Jeszcze nie zginęła, a już popłynęła

Morze głów wypełniło opolski placyk Wolności, gdyśmy z Tomkiem Różyckim rozmawiali z Hałyną Kruk i Andrijem Lubką o wojnie i literaturze. My z Hałyną rozmawialiśmy głównie o jej dwu książkach, wspaniałych samych w sobie, ale i znakomicie przełożonych przez Bohdana Zadurę, a Tomek z Andrijem, jeśli dobrze słyszałem, to gadali o Cyganach i przemycie. Ten most, cośmy go mieli zbudować, to wyszedł taki raczej pontonowy, bo nam akurat Dudek z Morawskim, kij im w przęsło, cement z placu budowy ukradli.

Następnie, skacząc z pontonu na ponton i opędzając się od lokalnych dziennikarzy reżymowych, udaliśmy się do lokalu Pod Papugami, gdzie kontynuowaliśmy rozmowy o wojnie i literaturze. Jeśli mogę napisać jedno zdanie na poważnie, to dopiero kiedy nikt nie słucha da się rozmawiać o trupach, o pogrzebach przyjaciół, o nowej grupie społecznej dwudziestokilkuletnich wdów i o tym, co ukraińscy pisarze mogą robić, żeby nie oszaleć. Wracając do tonu żartobliwego informuję, że gościnne dzioby lokalu Pod Papugami opuściliśmy grubo po północy. Z pewnym trudem, bo Morawiec z Dudzińskim pospuszczali nam tymczasem powietrze ze wszystkich pontonów.