13 września 2004.
Po siedemnastej zadzwonił prof. Gajda. „Bardzo przepraszam, ale czy my nie byliśmy umówieni na szesnastą?” Przeprosiłem, skłamałem, że to dlatego, że cały dzień spędziłem biegając „po lekarzach”.
17 września.
Wyrzucając do kosza na śmieci plastikową miseczkę, nie trafiłem z odległości 10 cm. Fakt, że kosz był trochę za bardzo dosunięty pod rurę z syfonem zlewozmywaka. No i było to rano, jeszcze przed kawą.
22 września.
Obok przygotowanego do zjedzenia pomidora zamiast solniczki położyłem zapalniczkę. Nie podobieństwo nazw mnie zmyliło, tylko sąsiedztwo przedmiotów na półeczce nad kuchnią. Przed kawą!
23 września.
Prof. Gajda nawet nie wie, że był dziś o włos od definitywnego rozpoznania mojej spaczonej osobowości. Właśnie miałem do niego zatelefonować z prośbą, żeby jednak dowieziono mnie jakoś jutro na to seminarium językowe w Kamieniu, bo samochód stłuczony, kiedy – w trakcie umawiania się z Jackiem Laskowskim via GG – zerknąłem jeszcze na zaproszenie, żeby upewnić się, o której to moje wystąpienie.
Seminarium za miesiąc.
26 marca 2008.
Kasjerka w „Savii” z wesołym smutkiem w głosie odrzuciła moją próbę zapłacenia za zakupy prawem jazdy. „Takiej opcji na razie nie mamy”.
23 lipca 2009.
Od dłuższego czasu świetnie pamiętam nazwisko Trees Van Rijsewijk 🙂
8 marca 2010.
Poranny automatyzm: na sygnał brzęczka z mikrofali poszedłem do kuchni i wyłączyłem gaz pod kawą. Zdziwiłem się potem, że w kawiarce nie ma tej kawy.
Pamiętam za to, że dziś Dzień Kobiet.
3 grudnia 2012.
Zapomniałem, że mam prowadzić ten dziennik. I to nie dlatego, że nie było czego opisywać. Ale przypomniałem sobie o nim dzisiaj, kiedy dolałem sobie mleka do kawy, po czym chciałem odstawić do lodówki kawę, nie mleko. Dopiero w ostatniej chwili zauważyłem, że coś jest nie tak. Ale mam usprawiedliwienie: zaabsorbowany byłem myśleniem o swoim radiu.
18 grudnia 2013.
Zapominam głównie nazwiska. Niestety, było też wśród nich nazwisko Hemingwaya. Co najmniej minutę walczyłem, zanim jakoś do niego okrężną Drogą („Stary człowiek i morze”?) doszedłem.
Trzy dni temu w Szewnie nagrywałem Matkę i jej alzheimera. Naprawdę niezła jazda.