A gdybym był hydrantem, to co byś powiedziała?

Idea upamiętnienia samego siebie w pejzażu wojewódzkiego Opola zrodziła się w mojej głowie w czasach, kiedy często się spotykaliśmy z Dorotą i Tomkiem Różyckimi. Znaczy się, na przełomie milenijnym. Spotkania nasze przebiegały w ten sposób, że kiedy ich odwiedzałem np. w czapce, to następnego dnia budziłem się, owszem, we własnej chałupie, ale bez czapki. I pewnego dnia, kiedy jak co dnia zapierdzielałem do Różyckich jak do pożaru, zobaczyłem swoją czapkę z wczoraj, Umberto Eco powiedziałby: czapkę dnia poprzedniego, którą litościwa ręka nałożyła na hydrant przeciwpożarowy, abym jej nie przeoczył, ponownie ku chałupie Różyckich podążając. Wówczas wyobraźnia moja poczęła pracować, zadzwoniłem po fotografa lokalnej Wyborczej i kazałem mu uwieczniać, co się da, po czym wydarzenia potoczyły się, jak to się mówi, jak lawirant.