Materiały i towary

1985. Zgrupowanie Miss Polonia: po piorunochronie do finalistek

Corocznym wyborom Miss Polonia od początku towarzyszyły coroczne rozłamy w biurze organizacyjnym. W 1985 r. rozeszły się drogi Serca Piaseczyńskiej Kolejki, który rok temu zerwał z Ojcem Wuce Kwadransa, i red. Stawickiego. Ten ostatni opowiadał Jaworskiej: „W 1985 roku wymyśliłem i zaproponowałem naczelnemu, żeby zorganizować przy gazecie Stowarzyszenie Przyjaciół Expressu Wieczornego. »Express« bowiem jako redakcja nie mająca osobowości prawnej nie mógł obracać pieniędzmi, podpisywać umów finansowych. Nowo powstałe Stowarzyszenie miało osobowość prawną i własne konto w banku. Zostałem jego pierwszym dyrektorem. Zakres obowiązków, który przedstawiłem Jurkowi nie został przez niego przyjęty. Nie podpisał go. (…) W tym czasie Jerzy zaprzyjaźnił się ze społecznym vice-prezesem Stowarzyszenia, moją zwierzchnią władzą w Stowarzyszeniu i w redakcji czyli z zastępcą redaktora naczelnego »Expressu Wieczornego«. Nasza współpraca za to układała się jak najgorzej. Niestety, nie mogłem na przykład akceptować wszystkich rachunków Jurka. Miał on zwyczaj przyjeżdżania do pracy z Piaseczna i załatwiania wszystkich spraw taksówkami. P. Jerzy poczuł się potentatem. Zaczął nam przynosić rachunki za rzekome telefony służbowe, które wykonywał z domowego telefonu i kazał rozliczać”.

W trzeciej edycji reaktywowanego konkursu główną nagrodą przestał być mały fiat, a zastąpił go volkswagen golf. Jedno ze „zgrupowań” odbyło się w Karpaczu. Klat: „Organizatorzy zakwaterowali się w jednym ośrodku wraz z paroma dziewczynami, jak się później okazało, laureatkami konkursu. Reszta »mniej ważnych« panien mieszkała w innym budynku, pilnowana przez jednego »goryla«. Do radiowej »trójki« naskarżono, że Biuro Miss Polonia wyraźnie i bez żenady propaguje kilka panien”.

Na stronie zarchiwummiss.eu pisze się enigmatycznie: „Intrygująca była wizyta na zgrupowaniu pewnej ekipy filmowej. Po przedstawieniu scenariusza zgodzono się by zrealizowali oni dokument ze zgrupowania. Niestety zachowanie ekipy mocno destabilizowało atmosferę zgrupowania i samych przygotowań do gali półfinałowej. Tym samym obraz jaki uzyskano nie oddawał prawdy o konkursie”.

Klat pisze jaśniej, że atmosferę destabilizował i prawdy nie oddawał zespół BBC, z jakim zjechał Witold Starecki, reżyser, który ledwie przed rokiem wyemigrował do Anglii. „Pracowali tak, aby wychwycić wszystkie potknięcia dziewczyn”. „Pan Starecki nakręcił dzieło o tym, jak wygląda konkurs piękności w kraju zacofanym, gdzie ludzie w waciakach nie mają co jeść”.

Atlas Chmielewski: „Zrealizował z talentem klasyczny pamflet, czujnie myląc pogonie Chmielewskiego i nie kolaodując w Polsce gotowego dzieła”.

Nie po to człowiek uciekł z Polski, żeby w Polsce „kolaudować” swoją twórczość. Zmontowany z ujęć poczynionych w Karpaczu i podczas późniejszego finału film „Forget Me Not” zdobył w 1985 r. nagrody Broadcasting Press Guild i Royal Television Society, nominowany był także do nagrody The Best Single Documentary . Opowiada historię Magdy i Sylwii, dla których sukces w konkursie jest jedyną szansą na odmienienie swojego życia na lepsze. Sylwia zrezygnowała z małżeństwa, żeby móc wystartować w konkursie. Rodzice Magdy wyprzedali się i zapożyczali, ojciec sprzedał nawet hodowane przez siebie kanarki, żeby płacić za jej kosmetyki, ubrania i hotele.

Naprawdę zdestabilizować atmosferę potrafiła dopiero ekipa polskiej telewizji, same samce. Stało się to dopiero na kolejnym zgrupowaniu, tym razem w Trzemeśni. zarchiwummiss.eu podaje: „Duże problemy sprawiła organizatorom miejscowa ekipa telewizyjna. Pijani zachowywali się łamiąc wszelkie znamiona kultury. Wszelkie próby wpłynięcia na nich trafiały w próżnię. Dopiero groźba wezwania milicji pomogła. Zmuszono ich do podpisania oświadczenia zobowiązującego do zachowania kultury”.

Klat: „Po libacji, panowie z TVP próbowali w nocy dostać się po piorunochronie przez okna do pokoju finalistek”.

Tyle już razy wspominane były „zgrupowania” przed kolejnymi fazami kolejnych wyborów, że pora wyjaśnić, na czym one polegały. Nikt nie zrobi tego lepiej od Klata: każde z tych zgrupowań miało „charakter kursu uzupełniającego podstawowe braki w kulturze i obyciu”. Dobrze, że nie w uzębieniu. Konkurs i koncert półfinałowy odbył się w hali Wisły Kraków. Była to, niestety, hala sportowa. Garderoby kandydatek i artystów „były to typowe szatnie dla sportowców, a zaduch panujący w tych pomieszczeniach przyprawiał o mdłości” (Klat).

1985. Miss Śląska i Zagłębia: krzywe nogi i wysunięta szczęka

Po wszystkich eliminacjach regionalnych oraz wyłonieniu części kandydatek na podstawie „zgłoszeń bezpośrednich”, w Warszawie przeprowadzono bez udziału publiczności coś, co nazwano „weryfikacją ogólnopolską”. Był to szybki przegląd około 90 dziewcząt, z których wyłoniono finałową dwudziestkę piątkę. Miss Śląska i Zagłębia, Grażyna Gruszka z Rudy Śląskiej, opowiadała o tym Marii Toruńskiej z „Gońca Górnośląskiego”, ale najpierw zrelacjonowała przebieg finału regionalnego, który wygrała.

