Mariusz Grzebalski „Tylko kanarek widział”

Ile się trzeba namęczyć, żeby napisać wiersz! Ile się naczytać, ile przeżyć. Ile się natrawić tego, co się przeżyło.

Przez jak wiele Dróg musi przejść każdy z nas, by móc poetą się stać!

O tym z grubsza myślałem, czytając, bez zabójczego pośpiechu, wiersze Mariusza z najnowszej książki. Które napędzają się tym, co się skończyło.

„Się skończyło”, mocno powiedziane. „Napędzają się” też.

Wspomagają swoje hamulce 🙂

Lekturze towarzyszyło miłe, podwójne poczucie wspólności i nie. Np. obaj potrafimy napisać wiersz krótszy niż jego tytuł. Chciałbym też napić się kiedyś z Mariuszem wody z wazonu, ale to niemożliwe. Już wazon jest niemożliwy. Próbowałem mu to powiedzieć, kiedy prosiłem go o zgodę na wrzucenie tu tych trzech wierszy. W końcu ująłem to jakoś tak, że jego wiersze są zupełnie inne od tych, które sam ostatnio piszę, ale mogłyby się ukazać pod tytułem „Echo wydarzeń”, pod którym ukażą się moje.

Moje nie mogłyby się ukazać pod tytułem „Tylko kanarek widział”, bo w życiu nie widziałem kanarka. Musiałem sprawdzić w księgozbiorze, co i jak widzą kanarki. Okazało się, że kanarki widzą ultrafiolet. Jak powiada troglodyta: „Dzięki tej zdolności mogą dostrzegać rzeczy, których my nie jesteśmy w stanie zobaczyć”.

Jak niewiele potrzeba, żeby napisać wiersz.

Słów.

P.S. Uwolnić kanarka.