Zapytana przez Michała Chołodowskiego z Wyborczej o uchodźców, którym pod białoruską granicą pomagają aktywiści, rzeczniczka esgieków Anna Michalska powiedziała: „Gdzie te osoby są? Co się z nimi stało? Myśmy tych osób nie widzieli. Czy takie osoby rzeczywiście przekroczyły granicę? Mamy monitoring na całej długości granicy. Czy to przy pomocy urządzeń stałych, czy mobilnych. A więc ewidencjonujemy przekroczenia, a tu aktywiści mówią o osobach, których oprócz nich nikt nie widział”.
Wypowiedź ta skłoniła Paulinę Bownik do skierowania do rzeczniczki Michalskiej listu otwartego. Przytaczam go bez wiedzy i zgody autorki.
.
Szanowna Pani Rzecznik,
jestem lekarką która przez rok i pół próbowała świadczyć pomoc medyczną w polskich lasach. Ten czas był ultraciekawy pod względem zawodowego doświadczenia. Dzięki Pani i Pani kolegom w mundurach nabyłam niezwykłych kompetencji. Nigdy w życiu nie doświadczyłam takiego wysiłku fizycznego, jak przejście jednego kilometra w bagnie sięgającym do pasa. Nauczyłam się zachować przytomność umysłu w temperaturze minus szesnastu stopni, jak również będąc utytłana w błocie. Byłoby kłamstwem rzec, że widziałam najgorsze rzeczy, jakie można zrobić drugiemu człowiekowi, ale prawdą jest, że widziałam ludzi którzy doświadczyli najgorszych rzeczy, jakie można istocie ludzkiej uczynić. Wielokrotnie Pani i Pani koleżanka – major Katarzyna Zdanowicz – kłamałyście na mój temat. Wie Pani, co mnie w tym złości? Że byłyście tak bardzo nieudolne. Jakby nie dało się nawet porządnego kłamstwa wymyślić, tylko „dziecko samo zostawiła” albo „odmówiła przekazania pina, tak sobie zadzwoniła, żeby powiedzieć że są, ale nie powiedziała gdzie”.
Zastanawia mnie jedna rzecz. Czy jest Pani matką?
Ja, Pani Michalska, mam dziesięcioletniego syna. Moje i jego życie zmieniło się od czasu kryzysu na granicy północnej. Pamiętam jak wyglądało wcześniej, i mam wrażenie że Usnarz Górny przełamał je na pół. Niezależnie od tego czy kiedykolwiek jeszcze pójdę do lasu, nigdy nie będzie takie samo.
Pani i Pani koledzy w mundurach zniszczyliście życie ludzi mieszkających przy granicy, którzy mają sumienia. Wielu z nich poświęciło życie, pracę, karierę, czas zabrany dzieciom. CZAS ZABRANY DZIECIOM. Tego czasu, Pani Michalska, nigdy się nie odzyska.
Wielu z nas poświęciło zdrowie psychiczne, relacje, przyjaciół, rodziny, straciło życiowych partnerów po to, żeby uchodźcy z granicy północnej mogli ŻYĆ. Nie po to żeby dostali socjal, wygodne mieszkania i samochody, tylko żeby przeżyli. Chcieliśmy ocalić wartości, człowieczeństwo, świat który ma jeszcze jakikolwiek sens. Głodnych nakarmić. Nagich przyodziać. Spragnionych napoić, a potem życzyć im szczęścia w dalszej drodze.
Cena, którą za to zapłaciliśmy jest, była i będzie ogromna. „Nic z nas nie zostanie. Nic”, napisała kiedyś jedna z leśnych bohaterek.
„Pierdolę takie bohaterstwo”, powiedziała inna.
Powiem Pani, jaką cenę ja zapłaciłam. Zrobiłam w życiu wiele bardzo trudnych rzeczy. Od jakiegoś czasu czuję, że nie mam siły na ani jedną więcej. Psychotraumatolog rozpoznał u mnie zespół stresu pourazowego, psychiatra depresję, lekarze innych specjalności szereg innych drobnych dolegliwości, których opisem nie chcę Pani nudzić. Nie jestem tutaj wyjątkiem. Zastanawiam się, czy na granicy są wśród wolontariuszy jeszcze jacyś zdrowi psychicznie ludzie? Mam tutaj wątpliwości.