– Startowało 21 dziewczyn. Było sporo ładnych, ale nie brakowało i grubasków z krzywymi nogami. Takim bardzo się dziwię. Jednak powinno się mieć odrobinę samokrytyki. (…) Rywalizacja była ostra i momentami nie fair. Cały konkurs trwał strasznie długo. Najpierw jurorzy wyłonili 11 dziewcząt, potem z tej 11 trzy, na końcu tę jedyną, ale w trakcie, gdy kolejne rywalki odpadały, zaczynały tym „lepszym” dogryzać. Przegrywające nie umiały się zachować.

– Odniosłaś sukces i porażkę zarazem. Nie ma twojego nazwiska w gronie wyłonionych w Warszawie 25 finalistek konkursu. Rudę Śląską reprezentować będzie Sylwia Karbowiak. Wygląda na to, że na Śląsku nie jesteś najpiękniejsza?

– Prawdę powiedziawszy, gdy gra idzie o duże pieniądze, uroda przestaje się liczyć. Red. Tarkowski, szef imprezy [ten, któremu w 1983 r. w Londynie rwały się rolki – JP] powiedział, że gdyby miał milion dolarów Polka byłaby „Miss Świata”. Obecność Sylwii w gronie finalistek bardzo mnie zaskoczyła. Tym bardziej, że nikogo o takim nazwisku nie było podczas eliminacji na Śląsku. Cała nasza siódemka, która pojechała do Warszawy, była tym faktem mocno wzburzona. Nie chcę nikogo posądzać, ale albo kandydowała z innego regionu, albo jest to niezły szwindel. Zresztą warszawscy jurorzy oceniali nas w pewien specyficzny sposób. Zacznę jednak od początku.

W przededniu imprezy otrzymałyśmy telegramy zapraszające do stolicy. Tak więc do konkursu stawałyśmy po nieprzespanej w podróży nocy. O dostaniu biletów na „Górnika” [pociąg ekspresowy łączący Śląsk z Warszawą – JP] nie było mowy. Wypoczęte warszawianki miały więc przewagę nad całą naszą siódemką. Wychodziłyśmy na scenę po 10, w sukienkach, niektóre nawet w szerokich spódnicach do kostek, tak że ich figury były niewidoczne [chodzi o faworyzowanie kandydatek krzywonogich – JP]. Całe oglądanie nas trwało parę sekund. Ot, każda podchodziła do mikrofonu, mówiła swoje nazwisko i skąd przyjechała. Jurorzy wybierali dwie, trzy z dziesiątki i to wszystko. Jak można ocenić kogoś za pół minuty na tej podstawie, nie wiem i nie mnie to sądzić, ale odpadły zupełnie niezłe dziewczyny, a przeszły także z krzywymi nogami, jedna z wysuniętą dolną szczęką. […] Może to zbyt pochopny sąd, ale twierdzę, że „Miss Polonia 85” została „wybrana” jeszcze przed konkursem i… chyba wiem, kto nią będzie.

– A nam możesz zdradzić?

– Może będzie mieć na imię Kasia?

– Może…?

– Nie powiem nic więcej, ale sądzę, że będzie blondynką o jasnych oczach.

W finałowej dwudziestce piątce Kasie były dwie: Katarzyna Zawidzka, późniejsza zwyciężczyni, oraz Miss Ziemi Łódzkiej Katarzyna Żarnik. Obie słowiańskie blondynki!

Finał poprzedziło wzmiankowane już zgrupowanie w Zalesiu Górnym, połączone ze wzmiankowanym plenerem fotograficznym. Biorący w nim udział fotografowie (same samce) mieli wybrać już teraz Miss Foto, ale zachować swój wybór w tajemnicy aż do gali finałowej. Kiedy zwyciężczynią tajnego głosowania okazała się Jesionowska, jeden z fotografów, Marek Czudowski, zgłosił zastrzeżenia natury regulaminowej, mianowicie oświadczył, że brała ona udział w zakazanej sesji topless. Na pytanie, skąd wie, Czudowski stwierdził, że sam ją fotografował.

W 2015 r. Ewa Jesionowska, już jako Eva Halina Rich, wystąpiła w programie „Żony Miami” w TVN. Przy okazji pokazała stare zdjęcia, za które została zdyskwalifikowana i okazało się, że nie tyle była to sesja topless, ile w ogóle less.

Ostatecznie Jesionowską pozbawiono tytułu Miss Foto, ale pozwolono zaprezentować się na finałowej gali. Zawidzka powie później:

– Powiedziano nam o tym dopiero po eliminacjach, gdy zostało 25 kandydatek.

– Ale w finale widzieliśmy tylko 24…

– Było nawet 23, bo za przekroczenie regulaminu zdyskwalifikowano dziewczęta z numerami 6 i 25.

– Za co?

– Samowolnie oddaliły się z obozu w Zalesiu, chociaż podpisałyśmy zobowiązanie.

Wszystkie to mocno przeżyłyśmy, bo już północ, wokół las i sporo podejrzanych mężczyzn kręcących się po sąsiedzku.

            zarchiwummiss.eu: „Sylwia Karbowiak oddaliła się z terenu ośrodka nie informując o tym opiekunów. Zaś Edyta Rucińska zawiadomiła o swoim wyjściu ale… tak długo nie wracała, że wywołała niepokój o nią. Pojawiła się dopiero około północy i nie przeszła oficjalnie przez bramę, ale skoczyła przez płot. Zauważono też, że stan jej trzeźwości był wątpliwy. Decyzje co do obu pań były stanowcze. Organizator oficjalnie relegował je ze zgrupowania finałowego oraz wykreślił z listy finalistek Miss Polonia 1985 za nieprzestrzeganie regulaminu konkursu”.

Atlas Chmielewski o Karbowiak: „Dziewczyna rozpłakała się oczywiście, ale Chmielewski pozostał niewzruszony”.

