1988. Miss Ziemi Lubelskiej: gwizdom i obelgom nie było końca
Regionalne eliminacje odbyły się tego roku już w lutym. Podczas wyborów Miss Ziemi Kieleckiej publiczności rozdano trzy tysiące batoników Mars i rozlosowano trzy wycieczki do NRD. Na scenie produkowali się Jarocka, Iwona Niedzielska, Mec, Genowefa Pigwa i – w roli konferansjera – późniejszy profesor nauk humanistycznych i mój przełożony w Placówce Macierzystej, red. Bogusław Nierenberg. „Słowo Ludu” typowało na zwyciężczynię Pigwę, czyli estradowe wcielenie Bogusława Opałki, stało się jednak inaczej.
„Stolica” pisała o wyborach Miss Mazowsza: „Komisja raczej rozczarowana poziomem urody Mazowszanek. Wiele panien – ocenionych nisko – dotkniętych do żywego”. Atlas Chmielewski odnotował, że wybrana w lutym Miss Ziemi Lubelskiej była „wyraźnie szpetna”. Klat uzupełnił, że po ogłoszeniu wyników w Lublinie „Krzykom, gwizdom i obelgom pod adresem jury i niestety nieszczęsnej miss, nie było końca, a w kierunku sceny poleciały różne przedmioty”.
Sami widzicie, że gwizdów nie było tak dużo i żadne przedmioty do sceny nie doleciały.
W zasadzie wszystkie komiczne cytaty, jakie w tej długiej historii przytaczam, są też obrzydliwe. Serce Kolejki Piaseczyńskiej obłaskawił zawziętego krytyka, jakim był Atlas, fuchą rzecznika prasowego. Zatem powyższą opinię o zwyciężczyni własnego konkursu firmowali wspólnie już po dwóch latach dyrektor konkursu i jego rzecznik prasowy. Jeśli ktoś się dziwił, że Śledzicka pozwała Chmielewskiego za obraźliwe wypowiedzi, to chyba już dziwić się przestał.
W 1988 r. Chmielewski pożarł się z Szamborskim, który wiernie mu dotąd służył załatwiając dodatkowe „pule mięsne” i poświadczając fakty tak nieprawdopodobne, jak mimowolne zżucie werdyktu. Przy okazji wyborów ’88 Atlas Chmielewski pierwszy raz w swoim dziele wspomina „Szymborskiego [sic!] – prezesa Stowarzyszenia Przyjaciół Expressu Wieczornego, wiceprezydenta miasta stołecznego Warszawy i szkodnika kulturalnego w skali ogólnopolskiej, eksprokuratora, od lat kręcącego się na karuzeli partyjnej nomenklatury”. Poszło o nowy skład jury po wyrzuceniu nie pozwalającej sobą manipulować połowy poprzedniego.
Linki do filmów z lat 80., które tu widzicie, prowadzą w większości do czterech kont na YouTube: „Jerzy Szam”, „Kulisy Miss”, „Legenda Miss” i „Archiwum Miss”. Sądzę, że za każdym z nich stoi właśnie Dodatkowa Pula Mięsna, który co najmniej do 2012 r. był dyrektorem biura konkursu Miss Polski.
Angora 2018: “Jerzy Szamborski od kilku lat jest już na emeryturze. Ale wciąż aktywny, wciąż żyje misskami. Porządkuje zbiory fotograficzne, szykuje się do napisania książki”. W 1988 r. Szamborski z Chmielewskim jeszcze współpracowali w pełnej zgodzie, co widać po zdjęciach takich jak to:
Dodatkowa Pula Mięsna był też w 1988 r. tradycyjnie obecny na tradycyjnym obozie kondycyjnym w tradycyjnej Wieżycy:
Wspomnienie z Wieżycy Grażyny Rysik:
Nie pamiętam nazwiska starszej pani, która była naszą opiekunką, ale pamiętam, że miałam z nią konflikt i mnie nie lubiła. Zrobiła nawet tak, że krawiec zdjął mi podczas przymiarki źle miarę i te wymiary poszły do finałowego folderu. Według tych wymiarów w talii miałam więcej, niż mam teraz po ponad 20 latach i urodzeniu dziecka. Potem okazało się, podczas przymiarek sukien, że moje stroje spadają ze mnie i trzeba je wszystkie dopasowywać (krawiec był zły i zdziwiony).
