Wspomnieniowy komentarz do wiersza o tak obiecującym tytule będzie, uprzedzam, rozczarowujący. Owszem, wiele moich utworów było „z życia wziętych”, ale wiele też pochodziło z sufitu. Kto wie, czy nie najwięcej było takich pół na pół. Możecie mi nie wierzyć, ale rzeczywistość w ogóle nie byłaby poetom potrzebna, gdyby nie stanowiła pożywki dla wyobraźni.
Na pewno był w marcu 1986 r. akademik. Mógł być kac, który częściej w tamtych czasach był, niż go nie było. Mógł być wstyd, zwłaszcza jeśli kac był moralny. Miłości żadnej nie było na pewno, pamiętałbym nawet na urwanym filmie.
Będąc dzikim włóczęgą, dla którego wzorzec osobowy stanowiła apaszka szamotana (zamotana?) wiatrem, stosunkowo często jak na niestudenta pomieszkiwałem w akademikach. Byłem w wieku studenckim, wielu znajomych studiowało, nielegalne waletowanie miało w sobie posmak przygody, dlaczego nie. W 1986 r. pomieszkiwałem w komnatach szczecińskich akademików podczas zimowej przerwy semestralnej i wakacji, kiedy ich legalni lokatorzy wyjeżdżali, aby odpocząć od nauki. Na niejednym roku byłem najwybitniejszym z niestudentów. Posmak przygody gwarantowała chociażby konieczność włażenia do domu studenta przez okno.
Niepokoi mnie tylko, że przerwa między semestrami miałaby nastąpić dopiero w połowie marca. Ale może tak i było. 16 marca, kiedy napisałem ten wierszyk, była niedziela. To by pasowało do rozjechania się studentów z końcem tygodnia. Niestety, prasa szczecińska z tamtych dni milczy na ten temat. Ale pozwala powspominać przy okazji, w jakim świecie wtedy żyliśmy. Wątpię, żebym kupił weekendowe wydanie „Kuriera Szczecińskiego” z 14-16 marca, bo kosztowało aż 12 złociszy, ale jeśli kupiłem, to mogłem w nim przeczytać, że zbliża się era wideo, a era gier komputerowych osiągnęła swoje apogeum („wspaniała imitacja rzeczywistości”).
Pewnie też przeczytałem wywiad z człowiekiem-gumą, zachęcony rozpoczynającym go pytaniem „Kiedy wygiął się pan po raz pierwszy?”.
Po wódce tamtych lat zostały puste butelki, po ogórkach etykiety. Czy zostało coś po Miłości prócz wierszy, tego się z tego komentarza nie dowiecie.
MIŁOŚĆ PO WÓDCE
rano będziemy rozglądać się za słoikiem po ogórkach żeby wodą z octem
zabić kaca będziemy milczeć by oszczędzić siebie będziemy gorączkowo myć zęby
i długo stać przed lustrem z pianą na ustach będziemy delektować się wstydem
rano spytasz tylko czy nie wiem gdzie położyłaś zegarek a ja poproszę
byś włączyła radio spiker poinformuje w porannych wiadomościach o tysiącach studentów
którzy pojechali do domów na ferie świąteczne i przemilczy naszą ostatnią noc w akademiku
rano poczujemy się tacy samotni i wyjdziemy w hałaśliwe ulice
przetrząsając kieszenie w poszukiwaniu straconego czasu i ważnego biletu
wiatr przybiegnie z pustymi rękami jak bezrobotny listonosz i radośnie zabierze
zmięty karteluszek z zapisanym pośpiesznie niepotrzebnym adresem
i tak dobrze będzie pożegnać cię przytulić się do zimnej szyby autobusu i milczeć
ale teraz mówimy dużo kolejne wyznania przechodzą nam przez gardło
równie łatwo jak kolejne kieliszki i tak wspaniale kręci nam się w słowach
i odlatujemy gdzieś w górę nie wiedząc nawet że może robimy właśnie nowego człowieka
86.03.16