W 2018 r. na blogu polskiemiss.blogspot.com pod artykułem na ten sam temat pojawił się – jako jedyny – komentarz podpisany przez anonimową „Poinformowaną”:

Jakoś cicho na temat największego skandalu roku 85ego, jakim było ewidentne pozbycie się niewygodnej kandydatki, Sylwii Karbowiak… Panna Sylwia była osobą, która skupiała na sobie wszystkie spojrzenia… Wysoka, o kobiecych kształtach, z ogromnymi oczyma i kruczoczarną czupryną do pasa… i dziecięcej naiwności skromnej dziewczyny z prowincji… Jej fizjonomia tak dalece odbiegała od utartego schematu słodkiej blondynki, że mimowolnie stała się największym zagrożeniem duetu Zawidzka-Niedorezo. Biegali za nią wszyscy pismacy, a zainteresowania fotografów mogłaby jej pozazdrościć nawet ówczesna Miss Foto, Ewa Jesionowska. Brytyjska TV towarzysząca czasem dziewczętom swoją uwagę skupiała wyłącznie na Sylwii. Była piękna, skromna, lecz w ogóle nie wpisywała się w kanon organizatorów. (…) „Zainteresowania” organizatorów ewoluowały od, początkowo, Małgosi Tyll z Poznania, aby w końcu skupić całą swoją uwagę na pannach Zawidzkiej i Niedorezo. Początkowo faworytką była Joanna, ale, że nie była lubiana przez kandydatki, wybrano „neutralną” Zawidzką, która oczywiście była piękną dziewczyną, ale z Karbowiak nie miałaby szans wygrać… Z pomocą przyszedł regulamin… Dziewczyna, która była bardzo wierząca „urwała się” do kapliczki, która była niedaleko ośrodka w Zalesiu Górnym. Żeby było ciekawiej… dostała na to pozwolenie. A gdy wróciła, czekały już na nią spakowane walizki i bilet do domu ( nie dosłownie, oczywiście). (…) Kandydatki wybierane były już na wiele dni przed galą finałową… Przez organizatorów, nie przez jury”.

Że „Poinformowana” rzeczywiście była dobrze poinformowana, może świadczyć uwaga o „brytyjskiej TV”. Pamiętamy przecież, że jedną z dwu bohaterek filmu Stareckiego – niestety, nie do obejrzenia – była dziewczyna imieniem Sylwia.

Dziwi natomiast, że wierząca Karbowiak wymykała się do kapliczki po nocach. W tym kontekście „sporo podejrzanych mężczyzn kręcących się po lesie” zapamiętanych przez Zawidzką mogłoby się okazać Jezusami Chrystusami ukazującymi się kolejnym swoim wyznawczyniom. Jednak głęboką potrzebę praktyk religijnych u Karbowiak pośrednio i w ogóle niechcący potwierdza Klat, który pisze, że „na teren ośrodka przechodziła przez siatkę. Była na rauszu. Chwiała się, coś do siebie mrucząc pod nosem”. Należy chyba przyjąć, że mruczała ona zdrowaśki, których nie zdążyła z racji pośpiechu dokończyć w kapliczce. Zawidzka dla „Expressu Wieczornego”: „Kiedy na przedfinałowym zgrupowaniu w Zalesiu Górnym niektóre dziewczyny wracały na noc później niż przewidywał regulamin, były bardzo rozżalone, że zostały zdyskwalifikowane. Jestem przekonana, że do ustalonego regulaminu trzeba się stosować nie tylko dlatego, że ustalili go ludzie biorący przecież za nas odpowiedzialność, ale także, a może przede wszystkim dlatego, że gwarantuje on wręcz sterylną atmosferę, nie dającą najmniejszych pretekstów do jakichkolwiek plotek”.

1985. Miss Polonia: Chmielewski w smokingu domowej roboty, Gajda poknocił wyniki

Pierwszego czerwca w Operze Leśnej w Sopocie odbył się wreszcie finał. Scenografię ściągnięto z konkursu Miss Universum w Miami 1984 r., głównym jej elementem była mieniąca się kolorami fontanna. Nagrodę główną stanowił Volkswagen. W jury Broniarek jako przewodniczący, poza tym m. in. Zofia Nasierowska, Tyszkiewicz, Chamiec, Czudowski… Konferansjerkę prowadził Mieczysław Gajda, wg Atlasa Chmielewskiego „artysta z pokomplikowanym życiorysem”, „człowieczek histeryzował przy mikrofonie”. Pokomplikowany życiorys Gajdy polegał na tym, jak wiadomo, że był partnerem brata Nasierowskiej, fatalnie w nim zakochanym, i w latach 70. odsiedział nawet dwa lata za kradzieże, których dokonywał, żeby Nasierowskiego utrzymywać.

Marek Kasz w „Przeglądzie Tygodniowym”: „Wystrój sceny imponujący. Prowadzenie, a jak się później okazało, i scenariusz – Mieczysława Gajdy – straszne. Pseudodowcipy na podniosłym diapazonie”. Prezentacje na żywo przeplatano wcześniej przygotowanymi prezentacjami wyświetlanymi na telebimie.

Kurier Polski” pisał dwa dni później: „Wśród wykonawców za gwiazdy należy uznać panów: niezawodnego T. Drozdę oraz A. Rosiewicza, który odziany w jarmułkę tęsknie wspominał wspaniały świat Lubartowa, przyznając się do wspólnych antenatów z zasiadającą w jury Beatą Tyszkiewicz (»Dziadek mój był z Horowitzów, babka była z Tyszkiewiczów, a ja jestem z Moszkowiczów«)”. Atlas w „Dzienniku Bałtyckim”: „najpiękniej prezentowała się pani Beata Tyszkiewicz (jak zawsze), a najgorzej pan Chmielewski z »Expressu« w smokingu własnej roboty (też jak zawsze)”. Gajda zdaniem Atlasa „zadawał dziewczynom głupie pytania, na które musiały paść głupie odpowiedzi. (…) Jeszcze później p. Gajda poknocił wyniki końcowe. Najpierw wycofał z medalowej trójki »Miss Gracji« – Brygidę Bziukiewicz, a jak ją przywrócił, to dziewczyna mało nie zemdlała z wrażenia”. Kasz: „Mieczysław Gajda podaje skład Złotej Dziesiątki. Te, które odpadły, bezlitośnie zganiane są ze sceny. Stanowczo można było zaprogramować to znacznie kulturalniej”. Aby wziąć udział w plebiscycie publiczności, należało wykupić specjalny kupon. Obiecane posiadaczom kuponów nagrody nigdy nie zostaną wśród nich rozlosowane.

Mimo tych wszystkich trudności jury udaje się przypisać odpowiednie tytuły odpowiednim miss. Miss Polonia została Krystyna Zawidzka, dwiema wicemiss Brygida Bziukiewicz i Joanna Niedorezo. Wbrew ogólnoświatowemu zwyczajowi koronacji Zawidzkiej nie dokonała jej poprzedniczka Magdalena Jaworska. Demaskatorski artykuł w „Polityce” jeszcze się nie ukazał, ale relacje ustępującej Miss Polonia z Biurem Miss Polonia były już bardzo złe.

Po wyborach odbył się tradycyjny bal w hotelu Forum połączony z tradycyjnym balowaniem. Marek Przybylik pisał w „Życiu Warszawy”: „Gwiazdą balu nie zostały jednak ani miss, ani wicemiss, ani Miss Europy. Gwiazdą został Zygmunt Broniarek, który uczesany na Paderewskiego był nie tylko wodzirejem. Był także dziennikarzem, tłumaczem, fraszko-pisarzem, fraszko-deklamatorem. Prezentował także poezję śpiewaną. Człowiek-kabaret. Sypał perły dowcipu i kalamburu między ucztujących (półmisek firmowy, przekąska gorąca, bażant pieczony, deser parfait, kawa plus trunki płatne ekstra). Miss jak miss, ale Broniarek wspaniały – szeptały panie”.

Po balu przyszedł czas wywiadów z nową królową. Anna Kulicka odbyła tradycyjną rozmowę dla „Przekroju”: „– Co w tym konkursie było dla pani najtrudniejszą do pokonania barierą psychologiczną? – Szczerze? Chyba wyjście w kostiumie kąpielowym”.

Andrzejowi Cudakowi z PAP Zawidzka opowiadała: „Przed samym finałem po raz pierwszy w życiu zachciało mi się upiec ciasto i nachylając się nad piekarnikiem w akademiku spaliłam włosy. Miałam wcześniej dłuższe”. Pytana o ideał kobiety, zrzekła się prawa do własnego zdania: „Co to znaczy najlepiej potrafią ocenić mężczyźni”. Reporterom „Ziemi Gorzowskiej” na pytanie „Potoczna opinia głosi, że jest to konkurs dla próżnych, żeby nie powiedzieć głupich dziewcząt. Co pani o tym sądzi ?” odpowiedziała: „Na początku też sugerowałam się tą opinią. Także po eliminacjach warszawskich można było odnieść takie wrażenie. Ale ogólnie wydaje mi się, że dziewczyny, z którymi się zetknęłam, nie są takie”. W tej samej rozmowie padło pytanie: „– Wyczuwa się, że pani ma chyba jakąś awersję do mężczyzn. Czyżby miała pani jakieś przykre doświadczenia? – Można tak to określić”.

Zawidzka w Sopocie podczas gali Miss Polonia
Wybory Miss World, Londyn 1985. Zawidzka pierwszy raz pojawia się na 11’25”

Jesień 1985 r. to był ciężki czas dla organizatorów konkursów Miss Polonia. Poza gorzkimi i demaskatorskimi wspomnieniami Jaworskiej w „Polityce”, w „Przekroju” ukazał się artykuł Kulickiej (pamiętajmy: żony zdradzonego przez Serce Kolejki Piaseczyczeńskiej ojca Wuce Kwadransa) o znikających nagrodach. Jesionowska nie dostała w 1985 obiecanego sprzętu z Unitry, wobec czego wycofała swoją twarz z jego reklam – gotowy już serwis zdjęciowy powędrował na przemiał. Dwuosobowe i dwutygodniowe wczasy zagraniczne okazały się w jej wypadku jednoosobową i jednotygodniową wycieczką za jedną tylko granicę. Przed galą Miss Universum w Miami Zawidzka nie dostała ani pieniędzy przekazanych na jej ręce – niestety, via ręce Chmielewskiego – przez sponsora jej kosmetyków (ostatecznie zrzucili się na nie jej rodzice), ani marnych 150 dolarów honorarium za udział w uroczystości.

Wybory Miss Universe 1985, Zawidzka na 7’15”

Po wynurzeniach Jaworskiej w „Polityce” Serce Piaseczyńskiej Kolejki pozwał ją do sądu, oskarżając o narażenie go na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu nauczyciela i parzyciela. Była miss podtrzymała swe zarzuty, ale zgodziła się na ugodę i publikację przeprosin.

Jaworska: „W czasie rozprawy mój adwokat zaproponował mi co następuje: otóż zgodnie z dobrym zwyczajem sądowym w tego typu sprawach zazwyczaj przystaje się na propozycje ugody. W przypadku bowiem naszej odmowy, w momencie, kiedy nie my wnosiliśmy sprawę do sądu, wyszlibyśmy na pieniaczy i awanturników bez powodu. Przystałam na jego propozycję, gdyż po pierwsze nie miałam doświadczenia sądowego w takich sprawach i wierzyłam adwokatowi, po drugie mam pewnie zbyt ugodowy charakter, po trzecie nie wycofywałam się i nie odwoływałam nic z tego, co napisałam”.

Przeprosiny, które zdaniem Jaworskiej były sprostowaniem, ukazały się w „Polityce”. „Nie odwołując treści artykułu (…), oświadczam, że (…) nie miałam na celu poniżenia Jerzego Chmielewskiego w opinii publicznej ani narażenia go na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu”.

Atlas Chmielewski: „Chmielewski mimo wszystko z uśmiechem mówi dziś, że nie miał już głowy do kontynuowania tej pyskówki, bo… naprawdę za kilka miesięcy miał się rozstrzygnąć następny konkurs”.