W Olsztynie odbyły się aż dwa galowe koncerty Miss Polonia. Najpierw wybierano tam Miss Warmii i Mazur, potem odbył się – z udziałem Agnieszki Fatygi, 2+1 i Zauchy – półfinał konkursu ogólnopolskiego.
Miesiąc po półfinale Małgorzata Sławińska wycofała się z udziału w finale, ponieważ wolała wyjść za mąż niż dalej się wystawiać na pośmiewisko. Dlatego w serii koncertów promocyjnych przed finałem i w nim samym wzięło udział 15 dziewcząt zamiast 16.
Podczas tych koncertów nie obeszło się bez zbezczeszczenia sceny amfiteatru w Gorzowie, na której za trzy miesiące miała się odbyć kolejna edycja „Reggae nad Wartą”.
1988. Miss Polonia: mimo poważnych wad anatomicznych ochota nadzieją napełnia damski biust
Finał znowu odbywał się w Sopocie. Tym razem poprzedzający go tradycyjny skandal spowodowało wywindowanie przez Serce Kolejki Piaseczyńskiej cen za akredytacje do tego poziomu (sześć tysiaków), że PAP ogłosił w specjalnym komunikacie, iż nie stać go na wysłanie swojego przedstawiciela do Opery Leśnej, w związku z czym relacjonować imprezy nie będzie. „Nasza informacja o wyborze najpiękniejszej Polki powstała dzięki notatkom prowadzonym przed telewizorem” – skarżył się potem, a może chwalił, „Kurier Lubelski”.
Klat: reżyser Marek Wilewski okazał się „człowiekiem apodyktycznym”. Podczas prób pozwalał sobie na „bardziej lub mniej fachowe uwagi wypowiadane w zupełnie niestosownych chwilach, na przykład przy ćwiczących dziewczętach”.
Jedną z ćwiczących dziewcząt jest przyszła żona Klata, Róża Gołasiewicz. On sam bezceremonialnie przyznaje, że do udziału w wyborach na Miss Wybrzeża, które wygrała, przez dwa miesiące namawiał ją dyrektor agencji Kontrakt organizującej te wybory.
„Echo Dnia”: „Aferalny posmak miało również ustalenie składu jury na tegoroczny finał. Propozycje Biura Miss Polonia, zgłoszone przez jego dyrektora, Jerzego Chmielewskiego, zostały odrzucone przez… przewodniczącego Stowarzyszenia Przyjaciół »Expressu Wieczornego« oraz naczelnego redaktora tej popołudniówki, którzy ogłosili skład nowego jury. (…) Za kulisami mówiło się, że nie jest to skład optymalny. Co ma do powiedzenia na temat kobiet np. Krzysztof Cwynar? Dodajmy, że wiele znanych postaci w świecie kultury odrzuciło propozycję pracy w jury.”
W skompletowanym metodą gróźb i błędów jury oprócz Cwynara znaleźli się Stanisław Włodarski (TV Warszawa) jako przewodniczący, Andrzej Antosiewicz, Jerzy Bończak, Nina Gocławska, Grażyna Hase, Barbara Hoff (a może tylko jedna z tych dwu bardzo często mylonych projektantek mody), znany nam już fotograf Jerzy Michalski, Marian Najmowicz, nieśmiertelny Marek Piwowski, Małgorzata Potocka i Nina Terentiew. Na scenie produkuje się kwartet Teatru Ateneum. Galę prowadzą Mann i Materna.
