czyli
wystarczy niestarannie umyć wymię krowy
Poranny roznosiciel mleka był charakterystycznym elementem miejskiego pejzażu PRL-u. Nie tylko Stare Dobre Małżeństwo śpiewało, jak to o świcie „ciągną swoje wózki dwukółki mleczarze”. Właściwie dałoby się stworzyć osobny festiwal piosenki roznosicielskiej. Wawele śpiewaliby na nim: „Kto jak ja w progu dnia / staje co dzień, dobrze zna / co głód człowieka. / Pierwszy krzyk, ludzki krzyk / jeśli rwał się, przecież cichł / od kropli, od kropli mleka”. Chór chłopięcy Skowronki: „Butelki z mlekiem roznoszę do domu, / by nie zabrakło mleka nikomu”. Jan Kaczmarek: „A społeczeństwo śpi / i mleko mu się śni, / co w półlitrówkach tkwi / cicho na progu. / Dzieci i starsza brać, / wszyscy chcą mleko chlać, / przerażająca jest siła nałogu”. Barbara Krafftówna: „Nad Warszawą o szarówce / gasną gwiazdy w Mlecznej Drodze / a ja, chociaż bardzo snu chcę / z butelkami chodzę”. Sława Przybylska: „Był taki jeden, który zapominał, / był taki jeden który nie wystawiał / i chociaż wczesna była to godzina / zawsze przez chwilę ze mną porozmawiał”, a potem: „Czemu wystawił? Zawsze nie wystawiał. / Czemu wystawił? Przecież miał zapomnieć, / nawet przez chwilę nie chciał porozmawiać, / zmienił mą radość w szereg przykrych wspomnień”.
Ten sam patent, co Przybylska, stosował w Krótkim filmie o miłości Lubaszenko. Zatrudnił się jako roznosiciel, żeby móc podkradać butelki spod drzwi Szapołowskiej i mieć pretekst do zapukania oraz ujrzenia jej rozespanej i w stroju niedbałym. „Nie wystawiła pani butelki”.
Dziennik Polski pisał 3 marca 1973 o „dyskryminacji” mieszkańców 7 ulic Krakowa, począwszy od Straszewskiego a na pl. Na Groblach skończywszy. „Nie mogą oni otrzymywać tak jak praktykowane to jest we wszystkich dzielnicach Krakowa mleka do domu – sklep PSS przy ul. Zwierzynieckiej 15 nie przyjmuje bowiem przedpłat, (…) ponieważ z końcem grudnia roznosiciel zrezygnował z pracy”.
Nierówny dostęp do mleka dostarczanego pod drzwi powodował, że mleko sobie podkradano. W Alternatywy 4 Pokora zastawia na porannego złodzieja pułapkę. Na mocy umowy z roznosicielem, tenże zakłada na butelkę umieszczaną w skrzynce z bezpiecznikami pętelkę ze sznurka, którego drugi koniec Pokora wiąże sobie przed snem do kciuka.
W Ostrowcu o życiodajne mleko walczono także w największym zakładzie miasta, hucie im. Nowotki. Gazeta „Walczymy o Stal” już w 1964 opisywała nieprawidłowy rozdział mleka należącego się pracownikom ze stanowisk szkodliwych dla zdrowia. „W wydziale konstrukcyjnym niektórzy pracownicy biorą nawet po litrze mleka (przysługuje 0,5 litra na osobę) a dla drugich brakuje go zupełnie. Pracownica wydająca mleko nie sprawdza nazwisk. Przed godziną 14 wystawia bańkę z mlekiem na korytarz, a tam pracownicy w brudnych ubraniach sami nalewają sobie mleko do butelek”. Ciekawe, co by o tym powiedział Balcerek z Alternatywy 4, który w przywołanej już scenie, podczas rozważań sądu blokowego nad możliwością wypicia mleka na miejscu przez podejrzanego o kradzież, przy którym mleka jednak nie znaleziono, wygłosił aforyzm „Pokaż mi pan zdrowego chłopa, któren by wypił litra mleka”.
„Trybuna Opolska” zajmowała się sprawą roznosicielstwa mleka w bloku przy Kościuszki. „Dostawy te ku niezadowoleniu odbiorców są niesysytematyczne. Na marginesie dodajmy, że często mleko roznosi małoletnia dziewczynka (najprawdopodobniej córka roznosiciela)”.
„Nowiny Rzeszowskie” w 1972 roku koordynowały Akcję M, której skutkiem było nie tylko „skupienie 40 mln litrów mleka dodatkowo”, ale też wybranie „najlepszego dostawcy, zlewniarza i wozaka”. Dostawczyni Dubiel z Uścia Gorlickiego powiedziała gazecie, że „Mleko mleku nierówne” i „wystarczy niestarannie umyć i wytrzeć wymię krowy, aby mleko skazić”. Zlewniarz Moskal z Torek, który obowiązki zlewniarza sprawnie łączył z obowiązkami inseminatora, uważał, że „Przede wszystkim trzeba się grzecznie odnosić do dostawców”. Wozak Dudek z Palikówki nie tylko „zbiera na wóz konny wystawiane przed próg konwie z mlekiem”, ale też „żywo interesuje się badaniem zawartości mleka”. Podzielała to zainteresowanie Anna Sz. z Rzeszowa, alarmując „Nowiny” w 1974 r., że mleko „ze srebrną kapslą” coraz częściej „przypomina raczej jakiś białowodnisty płyn niż mleko”. Na koniec podkreślała: „Nie dysponuję jednak żadnymi urządzeniami do przeprowadzenia analizy jego zawartości”. Kłopotów z analizą nie miał Adam B. „Do redakcji przyszedł w środę Adam B. (nazwisko znane redakcji) z mlekiem, które nabył 26 bm. w sklepie nr 7 WSS przy ul. Opatowskiej. W mleku znajdowały się robaki”.
Jacek Fedorowicz narzekał, że mleka nie ma w restauracjach: „Ja zawsze – przed pójściem do restauracji – wstępuję do sklepu, kupuję litr mleka i odważnie stawiam sobie na restauracyjnym stoliku”. Brak mleka w restauracjach nie raził jednak aż tak, jak brak napojów mlecznych w barach mlecznych. W Szczecinie temat ten poruszył Zenon Neweluk w audycji z 1962 r., pytając dyrektora Okręgowych Barów Mlecznych o kefir i zsiadłe mleko. W odpowiedzi usłyszał: „Nie jest okres letni, ale zimowy. Niemniej albo kefir, albo maślanka, właściwie nie maślanka a siadłe mleko w barze powinno być wtedy, kiedy jest na nie zapotrzebowanie. Moim zdaniem takie zapotrzebowanie na pewno jest, tylko nasi kierownicy, niestety, mówmy sobie otwarcie, jeśli już chodzi o siadłe mleko to uciekają od tego. Bo ulega to szybkiemu zepsuciu”.