W serwisie pomponik.pl twierdzi się od czapy, że Atlas, który został tymczasem rzecznikiem prasowym konkursu Miss Polonia, „korzystając ze swych znajomości, zadbał z kolei o to, by Magdalena została wyrzucona z telewizji (była jedną z prowadzących Teleexpressu) i by nigdy jej nie zapraszano do żadnych programów”.

Teleexpress poprowadziła chyba tylko raz i najzwyczajniej w świecie nie sprawdziła się. Prawdą jest za to, że organizatorzy konkursów już nigdy nie zaprosili jej na żadną organizowaną przez siebie imprezę. Po śmierci Jaworskiej w 1994 r., porażonej w wannie prądem z suszarki do włosów, pojawiły się teorie sugerujące, że jej śmierć była zemstą za zdradzenie sekretów mafii rządzącej wyborami Miss Polonia. Sam byłem tej teorii zwolennikiem, ale tylko dlatego, że w jednym z odcinków serialu „Colombo” identyczny przypadek zgonu wskutek wrzucenia suszarki do wanny okazał się zabójstwem.

Mimowolnie Klat wystawia najpiękniejsze świadectwo Jaworskiej, kiedy w jednym z kończących jego dzieło, podsumowujących akapitów pisze: „W trakcie sześciu wyborów pomylono się tylko raz w 1984 roku. Tytuł Magdaleny Jaworskiej kosztował ekipę Chmielewskiego tak dużo, iż nie sądzę, aby w przyszłości podobny błąd się powtórzył”. Polskie piękności roku 1985 z powodzeniem prezentowały się w dalekim świecie: Zawidzka zajęła czwarte miejsce w konkursie Miss International i ósme w Miss World, zaś Brygida Bziukiewicz znalazła się w finałowej piątce konkursu Miss Universe.

1986. Miss Studia 1: kandydatki uciekają z gali

W 1986 r. dołożono starań, aby każda Polka miała możliwość spróbowania swych sił w konkursie. W każdym mieście wojewódzkim odbyły się dwuetapowe eliminacje właśnie wojewódzkie, których zwyciężczynie awansowały do eliminacji regionalnych. Na eliminacje w Tarnobrzegu zgłosiły się cztery kandydatki, w Krośnie ani jedna, w Przemyślu trzy. Jurorowi Janowi Miszczakowi zawdzięczamy zamieszczoną w „Echu Dnia” relację z wyborów wojewódzkich właśnie w Przemyślu.

Na pierwszym etapie kilkunastoosobowe jury miało za zadanie wyeliminowanie jednej z trzech kandydatek, żeby w finale znalazły się dwie. Jury zaczęło od testu na inteligencję, który okazał się testem na jej brak.

– Proszę wymienić kilka utworów Juliusza Słowackiego – zaproponował z głęboką powagą przewodniczący wysokiego jury i w sali zapanowała martwa cisza, którą trzeba było przerwać humanitarnym pytaniem dodatkowym: – A kto to był Juliusz Słowacki?

– Poeta polski! – padła celna odpowiedź.

– W którym wieku żył? – znęcał się już wyraźnie przewodniczący komisji. Po dłuższym wahaniu jedna z kandydatek odparła, że chyba w osiemnastym, a ponieważ serce mam miękkie, zacząłem jej podpowiadać: „ciepło, ciepło…”. Ale gorąca nie było.

Dalsza część pierwszego etapu eliminacji wojewódzkich w Przemyślu polegała na tym, że trzy dziewczyny chodziły w kółko po salce domu kultury słuchając piosenki „Daj mi tę noc” oraz „krytycznych uwag, głownie ze strony malkontenckiego choreografa, wytykającego brak lekkości”. Ponieważ z dwu zakwalifikowanych dziewcząt do drugiego etapu zgłosiła się tylko jedna, ten etap polegał wyłącznie na przewiązaniu jej wstęgą z napisem „Miss Polonia Województwa Przemyskiego”.

Z eliminacji wyższego szczebla, czyli tych już regionalnych, odnotujmy zwycięstwo Anny Dąbrowskiej we Wrocławiu, gdzie w jury zasiadał m. in. 21-letni piłkarz Andrzej Rudy.

„Dziennik Polski” pisał 22 stycznia: „Dodatkową możliwość uczestniczenia w konkursie stworzono dla dziewcząt nieśmiałych, którym brakuje odwagi, by stanąć do udziału w wyborach regionalnych. Mogą one jeszcze do 25 lutego nadsyłać swoje zdjęcia do Biura Miss Polonia ’86, które ma swą siedzibę przy Al. Jerozolimskich 125/127”. Serce Piaseczyńskiej Kolejki nawiązał współpracę z Telewizją Polską, co poskutkowało stworzeniem jeszcze jednej ścieżki eliminacyjnej: ogłoszono wybory Miss Studia 1, z których dwie dziewczyny miały awansować do półfinału głównego konkursu.

Eliminacje do tej odnogi wyborów odbyły się w siedzibie telewizji na Woronicza. Klat: „To co zobaczono na ekranach telewizorów zaniepokoiło organizatorów. Zarejestrowany obraz przez kamery był fatalny i niekorzystny dla kandydatek. Obawiano się, że werdykt może być niesprawiedliwy i ośmieszający imprezę. Dla dobra sprawy, no, może również z sympatii dla niektórych dziewcząt zaczęto manipulować wyborami”.

Wielki finał Miss Studia 1 miał miejsce w poznańskiej „Arenie” już 16 marca. Klat:

Po przyjeździe do Poznania wszyscy zostali zakwaterowani w hotelu Polonez– wykonawcy, jurorzy i dziewczęta. Okazał się to podstawowy błąd, dziewczęta były bowiem narażone na ciągłe zaczepki i niedwuznaczne propozycje ze strony ekip realizatorów koncertu.

Nikt nie zwrócił uwagi, że „Arena” jest okrągła i jeżeli po środku niej ustawi się scenę większość widzów będzie oglądała wykonawców i finalistki z boku bądź z tyłu. Dość smutnym elementem imprezy był wprowadzony na scenę koń. Najpierw wepchnięto chabetę po schodach na scenę, po której żałośnie ją parę razy przepędzono.

