Podczas obrad podstawowej komórki partyjnej kol. Zielonka zgłosił wniosek formalny, że czuje straszne parcie. Kworum zdecydowaną większością głosów ustaliło, że jest to parcie na szkło, wobec czego należy kol. Zielonkę wysłać do telewizora publicznego.
Poszedł zatem, a w Świątyni Oglądalności czekali już red. Złomny i Reprezentanci Innych Partii, dalej R.I.P. Red. Złomny zapowiedział na początek, że bedzie tera zadawał pytania zamknięte, odpowiedzi „tak” lub „nie” i prosze sie trzymać tej zasady, bo kto sie jej nie trzymie, znaczy że nie rozumie, a pytania konstruowałem osobiście i som one proste, więc nikt nie powinien mieć problemów z odpowiedzią, chyba że ktoś chce mieć problemy. Pytanie piersze:
– Czy film Agnieszki Holland to wstrętny paszkwil, który szkaluje obrońców polskich granic?
Jako pierwsza odpowiadała pani poseł Posłanka, R.I.P.
– Tak – odpowiedziała i spuściła skromnie oczy, gdyż pewną nie była, zali poprawną jest jej odpowiedź.
Jako drugi odpowiadał kolejny R.I.P.
– Nie, bo nie widziałem jeszcze – powiedział, czym strasznie się wygłupił, bo przecież było zapowiedziane jak krowie na miedzy, że ma być tylko tak albo nie. Red. Złomny z rezygnacją odwrócił się od tumana do kolejnego gościa w studio, a był to R.I.P., wicemister klimatu i środowiska Prawąsik, który aż rwał się w siodle do odpowiedzi:
– Tak!
Wybiła godzina odpowiedzi kol. Zielonki. Starał się on dobrze wypaść w telewizorze, dlatego postanowił, że jego głos będzie wyważony:
– Nie widziałem tego filmu, więc trudno mi powiedzieć. Jeżeli rzeczywiście obraża polski mundur, a zobaczę ten film, to wtedy…
– Ale „Mein Kampf” pan czytał… – wpadł mu w słowo wicemister Prawąsik, któremu natychmiast wpadł w słowo red. Złomny:
– Widział pan chyba zapowiedzi tego programu, fragmenty filmu są w Internecie… Jeszcze raz zadam to pytanie na spokojnie, panie pośle, na spokojnie proszę przeanalizować: „Czy film Agnieszki Holland to wstrętny paszkwil, który szkaluje obrońców polskich granic?”
Widać było, że red. Złomny delektuje się czytaniem pytania, które sam skonstruował, może nawet po godzinach pracy, jak ten pilot co we własnym mieszkaniu w bloku skonstruował samolot, żeby nim uciec z Polski za granicę.
– Może pan odpowiedzieć „tak” lub „nie”? – ponaglał na spokojnie.
– Ale jak mogę się wypowiadać, kiedy nie oglądałem tego filmu…
– Panie pośle, formuła jest tak albo nie!
– Wie pan, to jest na zasadzie takiej, jakbym zapytał…
– Tak albo nie! – rzekł na spokojnie podniesionym głosem redaktor.
– …jakbym zapytał, czy przestał pan bić swoją żonę – dokończył Zielonka.
W studiu zawrzało, jakby ktoś wetknął biało-czerwoną flagę w koczowisko, każdy we własnym unosił się siodle i w swym osobistym przemawiał uniesieniu, a nikt nikogo nie słuchał i nie było takiego, który by cokolwiek rozumiał, wreszcie przez zgiełk bitewny przebił się na pierwszy plan głos poseł Posłanki, co było możliwe dzięki temu, iż nadawała ona na trochę innej fali, niż reszta. Teraz rugała Zielonkę:
– To jest test na odwagę cywilną, żeby nazwać rzecz po imieniu!
Dla red. Złomnego był to test na inteligencję. Chwila prawdy. Miliard w rozumie. Wielka gra. Usłyszał, że mówią o jego żonie, więc od razu nóż mu się otworzył w kieszeni, nie wiedział natomiast, że, mówiąc o jego żonie, Zielonka w ogóle nie miał na myśli jego żony, tylko powszechnie znanego w kręgach wykształciuchów ojca Menedemosa. Dziennikarskie ostrygi Złomny zdobywał w TVN Meteo, zatem od pierwszego wejrzenia potrafił odróżnić tysiąc hektopaskali od stu piorunów, kiedyś nawet, jak sprawdzał w Wikipedii co znaczy „synoptyk”, wyskoczył mu jakiś Diogenes z Synopy, ale skąd miał wiedzieć o Diogenesie Laertiosie i jego, za przeproszeniem, Menedemosie? Dlatego nie powiedział teraz, choćby i ostrym tonem: rozumiem, że nawiązuje pan do epizodu „Żywotów i poglądów sławnych filozofów”, w którym Laertios opowiada o dialektyku Menedemosie nie uznającym sądów złożonych, czyli sformułowanych w okresach warunkowych i o tym, jak Aleksinos go spytał, czy przestał bić swego ojca – które to pytanie w naszym kręgu kulturowym, gdzie żony bija się częściej niż ojców, utrwaliło się jako pytanie o żonę właśnie – a po odpowiedzi Menedemosa „Ani go nie biłem, ani nie przestałem” Aleksinos napomniał go, żeby odpowiadał tak albo nie, na co ten odrzekł „Byłbym głupi, gdybym stosował się do waszych praw, kiedy już na progu mogę się im przeciwstawić”. Red. Złomny nic a nic z tego nie powiedział, za to krzyknął na spokojnie:
– Jest pan chamem i wypraszam sobie tego rodzaju insynuacje!
W studiu zawrzało, jakby sto piorunów uderzyło w szklankę wody, ciśnienie skoczyło wszystkim do stu tysięcy hektopaskali, skakano sobie do gardeł, wypraszano sobie i wypominano, wyciągano na wierzch co kto miał brudnego, cięte riposty kładły się rysą na wszelkich ideałach, operatorzy kamer kryli się za swymi narzędziami pracy. Daremnie Zielonka tłumaczył, że „to w ogóle nie było do pana”, daremnie oczekiwał przeprosin i daremnie Złomny kierował w jego stronę liczne Ostatnie Ostrzeżenia. Program robił się coraz ciekawszy, a przecież już już od początku był ciekawy, bo mógł być odbierany przez osoby płacące abonament jako preludium do horrendum zaplanowanego na 15 października, kiedy to padną cztery pytania horrendalne, a będą one również „zamknięte” i skonstruowane tak, jakby sam red. Złomny konstruował je po nocach. Bez jakiegokolwiek udziału swej żony, na spokojnie to piszę.