I oto wchodzą na estradę Opery Leśnej one, niby to najważniejsze postaci tego wieczoru. Z numerem 1 Ewa Bakalarska – „jest nieśmiała i skryta, pisze wiersze”. W 2009 r. powie Katarzynie Żebrowskiej: „Pamiętam atmosferę prób w Operze Leśnej, zrozumiałą frustrację doskonałego choreografa p. Janusza Dąbrowskiego, nasze zmęczenie i do tego tłumy fotografów wszędzie… Dla mnie to była przede wszystkim szkoła spotkań z moją nieśmiałością. I nie mam na myśli pokazywania się w kostiumie kąpielowym, ale udzielanie wywiadów w telewizji, prasie, w końcu na scenie przed Panami Mannem i Materną. Chyba największą sensację wtedy wzbudził fakt związku znanego redaktora z jedną z finalistek… Potem na pewno zapamiętałyśmy rozczarowanie źle uszytymi sukniami na koncert finałowy i koszmar zbytnio »zabudowanych« kostiumów kąpielowych… Na pocieszenie zawsze był batonik Marsa”. Dwójka: Joanna Gapińska – „uważa, że kobiety mimo nawału obowiązków powinny zawsze dbać o siebie”. Gapińska 2009: „Imprezę wspominam bardzo dobrze, a organizatorów jako bardzo przyjemnych ludzi. Wszystkie finalistki były bardzo miłe i sympatyczne. Pamiętam naszego wspaniałego choreografa, pana Janusza Dąbrowskiego”. Z trójką Małgorzata Dybuś – „lubi malować obrazy na płótnie”, „miała już pierwszych nabywców”. Nr 4 to Katarzyna Siudak – „jest żywa i wiele decyzji podejmuje pod wpływem pierwszego impulsu”. 5: Małgorzata Pawluk – „pracuje jako magazynier w Zarządzie Portu Szczecin-Świnoujście”. Z szóstką Mirosława Kufka – „jest domatorką, nie przepada za dyskotekami”. Siódemka się wycofała. Nr 8 to Grażyna Rysik – „chciała ukończyć kurs samoobrony dżu-dżitsu, ale okazało się że jest zbyt słaba fizycznie”. Rysik 2010: „Mam nagraną kasetę z sopockiego finału, ale do niej nie wracam i jej nie oglądam”. Dziewiątkę dzierży w dłoni Bożena Brożyna – modelka łódzkiej Telimeny, ukończyła szkołę baletową. Z dziesiątką znana nam już Róża Gołasiewicz – tancerka w zespole Dżamp, wędkarka, „ma już na swoim koncie kilka 60-centymetrowych szczupaków”. Następna w rządku jest Iwona Bukowska z nrem 11 – „od wielu lat ćwiczy hatha-jogę”. Lidia Kidacka, nr 12, uprawia strzelectwo sportowe, „nigdy jednak nie wykorzystałaby tych umiejętności np. do polowań na zwierzęta”, zatem to jej będziemy kibicować. Trzynastka przypadła Beacie Bednarskiej – piłkarce ręcznej i nawet brązowej medalistce mistrzostw Polski z ubiegłego roku. Z czternastką Irena Załęcka – „umie grać na gitarze”. Piętnastka to Elżbieta Lebioda – „marzy o wyjeździe do jakiegoś egzotycznego kraju, np. Afryki”, „tęsknota za podróżowaniem wyraża się m. in. poprzez rozczytywanie się w Sienkiewiczu”. Anna Winnicka, nr 16, „układa bukiety kwiatów i próbuje przenosić je na płótno. Ta pasja – jak twierdzi – trochę ją odizolowała od życia, pogłębiła jej samotność i… depresję”.
Nagrodę główną znowu stanowi Toyota.
W kwietniu „Dziennik Bałtycki” zapowiadał, że podczas wyborów popularyzowana będzie piosenka o Toyocie autorstwa Seweryna Krajewskiego. Być może to właśnie ta z pięknym szlagwortem „Gdy cichutko ci zagra gamę diesel…”, ale raczej sądzę, że wątpię. Może chodziło o piosenkę dla Ireny Woźniackiej, ale Serce Piaseczyńskiej Kolejki nie dogodził finansowo McCartneyowi znad Wisły i piosenkę napisał w końcu Ryszard Poznakowski? Nie wiem. W każdym razie Woźniacka nagrała całą płytę „I ty możesz zostać Miss Polonia”. Poeta Jerzy Juliusz Emir napisał z tej okazji utwór tak piękny jak „Ochota na Toyotę nadzieją napełnia damski biust”, a Grażyna Orlińska, poetka, laureatka nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego i autorka hymnu Sopotu utwór z refrenem: „Miss Polonia! Fanfary, kwiatów szpaler! Miss Polonia! A za nią Mister Bajer! Miss Polonia! Słowiański anioł seksu! Choć w kryzysie – bez kompleksów!”.
Wśród gości finału tradycyjnie znajdują się Miss World (w tym roku jest to Austriaczka
Ulla Weigerstorfer) i tradycyjna Julia Morley. Jerzy Wenderlich: „Aby zdobyć autograf, ba, choćby przyjrzeć się z bliska najpiękniejszej kobiecie świata, tratowano wszystko co po drodze. Ofiarowałem Ulli Weigerstorfer, jak i pani prezydent konkursu Miss World Julii Morley egzemplarze »Gazety Pomorskiej«”.
