Bogdan Prejs, “lękopisy dla kotanki”

Tylko słaby wiersz można zrozumieć, tylko dobry wiersz można poczuć. To wcale nie wyklucza mnie z grona obrońców poezji dla ludzi. Po prostu, uwielbiam takie wiersze, które pozwalają mi balansować pomiędzy zrozumieniem i nie.

Takie głębokie myśli naszły mnie przy powierzchownej lekturze najnowszej książki Bogdana Prejsa. Ta konkretna o balansowaniu przeleciała mi przez głowę, kiedy czytałem wiersz o treści „w tym momencie byłem w stanie przyjąć komunię, / podać hasło do facebooka oraz kod do bankomatu”. Bo wolałbym żeby nie miał tytułu albo miał inny. Żeby to, co poeta pokazuje palcem w tytule, pozostało tylko w niejasnym domyśle. Koń jaki jest, każdy widzi, dlatego jeśli o mnie chodzi, preferuję konie rozmazane, niewyraźne.

Nie utrzymujemy z Bogdanem kontaktów towarzyskich, raz na ruski rok wyślemy sobie jakieś równoważniki zdań albo emotikony, raz na pięć lat wymienimy się na onomatopeje przy przelotnym spotkaniu. Ale cenię jego wiersze od trzydziestu paru lat, czemu wyraz dałem zapraszając go do wstydliwej kultowej serii „Poezja Szybkiej Obsługi” (korzystając z okazji, że nic się nie zmieniliśmy, daję poniżej naszą fotę z tamtych właśnie czasów). Cenienie cenieniem, ale bez przesady! Nie zamierzałem umieszczać na swojej stronie wierszy, które nie ja napisałem. A tu właśnie książka Bogdana sprawiła, że wpadłem na taki oryginalny pomysł. Zanim lektura powierzchowna (pierwszy wiersz obowiązkowo, potem kilka przypadkowych co parę stron) niepostrzeżenie przeszła w uważną, już miałem plan. Przecież akurat odpalam tę swoją stronę. Muszę pokazać światu choć parę wierszy z tej książki, niech świat się dowie, niech kapituły od nagród nie przegapią, niech nieliczny czytelnik odczuje żar pożądania. Tak, będę się chwalił swoim wyrafinowanym gustem, prezentując po trzy wiersze z ulubionych książek. (Przed chwilą pożałowałem, że zdecydowałem się tylko na trzy, ale na szczęście potrafię w krótkiej notce sprytnie zacytować wiersz w całości).

Przysięgam (i chuj w palto każdemu, kto nie uwierzy), że wszystkie te myśli i postanowienia uformowały mi się jeszcze w trakcie lektury powierzchownej, zanim odkryłem w tej niewielkiej książce aż dwa wiersze, w których pojawiam się we własnej osobie, raz wymieniony z ksywy, raz sportretowany w sposób wykluczający pomyłkę. Dzięki, Bogdan. W zasadzie wolę siebie we własnych wierszach niż w cudzych, ale tu akurat naprawdę miło mi było siebie samego spotkać.

No i wiesz. Czuję, że rozumiem.

tagi: