Michał Jabłoński jest pastorem, proboszczem parafii ewangelicko-reformowanej w Warszawie, w związku z tym odprawia czasem te swoje nabożeństwa. Ale robi coś jeszcze: wspiera osoby LGBT+ i błogosławi parom jednopłciowym, opowiada w telewizorze o Bachu, organizuje marsze upamiętniające ofiary Holokaustu, jeździł z żywnością dla uchodźców na granicy z Białorusią, udostępnił swój kościół ekipie Sekielskich kręcących film o pedofilii księży… Oczywiście bywa za to karany dyscyplinarnie przez swoich tam przełożonych 🙂
Pastor Jabłoński to ten wysoki łysy:
W 2021 r. Bartłomiej Pielak z I Społecznego Liceum Ogólnokształcącego „Bednarska” w Warszawie przeprowadził w ramach lekcji wiedzy o społeczeństwie rozmowę z Michałem Jabłońskim, której fragmenty przytaczam za stroną internetową szkoły.
Minęła 32.rocznica upadku komunizmu w Polsce. Czy Rzeczpospolita, którą mozolnie od tamtego czasu budujemy, udała się nam?
Jako polski obywatel, cenię sobie posiadanie paszportu w szufladzie w domu, swobodne poruszanie się po Unii Europejskiej, nieograniczone podróżowanie po świecie, szeroki dostęp do informacji i edukacji, wolność wypowiadania się – całe to dobrodziejstwo związane z członkostwem Polski w Unii Europejskiej sprawia, że mówię „Dobrze, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy”. Natomiast jako ewangelik, przedstawiciel kościoła, który uważa, że państwo powinno być świeckie, że powinien mieć miejsce rozdział państwa od kościoła, w takim sensie, że od wszystkich kościołów – nie jestem zadowolony (…), że zamiast określenia „obywatel” stosuje się terminy przeciwstawne takie, jak „katolik” i „nie-katolik”, „Polak prawdziwy” i „Polak nieprawdziwy”. Nie spotykałem się z taką sytuacją w mojej młodości, zupełnie inaczej były rozłożone akcenty polskości. W większym stopniu czuliśmy się jednością. Teraz są podziały, które sprawiają, że coraz częściej czuję się obco we własnym kraju – jako obywatel, który nie dostrzega obywatelskości na co dzień, jako ewangelik, któremu niektóre określenia stosowane przez hierarchów kościoła rzymsko-katolickiego są absolutnie obce, błędne i niechrześcijańskie. Nie posiadają wartości biblijnej, natomiast nacechowane są treściami politycznymi. (…)
Zastanawiał się pastor, dlaczego tak łatwo udało się podzielić nasze społeczeństwo i wypaczyć jego obywatelskość?
(…) Wydaje mi się, że poważnym problemem jest brak podstawowej edukacji historycznej, kulturowej i obywatelskiej. Osoby, które nie znają podstaw historii i kultury polskiej, nie wspominając już o europejskiej, mówiące dzisiaj pierwszym głosem w Polsce, wprowadzają standardy niemające nic wspólnego ze standardami zjednoczonej Europy, które są też moimi standardami. (…) To jest przykre i niepokojące. Kto ma młodzieży opowiedzieć prawdziwą historię? Historię, która nie jest czarno-biała, że nie ma wyklętych i przeklętych, historię o tym, że nie jesteśmy narodem wybranym, bohaterskim i doskonałym, że jesteśmy jednym z bardzo licznych narodów na tej ziemi, z historią pełną chwalebnych kart, nie pobawioną jednak wstydliwych momentów. Kto im to powie dzisiaj? (…) Cały ten sztab ludzi na nowo piszących historię i układających listę lektur nie napotyka na większy opór społeczny. (…) Mój kościół nosi nazwę: Kościół Ewangelicko-Reformowany, według Bożego Słowa wciąż się reformujący. Ma on swój początek w Reformacji, ale w jego istnienie wpisany jest ciągły postęp. Nie okopuje się w dogmatach, dlatego że funkcjonuje w społeczeństwie, tu i teraz, bierze udział w zmianach i w rozwoju. Bardzo nie lubię sformułowania „dogmat kościelny”, zawsze używam określenia „nauka Kościoła”. Dogmat zakłada, że coś jest już ustalone i że tego nie można naruszyć. Natomiast nauka to ciągły rozwój, nie dość że sama jest symbolem rozwoju, to jeszcze go inicjuje i jednocześnie z niego wynika. Mój kościół nie zamyka się getcie swoich dogmatów. Mamy ustaloną naukę biblijną, która ulega ciągłej przemianie. Na przykład, sto lat temu (…) w kościołach protestanckich mówiono głośno o tym, że homoseksualizm jest grzechem. Dzisiaj teologia ewangelicka mówi, że nie można tego jednoznacznie stwierdzić. Właśnie dlatego, że nauka biblijna, a co za tym idzie, cały przegląd historyczności różnego rodzaju biblijnych wypowiedzi, ówcześnie obowiązującej socjologii i porządku społecznego danej epoki, w kontekście najnowszych badań językowych i kulturowych jak również przyrodniczych, nie pozwala na kategoryczne stwierdzenie, że homoseksualność jest grzechem. To jest właśnie wyjście z dogmatycznego getta. Zadaniem kościoła nie jest trwanie w nim, lecz towarzyszenie człowiekowi, tworzenie przestrzeni do zadawania pytań i uzyskiwania odpowiedzi na nie. Gdy ktoś przychodzi do mnie w poszukiwaniu opinii lub rady, nie chcę i nie mogę odpowiedzieć: „Grzeszysz, córko! Będziesz potępiony, bracie! Pójdziecie do piekła!”. Prawdą jednak jest, że jeszcze sto czy dwieście lat temu można było takie odpowiedzi usłyszeć z ust duchownych, dzisiaj taka odpowiedź świadczy o ich ubóstwie teologicznym i duchowym. (…)
90% polskiego społeczeństwa utożsamia się z rzymskim katolicyzmem jako swoim wyznaniem, chociaż mniej niż połowa z nich bierze czynny udział w życiu swojego kościoła, a zdecydowana większość z nich odrzuca naukę swojego kościoła w kwestiach takich, jak aborcja, antykoncepcja, in-vitro czy seks przedmałżeński. Jak to można wytłumaczyć?
(…) Wiara jest osobistą relacją z Bogiem, religijność zaś to postępowanie zgodnie z nakazami i nauką danego kościoła. Człowiek wierzący rozpatruje całe swoje życie, relację z drugim człowiekiem i całym stworzeniem w kontekście własnej relacji z Bogiem, a nie w kontekście zbioru reguł określonych przez dany kościół. Oczywiście, w każdej religii zdarza się, że ludzie w niej uczestniczą siłą tradycji, przyzwyczajenia, są ochrzczeni i śpiewają kolędy tak jak robili to ich dziadkowie i inni przodkowie, przekonani, że to jest już przejaw ich wiary. A to przecież jest religijność. Tymczasem z zainteresowaniem obserwuję owoce życia wydawane przez osoby deklarujące się jako niewierzące: empatia w stosunku do bliźniego, gotowość do pomocy tym, którzy są w potrzebie, ich troska o świat, w którym żyjemy… Wtedy myślę sobie „Tak wyglądają owoce wiary!”. Bóg istnieje ponad religijnymi etykietami i działa również poprzez życie tych, którzy twierdzą, że w Niego nie wierzą. (…)
Załóżmy, że ludzie religijni, nawet jeśli biorą udział w życiu swojego kościoła siłą tradycji, mają kontakt ze sferą duchowości. Jak pogodzić ich swobodne podejście do spraw takich jak aborcja, antykoncepcja czy rozwody z zawziętością okazywaną sprawom osób LGBT+?
