Muszę jeszcze sprawdzić, jakie były moje osiągi podczas prowadzenia radia festiwalowego na „Mieście Poezji” w Lublinie, ale chyba nie znajdę w swoim życiorysie dłuższej audycji na żywo niż ta, którą poprowadziliśmy ze Stiopą w 2012 r. podczas ustanowionego przeze mnie Dnia Chama. Nadawaliśmy wtedy przez 16 godzin non stop. Pragnęliśmy w ten sposób uczcić wydanie przez ansambl R.U.T.A. płyty „Na Uschod!”, dokonać jej przedpremierowej prezentacji oraz oddać hołd polskiemu chłopstwu pańszczyźnianemu. Bedę tu po kawałku przypominał tamten dzień, który zapisał się w historii Domowego Radia Studnia złotymi zgłoskami – nic to, że utytłanymi w oborniku.

„Czeski kącik” to audycja, której celem było udowodnienie Oldze, że nie da się nas nauczyć języka Krecika. W jej specjalnym wydaniu pochyliliśmy się nad losem czeskiego chłopa, ale im bardziej się pochylaliśmy, tym bardziej nic nie było widać. W „Wiemy co jemy” zaś przyjęliśmy zaproszenie Henryka Sienkiewicza na łamy jego trylogii.
Potem była długa rozmowa z Gumą z Moskwy i R.U.T.A., raczej o czasach kiedy liderował tej pierwszej kapeli.

Potem m. in. wycieczka do skansenu w Opolu, gdzie pobierałem naukę młócki cepami.
Potem długa, ale naprawdę niegłupia rozmowa z Krzyśkiem Grabowskim i Robertem Materą o ich Dezerterze.

Cdn.