ten fragment rozmowy, zwłaszcza zaznaczona w nawiasie chwila milczenia psychiatry i terapeuty, przypomniały mi młodzieńczy wierszyk.
WORLD CHAMPIONS
Łysy Hagler przegrał
po dwunastu rundach
ze Słodkim Ray Leonardem.
Obserwowałem walkę
usiłując ich zrozumieć.
Wyobrażałem sobie,
że biją się o kobietę.
87.12.31
Pojedynek Hagler-Leonard odbył się w kwietniu 1987, a utwór poetycki pod jego wrażeniem napisałem, jak widać, dopiero ostatniego dnia roku. Była to chyba pierwsza pokazana w polskim telewizorze w całości walka bokserów-zawodowców. Retransmisja miała miejsce dopiero po ośmiu miesiącach, kiedy prawa do niej można było kupić za znacznie mniejszą sumę, a telewizja ówczesna starała się każdy rok programowej biedy rekompensować rarytasami puszczanymi w Boże Narodzenie i Sylwestra.
Można dziś tamtą relację obejrzeć w sieci w takiej postaci, w jakiej oglądałem ją na warmińskiej wsi, z niemrawym komentarzem Włodzimierza Szaranowicza, trzeba tylko przebrnąć przez reklamy hotdogów na CPN-ie i bogobojną zapowiedź red. Kobieciarza:
Było to coś zupełnie nieznanego polskiemu widzowi, nawet kibicowi napierdalanki zwanej szermierką na pięści. Zamiast przez trzy rundy, panowie bokserzy tłukli się przez dwanaście, w dodatku w tej akurat walce popisywał się nieznanym pięściarstwu socjalistycznemu pajacowaniem legendarny Leonard. Miał opanowany cały repertuar gagów jak z epoki niemego kina. Stroił miny do rywala, tańczył w miejscu, potrafił przez minutę chodzić wkoło ringu z opuszczonymi rękami, nie dając się trafić, z komiczną przesadą markował ciosy, żeby po dwóch zamachach rodem z bójki na sztachety zadać bolesny cios uśpionemu przez te wygłupy rywalowi.
Nie uległem urokowi tego widowiska, bo znałem już wtedy odpowiedź, której prof. de Barbaro do dzisiaj szuka. Upadek świata nastąpił długo przed tym, jak pierwsze kobiety „skrzyżowały rękawice” w ringu. Ale też nie wtedy, kiedy dwaj górale pierwszy raz pobili się ciupagami. Świat upadł wtedy, kiedy zdecydował się nagradzać furą pieniędzy troglodytów, byle się napierdalali i pozwalali mu na to patrzeć. Pay per view!
Profesor psychiatra zupełnie niepotrzebnie trwa w rozdarciu. Chyba dawno nie szedł ciemną ulicą, jeśli sądzi, że dzięki bijatykom za pieniądze ustały tam walki bez sędziów i opieki lekarskiej. Nie one też przesądzają o upadku świata; przeciwnie, są to walki obecne w świecie od jego zarania: o koryto, o terytorium, o samicę.