Na pewno się ucieszyła.
Podczas prowadzonego przez Klata w hotelu Gdynia spotkania z Weigerstorfer wysłannik „Echa Dnia” z dalekich Kielc nie tylko zadawał pytania, ale też nie wstydził się ich później opublikować.
– Gdyby pani spotkała w Polsce mężczyznę swojego życia, czy zostałaby pani w Polsce na stałe?
– Przede wszystkim nie wyszłabym nigdy za mężczyznę, którego znam od dwóch dni.
– W prasie czytało się sporo na temat pani nosa.
– Mnie się mój nos podoba…
– Gdyby regulamin dopuszczał, czy wystąpiłaby pani w konkursie piękności w stroju toples?
– To niemądre pytanie…
Pytania zaczynające się od „gdyby” królowały też w przeprowadzonym podczas gali teście na inteligencję. Ułożone przez Lucjana Kydryńskiego, zostały następnie zdeponowane u notariuszki, żeby Mann i Materna mogli z odpowiednim namaszczeniem otworzyć je na scenie. Kiedy to zrobili okazało się, że na pewno nie zdał testu na inteligencję Kydryński. Trzy przygotowane przez niego pytania brzmiały:
– Istnieje przysłowie „Za mundurem panny sznurem”. Czy jest ono nadal aktualne?
– Najlepsze dla zdrowia są spacery, nieco mniej jazda na rowerze, ale najmniej, a może nawet odwrotnie, naraża zdrowie na szwank jazda samochodem. Czy gdyby pani wygrała główną nagrodę konkursu Toyotę, to zdecydowałaby się pani prowadzić niezdrowy tryb życia już za młodu, czy może przekazałaby pani samochód na inny cel?
– Miss Polonia jest, jak wiadomo panną, ale po roku, po przekazaniu korony może wyjść za mąż. Gdyby pani miała do wyboru następujące kandydatury na męża: Tadeusza Drozdę, Zbigniewa Bońka, Wojciecha Młynarskiego, Martinę Navratilovą i ministra Aleksandra Krawczuka, kogo by pani wybrała?
Podczas uroczystej gali 1988 r. ma miejsce wydarzenie absolutnie niebywałe. Oto pierwszy raz w historii przesłuchiwana kandydatka na miss udziela całkiem błyskotliwej odpowiedzi! Tak! Na odczytane przez Maternę głupkowate pytanie Kydryńskiego o aktualność powiedzonka „Za mundurem panny sznurem” Elżbieta Lebioda odpowiedziała: „Owszem, aktualne w Kołobrzegu, ale my jesteśmy w Sopocie”.
Atlas w „Szpilkach”: „Duet M-M przestał panować nad sytuacją, nie trzyma już poziomu i leci w dół”. Klat: „Mann z Materną sypali jak z rękawa niesmacznymi dowcipasami, niezbyt celnie puentowali i już całkiem nieelegancko komentowali”. (…) Poniżali sami siebie zadając »ciekawe« pytania typu skład zespołu siatkarzy w meczu Polski z reprezentacją ZSRR na meczu w Montrealu 1976 roku”.
Telewizja tak długo czekała na werdykt, bo koncert który miał potrwać dwie i pół godziny, przeciągnął się do ponad czterech. „Gazeta Pomorska”:
W Operze Leśnej północ. Konferansjerzy podbijają bębenek dramatu, odwlekają odczytanie tego ostatniego, najistotniejszego zdania z werdyktu jury. Stoją obok siebie, Joanna Gapińska wskazuje palcem rywalkę Różę Gołasiewicz: „Wygrałaś” – zdaje się mówić. I teraz Wojciech Mann szybko już i stanowczo oznajmia, że jest akurat odwrotnie.
Zatem koronę Miss Polonia otrzymała Gapińska, pierwszą wicemiss została wędkarka i przyszła żona Klata. Finałową piątkę uzupełniały Brożyna, Bukowska i Lebioda.
Rysik: „Nasz rok wyborów był wyjątkowy, spokojny i bez plotek, skandali i zawiści. Jedyna plotka, jaka krążyła, dotyczyła Miss Mazowsza Elżbiety Lebiody i jej uporczywości w dążeniu do tytułu”.