Część dziewcząt bardzo szybko stwierdziła, że tu również są manipulowane, poczuła się więc pokrzywdzona. A pokrzywdzony człowiek zachowuje się zawsze tak samo. Chce dochodzić sprawiedliwości. Posypały się więc skargi wszędzie, gdzie się dało – do prezydenta Poznania, a nawet do Rady Państwa. Ktoś przecież musi wreszcie rozstrzygnąć, czyj nosek jest naprawdę najładniejszy! Ostatecznie pokrzywdzonymi zainteresowali się dziennikarze: Jerzy Uścinowicz z „Dziennika Pojezierza” i Wiesław Dołęgowski ze „Sztandaru Młodych”.

Osiem dziewcząt wystosowało wspólne oświadczenie do prezydenta Poznania, w którym zarzucały faworyzowanie kandydatki Kryczki i kandydatki Szalachy oraz złe traktowanie. Niestety, oryginał przepadł po przekazaniu go nieznanemu z nazwiska poznańskiemu dziennikarzowi.

Małgorzata Prusak:

Po kolacji niektórzy członkowie jury próbowali na siłę zapraszać do swych pokojów uczestniczki finału. Dziewczyny ledwo się wybroniły. Jedna z koleżanek śpiących razem z Bożeną Kryczko, z tą którą »przepchnęli« dalej podczas telewizyjnego programu powiedziała nam, że o trzeciej w nocy zadzwonił do pokoju pan Rudnicki (opiekun dziewcząt z ramienia TVP) i poprosił Bożenę. Ta zaraz ubrała się i wyszła. Wróciła nad ranem. W ogóle od początku wiedziałyśmy, że i Bożena i pani Małgosia Szalacha – są wyraźnie faworyzowane. Posiłki jadały w towarzystwie panów z telewizji, obdarowywano je kwiatami, słowem na odległość zaczynało pachnieć szwindlem. (…) Próba ograniczyła się do pokazania nam, jak mamy wchodzić i wychodzić. Nie powiedziano nam nawet, jak mamy się ubrać do kolejnych prezentacji. Dopiero moja ciotka ściągnęła skądś scenariusz, zawołała reżysera, żeby wyjaśnić wątpliwości i w efekcie zastępowała inspicjenta.

Wymieniony przez Prusak opiekun Rudnicki to Janusz Rudnicki, ale nie ten, tylko kamerzysta i realizator programów telewizyjnych, później także reżyser, krótko żonaty z Elżbietą Sommer, popularną „Chmurką” od pogody. A sygnalistka Prusak mówiła też dziennikarzowi, że przyłapała w swoim pokoju współlokatorkę i „jedną z późniejszych zwyciężczyń” z półnagim mężczyzną, który „okazuje się być, no kim? Niech pan zgadnie”.

Elżbieta Nowicka:

Jechałyśmy z Anią Warędą windą. Na piętrze jeden z realizatorów programu usiłował zwabić nas do pokoju. Chodźcie, dziewczyny, napijemy się – zachęcał. Nie skorzystałyśmy. Agatę Dławichowską czterech podpitych organizatorów namawiało do wspólnego spędzenia wieczoru. Prawie każda z dziewcząt otrzymała mniej lub bardziej konkretną ofertę. W takich konfliktowych sytuacjach opiekun dziewcząt – Janusz Rudnicki – był nieobecny. Dotrzymywał towarzystwa faworytkom. (…) Poznałam kulisy imprezy i już nigdy w czymś takim nie wezmę udziału.

Agata Dławichowska:

Wolałabym tego nie przeżyć. To była strata czasu, nerwów i pieniędzy. Scenografię montowano w nocy, bo w dzień ekipa techniczna była pijana (widziałyśmy na własne oczy).

Poważnym błędem taktycznym niedoświadczonych i nietrzeźwych organizatorów było jawne dla uczestniczek gali głosowanie w różnych kategoriach a w dodatku podzielenie gali na dwie części. Poskutkowało to tym, że na półmetku konkursu ponad połowa kandydatek, wiedząc już o swojej przegranej, postanowiła pójść do hotelu Polonez, spakować się i wrócić do domu. Na drugą część gali wyszły tylko cztery z dziesięciu.

Klat: „Znani z ekranu telewizyjnego panowie trzymali za ręce wyrywającą się finalistkę i błagali ją, żeby nie wychodziła. Członkowie rodzin namawiali przegrane kandydatki do ucieczki z »Areny«, jakiś mężczyzna wołał »Gdzie jest samochód?«, bowiem jednej z kandydatek już udało się uciec i organizatorzy z TVP zaczęli montować grupę pościgową. Na dziewczyny urządzono formalną łapankę. Zamykano przed nimi wyjścia służbowe, próbowano zatrzymać siłą. W końcu uciekły jednym z wyjść dla publiczności. Gdy Marek Jefremienko wybiegł w muszce i we fraku za dziewczętami, jako pierwszą złapał Elżbietę Nowicką”.

Elżbieta Nowicka: „Tłumaczył mi, że była to tylko wstępna punktacja, że jeszcze nie wiadomo kto wygra, że może nam zapłacić bylebyśmy tylko wróciły. Nie wróciłyśmy”.

Małgorzata Prusak: „Wszystko było w porządku do momentu punktacji jury. Zasiadali w nim między innymi Marek Jefremienko, Janusz Rudnicki oraz panowie organizatorzy konkursu Miss Polonia. Wyjście pani Bożeny – jurorzy zachwyceni, dają 9 i 10. To samo przy pani Małgosi. Wychodzą inne dziewczyny – głowy jurorów spuszczone w dół i tylko po 3, 4 punkty. (…) W czasie programu do garderoby przyszedł pan Chmielewski i zakomunikował, iż ta, która wygra, jutro rano jedzie na zgrupowanie do Karpacza. Żadna z nas nie była na taki wyjazd przygotowana. Jak się później okazało wiedziały o nim wcześniej jedynie Bożena i Małgorzata. Obydwie miały ze sobą po dwie ogromne walichy z ciuchami. Wyszło na jaw, że Bożena już wcześniej kupiła bilet do Karpacza. Po kolejnym wyjściu w kreacjach wieczorowych wróciłyśmy do garderoby i postanowiłyśmy więcej nie pokazywać się na estradzie. Stwierdziłyśmy, że nagrody są praktycznie rozdane i nie mamy co tam robić”.