Staż Graniczna jest formacją, która ma OBOWIĄZEK zaopiekować się ludźmi z doświadczeniem uchodźczym i ZAKAZ łamania praw człowieka. Złamaliście zakaz. Olewacie obowiązek, bo wiecie, że ktoś zrobi to wszystko za was. Karmienie, pojenie, opatrywanie ran, ubieranie, leczenie, ogrzanie, najzwyklejsze ludzkie dobre słowo, które czasem potrafi uratować człowieka na skraju załamania. To wszystko przejęliśmy MY. My, prawnicy, lekarze, nauczyciele, salowi, rolnicy, przedsiębiorcy, ludzie wszystkich klas społecznych i zawodów, których nikt do cholery nie przygotował na widok martwego ciała w kwiatach.
A teraz, Pani Michalska, znów Pani KŁAMIE. Nie dość, że aktywiści wykonują heroiczną i gigantyczną – zwłaszcza przez ostatni miesiąc – NIE SWOJĄ robotę, to jeszcze Pani zaprzecza, że nasza praca w ogóle istnieje. To kłamstwo jest czymś tak podłym i wstrętnym, że zastanawiam się czasami co się kryje pod tymi tlenionymi włosami i starannie zrobionymi ustami. Każdy człowiek ma naturalny odruch mówienia prawdy. Czy nie czuje Pani odrobiny dyskomfortu, kiedy pod siedzibą Straży Granicznej odbywa się konferencja prasowa na temat rodzin wyrzucanych na Białoruś tyle razy że straciły rachubę, a wszystko co ma Pani do powiedzenia to „nie orientuję się”? Zaprzecza Pani istnieniu uchodźczych kobiet i dzieci po polskiej stronie granicy, pushbackom ciężarnych, łamaniu prawa przez funkcjonariuszy Pani formacji pomimo chyba kilkunastu w tej chwili wyroków sądowych. Czasami kiedy słyszę Pani wypowiedzi, robi mi się żal. Mam chęć wziąć Panią do lasu na zwykły spacer. W tej chwili uchodźców jest po polskiej stronie tyle, że przypadkowe spotkanie jest dość prawdopodobne. Zastanawia mnie, czy choć jeden raz patrzyła Pani w oczy zaszczutego człowieka? Czy gdyby stanęła Pani oko w oko z dziesięcioletnim chłopcem z Konga, który poprosiłby po rosyjsku zabierz mnie do domu, poszłaby Pani następnego dnia do pracy i dalej głosiła tezy pod tytułem „żadnych dzieci”?
Niemalże żadnych uchodźców, prawda? Zdjęcia z interwencji też robimy jakieś pozorowane.
Pani Michalska, aktywiści nie mają takiego doświadczenia w fałszowaniu prawdy, jak strona rządowa. Nie mamy czasu na wyciąganie starych zdjęć z internetu, na których mężczyzna gwałci krowę i tworzenie historii o tym, jacy to z tych ciapatych sodomici. Nawet gdybyśmy chcieli to robić, na miłość boską, KIEDY? Dojście do jednej grupy potrzebujących ludzi zajmuje kilka godzin, czasem pół dnia, a czasem cały, a trzeba jeszcze wrócić do domu, nastawiać pranie i zrobić obiad.
Powinnam być wściekła, ale nie jestem. Na porządną złość trzeba mieć trochę siły.
Pani Michalska, proszę przestać kłamać. Nie mogę narzucać drugiemu człowiekowi – nikomu – jak ma myśleć i jakimi wartościami się kierować, ale każdego mogę prosić o szczerość. Jeśli uważa Pani, że Polska powinna być tylko dla Polaków albo wyłącznie dla białych chrześcijan, ma Pani prawo do takiej filozofii, ale proszę nie opowiadać że dzięki inwestycji na granicy w Polsce nie ma innych uchodźców oprócz białych chrześcijan, bo obie wiemy, że to nieprawda.
Są. Przechodzą. Cierpią. Giną.
Dziękuję serdecznie ludziom, którzy wciąż mają siłę stawiać czoła złu.
Salam.
Paulina Bownik.