Klat:
Powszechnie znany dziennikarz telewizyjny, osoba raczej wiekowa, występował jako oficjalny narzeczony jednej z finalistek. Zdobyła ona tytuł miss regionu. Szeptane komentarze określały wynik jako anegdotyczny, bowiem dziewczyna cierpiała na poważną wadę anatomiczną nóg. Wśród zasiadających w jury prym wodził jednak dziennikarz i nikt nie śmiał mu się sprzeciwić. (…)
„Zginął” gdzieś kolorowy telewizor, zamiast którego rozlosowano wśród widzów radiomagnetofon. Do finalistek nie dotarły przekazane przez sponsorów kostiumy kąpielowe i wieczorowe buty.
Wenderlich: „Kicz nad kicze. Kto to wszystko wymyślił? Kto zaprosił wykonawców? Kto wybrał takie jury i dlaczego, kto nie może obejść się bez hodowców szynszyli?”.
To Serce Piaseczyńskiej Kolejki – odpowiadam po latach.
„Echo Dnia”: „Konferencja prasowa po zakończeniu koncertu w Operze Leśnej trwała… 9 minut. Rzecznik prasowy [Atlas] najpierw nakrzyczał na fotoreporterów, potem przerwał rozmowę z laureatkami konkursu (»to nie jest wywiad«!), by w końcu podziękować dziennikarzom z powodu… braku pytań. (…) Wstęp [na bal w hotelu Gdynia]– 20 tysięcy złotych, za które szczęśliwiec, któremu się udało wykupić bilet wstępu, otrzymywał niewielką zakąskę do napojów np. wyskokowych, które musiał zamówić już dodatkowo. Pół litra »wyborowej« kosztuje w Night Clubie hotelu »zaledwie« 5,5 tys. złotych”.
Zobaczcie, jak Szczecin witał swoją miss, jak Dodatkowa Pula Mięsna wniósł ją na scenę i jak odbierała ona swoją Toyotę:
Skoro już miała samochód, Miss Polonia błyskawicznie zdała egzamin na prawo jazdy. Osobny wywiad na ten temat przeprowadził z nią we wrześniu „Motor”:
– Jak długo trwał kurs?
– 10 dni. Było w tym 18 godzin jazdy. Wykorzystałam wszystkie, a nawet miałam dodatkowe, bowiem uczyłam się jeździć w samochodzie FSO 125p, ale chciałam też pod okiem instruktora spróbować w Toyocie. To jednak dość duża różnica.
– Czy trudno się było przestawić z samochodu FSO 125p?
– W pierwszym momencie myślałam, że Toyota jest popsuta, a potem stwierdziłam, że to raczej ja mam za ciężką nogę. Pedały hamulca, sprzęgła i gazu naciskałam zbyt silnie, co okazało się całkiem niepotrzebnie. Również dźwignia zmiany biegów w Toyocie może być obsługiwana jednym palcem. Samochód ma duże przyspieszenie, więc trzeba uważać, by nie przekroczył dozwolonej prędkości.
– A co z wyposażenia wewnętrznego pojazdu zwróciło Pani uwagę?
– Po włożeniu kluczyka zapala się żółta lampka, i dopiero po jej zgaśnięciu można uruchomić silnik. Tego nie było w samochodzie, na którym wcześniej uczyłam się jeździć. Jeśli przed wyjściem z pojazdu i zamknięciu drzwi nie zgasi się świateł, włącza się piszczący sygnał, który informuje kierowcę, że popełnił błąd. To już zdążyłam sprawdzić. Wiem też, gdzie jest wskaźnik poziomu paliwa i ciśnienia oleju.
W listopadzie Gapińska poleciała do Londynu na wybory Miss World. Tadeusz Tarkowski, ten w rozciągniętym swetrze, co mu się rolki zacinały, tym razem do Londynu nie poleci, ale i tak zrobi o londyńskiej eskapadzie Gapińskiej reportaż. Jest dość długi, ale wytrzymać przynajmniej do czwartej minuty, żeby zobaczyć Dodatkową Pulę Mięsną noszącego walizkę za miss.
Smutna była Miss Polonia po powrocie z Londynu; chyba nawet zniechęcona. Na wybory Miss Universe w 1989 już roku jednak poleciała i tym razem nie wróciła z pustymi rękami: zdobyła tytuł III Wicemiss, czyli zajęła czwarte miejsce. Jeszcze w 25 lat później w rozmowie z TVN pamiętała, że na podróż do Meksyku dostała od Serca Kolejki Piaseczyńskiej dokładnie 100 dolarów.