Anna Waręda: „Za nami do Poloneza przyjechał Janusz Rudnicki i jakaś pani z telewizji. Prośbą-groźbą próbowali zmusić nas do powrotu. Chodziło im zwłaszcza o mnie, bo w punktacji zajęłam czwarte miejsce. Gdybym wróciła mieliby pierwszą piątkę w komplecie i całą aferę mogliby zatuszować. Nie dałyśmy się namówić, więc ta pani stwierdziła: »Szykujcie się na najgorsze, obsmarujemy was w prasie«”.

Klat: „Na drugim koncercie prowadzonym przez Marka Jefremienkę zakomunikowano: »Dziewczyny bały się, że nie wygrają, dlatego uciekły z Areny. Próbowano je potem jeszcze sprowadzić do hotelowej kawiarni, gdzie mieli oczekiwać na nie fotoreporterzy. Tymczasem wysłany umyślnie narzeczony jednej z dziewcząt stwierdził, że w »Piekiełku« roiło się od prostytutek. W ich towarzystwie miały zostać sfotografowane uczestniczki wyboru Miss Studia 1.

Małgorzata Prusak: „Chodziło chyba o to, by później pokazać jak się zabawiamy, gdy w »Arenie« trwa drugi program”.

Klat: „W »Arenie« zostały Bożena Kryczko, Małgorzata Szalacha, Joanna Borsukiewicz oraz, na prośbę swej matki, Matylda Bednarczyk”.

Niestety, z całej tak interesującej gali finałowej na Youtube można odnaleźć tylko zapis występu Wojciecha Skowrońskiego. Kandydatki jeszcze w komplecie pląsają tam z przydzielonymi im zawodowymi tancerzami, a Skowroński śpiewa: „Zwariował cały świat, ale trzeba żyć, trzeba jakoś żyć, niech dziury w całym nie szuka nikt”. Wyobrażenie sobie Marka Jefremienki w akcji pościgowej ułatwi Wam fragment starego programu Studia 1.

Tytuł Miss Studia I przyznano Bożenie Kryczko. Ta jednak niespodziewanie wycofała się z dalszej rywalizacji, zatem do półfinałów zesłano Małgorzatę Szalachę oraz Miss Publiczności Studia 1 Joannę Borsukiewicz. Klat: „Kryczko stwierdziła, że nie pojedzie na zgrupowanie do Karpacza. Zdobycie tytułu Miss Studia 1 było dla niej zadaniem maksimum. Bożena argumentowała racjonalnie, iż gdyby zdecydowała się na dalszy start w konkursie, to musiałaby zrezygnować z pracy w zespole »Mazowsze«”.

Do Karpacza przyjechało 28 półfinalistek. Krótko po rozpoczęciu „zgrupowania” dość zabawy miała kolejna jej uczestniczka, Miss Ziemi Toruńskiej Magdalena Horecka. Klat: „Dziewczyna ta nie mogła się zaaklimatyzować psychicznie wśród swoich koleżanek. Była to 19-latka, ale argumentowała bardzo logicznie, że jest zbyt młoda, aby znosić takie obciążenia. Pogłębili je dodatkowo organizatorzy wyborów regionalnych, którzy nie dotrzymali słowa i pozbawili ją głównej nagrody – wyjazdu do Francji”.

Zbyt młoda i za słaba psychicznie na Miss Magdalena Horecka (fot. Marek Grausz).

1986. Półfinał Miss Polonia: fotograf podszczypuje, kierownik produkcji adoruje

Podczas drugiego zgrupowania półfinałowego w tradycyjnej Trzemeśni doszło do tradycyjnego głosowania fotografów na Miss Foto i tradycyjnej dyskwalifikacji zwyciężczyni tego głosowania. Tym razem była nią uczennica trzeciej klasy ogólniaka, Miss Dolnego Śląska Anna Dąbrowska. Klat:

Anna Dąbrowska podczas pleneru fotograficznego w Trzemeśni (fot. Jarosław Tarań).

W Trzemeśni odbył się plener fotograficzny, podczas którego fotograficy mają trzy zadania. Wykonać zdjęcia dziewczynom w plenerze, zdjęcia portretowe i dokonać wyboru Miss Foto. Regulamin mówi, że głosy fotoreporterów składa się do koperty, którą się lakuje, i nie ujawnia wyniku. (…) komisarz pleneru, którym był pracownik Biura Miss Polonia Jerzy Szamborski, odbył z fotoreporterami zebranie, na którym przekazał im regulamin. Również dziewczętom wyjaśniono szczegółowe zasady udziału w plenerze. Jednym z zakazów było występowanie w kostiumach kąpielowych. Poinformowane też zostały o wymogu firmy „Queen of Saba” nieujawniania przed imprezą oficjalną fasonu kostiumu. (…) Od pierwszych godzin widać było, że największe powodzenie wśród fotoreporterów ma Anna Dąbrowska. Dziewczyna miała duże predyspozycje na modelkę. Umiała też demonstrować swoją urodę, była kokieteryjna, nie miała kompleksów. No i chciała w konkursie zwycięstwa za wszelką cenę, nawet łamiąc regulamin. Z kilkoma fotoreporterami udała się w ustronne miejsce, żeby nikt z zainteresowanych ich nie podejrzał i pozowała tam w kostiumie kąpielowym. (…) Nic szczególnego by się nie stało, gdyby fotoreporterzy po przeliczeniu głosów, zachowali wynik w tajemnicy i rozjechali się do domów. Niemniej kilku znajomych Anny, łamiąc ten punkt regulaminu, w tajemnicy powiedziało jej, że wygrała plebiscyt, ona zaś pochwaliła się innym. Dziewczęta nie darzyły Anny sympatią, wykorzystały sytuację i złożyły następujące oświadczenie: „Protestujemy przeciwko pozowaniu przez Annę Dąbrowską w kostiumie kąpielowym, ponieważ było to zabronione”. (…) Ania, czego można było się spodziewać, stwierdziła, że jest… głucha na jedno ucho i po prostu nie słyszała tego zakazu. (…) Po rozmowie z prawnikami postanowiono unieważnić wybory i jednocześnie zlikwidować nagrodę Miss Foto”.

