Byłem noszowym u Harrisa

Mówiło się o nim z podziwem i zachwytem. Jak zaczął uzdrawiać o świcie, to nie spoczął, aż skończył po zmroku. Chyba w ogóle nie jadł przez cały ten czas, herbatę tylko pił. Pieniędzy żadnych nie brał, nikt mu zresztą nie dawał, bo prawie nikt nie miał. Był drobniutki i wątły. Z daleka było widać, że święty, a chłopcu było nawet dane oglądać go z bliska. Z bliska wyglądał jak gość z kosmosu. Ale przezwisko E.T. nadadzą mu później przyjaciele chyba…

Pełna treść dostępna dla patronów z poziomów: Sancho Pansa, Sam Gamgee, Mały John, Pippi