W maju w Krakowie odbył się koncert półfinałowy. Z 28 dziewczyn 8 miało zostać wyeliminowanych. Na scenie Villas, 2+1, Frąckowiak, Bolter, Lombard, Gayga, Władysław Komar („Dziennik Polski”: „ze swymi szpakowatymi włosami i szlachetnym profilem, wyglądał jak Zeus wciśnięty przez Fidiasza w niedzielny garnitur”), Jan Tadeusz Stanisławski, Mortalesi od salt i Andrzej Rybiński, a na widowni wielkie niezadowolenie. Jacek Krąg w „Głosie Nowej Huty”: „Przeraźliwy gwizd publiczności był odpowiedzią na werdykt jury półfinałowego koncertu (…). Ogromne kontrowersje wzbudziło wyeliminowanie Anny Dąbrowskiej. Ta najmłodsza w konkursie blondwłosa dziewczyna błyskawicznie pozyskała sympatię widzów”. Mimo to znalazła się w nieszczęśliwej ósemce, bo jurorzy Barbara Bittner, Danuta Hammer, Katarzyna Zawidzka, Jerzy Michalski i Serce Piaseczyńskiej Kolejki odmówili głosowania na nią, uznając, „że jest niegodna występu w finale”. Wobec powyższego votum separatum od werdyktu jury złożyło aż czterech jego członków, w tym sam przewodniczący Włodzimierz Gawroński. Da to okazję do wykazania się bon tonem i błyskotliwością Przemysławowi Osuchowskiemu i Zbigniewowi Palce, którzy napiszą w „Gazecie Krakowskiej”: „CIEŚLAK, GAWROŃSKI, KRAWCZUK i SZLACHTYCZ nie chcieli się pogodzić z pozostawieniem za burtą pewnej blondyneczki, która rzekomo na plenerze fotograficznym tak skutecznie pozbywała się szatek, że wybrana została MISS FOTO’86”.

Pisał w „Dzienniku Polskim” Janusz Michalczak: „18-letnia Anna Dąbrowska, najmłodsza z półfinalistek, wybrana została Miss Foto na plenerze fotograficznym w Trzemeśni. »W zgodnej naszej ocenie, czyli ponad dwudziestu fotoreporterów – mówi Maciej Sochor z Centralnej Agencji Fotograficznej – tylko ona zasługiwała na ten tytuł. Posiada cechy fotomodelki, jest miła i obdarzona naturalnym wdziękiem. Nasz werdykt został jednak przyjęty z dużą rezerwą przez przedstawicieli Biura Miss Polonia. Miał być on – powiedziano nam – ogłoszony podczas koncertu półfinałowego. Zachowanie ludzi z Biura określiłbym jako dość dziwne. Stąd też, po powrocie do domu, powiedziałem nawet, że wcale nie zdziwię się, jeśli Dąbrowska nie zostanie zakwalifikowana do finałów«. Jerzy Chmielewski twierdzi z kolei, ie reporterzy złamali regulamin, gdyż powiedzieli Annie, zanim ogłoszony został werdykt, że została wybrana Miss Foto. Na pytanie dlaczego dziewczyna ma ponosić konsekwencje gadulstwa fotoreporterów, szef Biura Miss Polonia odparł, że Dąbrowska zbagatelizowała ustne polecenie zabraniające półfinalistkom pokazywanie się na plenerze w kostiumie kąpielowym. »Nie odbieramy jej tytułu – dodał Jerzy Chmielewski – ale też nie przyznajemy jej nagrody (wycieczki do któregoś z miast Europy, ufundowanej przez Pan American – przyp. J. M.). W tej sprawie – uzupełnił – konsultowaliśmy się nawet z dyrektorem Departamentu Prawnego Ministerstwa Kultury i Sztuki«. Fotoreporterzy, jak łatwo się domyślać, nie rozumieją tych argumentów i całą sprawę uważają za skandal. Werdykt miał być ogłoszony podczas półfinałów i nie uczyniono tego, choć właściwie nic nie stało na przeszkodzie”.

Pisał w „Przeglądzie Tygodniowym” Andrzej Szmak: „Anka Dąbrowska twierdzi, że organizatorzy pleneru nie wspomnieli o takim zakazie, zaś na pytanie jednej z dziewcząt, czy wolno pozować w kostiumach kąpielowych, obywatel Chmielewski szef Biura Organizacyjnego odpowiedział jedynie – A nago chcesz? Być może nie doszłoby do unieważnienia tytułu, gdyby Anna Dąbrowska reagowała nieco mniej impulsywnie na podszczypywania artysty fotografika Jerzego M., który wykonywał zdjęcia do folderu Miss Polonia (…). W dziewięcioosobowym składzie jury [podczas krakowskiego półfinału – JP] było pięciu przedstawicieli organizatorów konkursu, w tym także artysta fotografik Jerzy M. Szans zatem nie miała żadnych”.

Za rok Anna Dąbrowska urodzi dziecko będące też dzieckiem jurora-piłkarza Andrzeja Rudego i wyjedzie do Niemiec. Sam Rudy rok później ucieknie ze zgrupowania piłkarskiej reprezentacji i dołączy do narzeczonej.

Tymczasem finalistki konkursu pojechały pochałturzyć na trasie koncertowej zorganizowanej przez krakowski oddział Estrady. Klat: „Nie zanotowano żadnych konfliktów. Jedynie nie sprawdzał się kierownik produkcji. Nazwisko jego nic by czytelnikom nie powiedziało. Adorował on dziewczęta, szpanował i udawał playboya. (…) Zadowolony, skropiony »Old Spicem«, kraśniał uśmiechając się do dziewczyn”.