Oni najzwyczajniej nie myślą o sytuacji osób LGBT+, nie zastanawiają się nad tym, że mężczyzna naprawdę może kochać drugiego mężczyznę, a kobieta kobietę. To nie jest sprawa, która bezpośrednio ich dotyka, nie poświęcają jej realnej uwagi. To jest problem wtłoczony przez duchownych do głów bezrefleksyjnych ludzi na zasadzie „Myśl i wierz tak, jak my ci to mówimy”; jedni i drudzy homoseksualność uważają za wynaturzenie lub chorobę psychiczną. Za to aborcja, niemożność posiadania własnych dzieci i rozważanie zapłodnienia in-vitro, zdrada i rozwód, współżycie przed ślubem dotyczą znacznie większej grupy, bezpośrednio tych osób lub ich bliskich. Bezpośrednia konfrontacja z konkretną sytuacją sprawia, że wyrabiają sobie własny pogląd na dany temat. Niestety, smutnym acz powszechnym zjawiskiem jest stygmatyzacja osób za ich nieheteronormatywność: nie ma znaczenia, to kim jesteś, dobro, które czynisz, to co osiągasz, do czego dążysz. Jeśli jesteś gejem lub lesbijką, to żyjesz w grzechu i pójdziesz do piekła. Czytanie Biblii i przytaczanie cytatów nie oznacza, że już jesteś osobą wierzącą. Wyciągnięcie z lektury tekstu biblijnego wartości, którymi kierujesz się w swoim życiu – miłości Boga i miłości bliźniego, bo to są te dwie najważniejsze – sprawia, że Biblia jest Ci potrzebna. Ale jeżeli próbujesz nią zabijać ducha drugiego człowieka, jego wolność, pragnienie pełni życia, chęć kochania, jeżeli przy pomocy Biblii zabijasz to, to działasz przeciwko przykazaniu „Kochaj Boga i bliźniego”. Pismo Święte jest zapisem rozwoju myśli ludzkiej, historią przejścia od ekskluzywizmu wyrażanego zdaniem, że „Mój Bóg mnie wybrał, a ciebie nie wybrał” do inkluzywnej świadomości, iż Bóg jest Ojcem i Stwórcą wszystkich.
Biblia w kilku fragmentach potępia współżycie homoseksualne odnosząc się do mężczyzn, ale nie do kobiet.
Zgadza się. To był układ patriarchalny i w niektórych starszych tekstach religijnych kobieta była mniej istotna od wołu czy konia. Im bardziej człowiek otwiera się a nie zamyka na badanie historyczności ksiąg, ich socjologicznego i językowego kontekstu, tym mocniej utwierdza się w przekonaniu, że coś takiego jak homoseksualność w pojęciu biblijnym nie istnieje. Fragmenty tekstu odnoszą się do aktów płciowych między mężczyznami. Dlaczego są one tak potępiane, podobno przez Boga? Chodziło na pewno o rozrodczość, dwóch mężczyzn nie wyda przecież owocu swych lędźwi, człowieka, który najczęściej w tamtym czasie stawał się mięsem armatnim w procesie zdobywania kolejnych przestrzeni życiowych przez Izraelitów. (…)
Pastorze, wróćmy do Polski. Czy konserwatywna kontrrewolucja może się udać? Czy jest na nią zapotrzebowanie w naszym kraju?
Tak, zawsze jest na nią zapotrzebowanie. W każdej epoce ludzie nie czują się bezpiecznie, gdy nie mają prostej odpowiedzi na każde pytanie, lub gdy sami mieliby jej szukać. Tak postrzegam konserwatyzm: „Ja wiem, co o tym myśleć, bo o tym już jest napisane, o proszę, tak napisał ten święty czy tamten papież” – i wtedy nie ma lęku, bo są gotowe odpowiedzi. Część naszego społeczeństwa nie będzie zadawać pytań, bo już wie, bo już o tym napisano, ktoś im to powiedział i tyle wystarczy dla dobrego samopoczucia. Być może zaczną pytać, gdy ich syn lub córka nie będą pasowali do modelu stworzonego w oparciu o gotowe odpowiedzi. Na szczęście niektóre osoby mogą liczyć na akceptację ze strony najbliższych, gdy okazuje się, że nie pasują do gotowej formy. Niestety, nie dotyczy to wszystkich. Uważam, że zawsze będzie istniała opozycja wobec wspomnianych już przeze mnie trzech filarów: życia, miłości i wolności. Odrzucenie i potępienie osoby ze względu na jej nieheteronormatywność jest sprzeczne z nauką biblijną, z wartościami, które z niej płyną. Z Biblii można wyczytać wiele rzeczy, można nią zabić, ale można nią też uratować życie. Trzeba ją czytać uważnie i mądrze, roztropnie interpretować z pomocą mądrych osób, ale nie traktować jej jako oręża przeciwko tym, którzy ją pojmują inaczej od nas. (…)
W planach Bożego zbawienia, ustanowionego przed początkiem czasów, u Boga jest miejsce dla każdego. Czy naprawdę osoby tej samej płci, wyznające sobie miłość, może ze łzami w oczach, dzielące pasję, namiętność i pragnienie wspólnego życia – czy naprawdę Bogu się to nie podoba? Czy Bóg patrząc na nie myśli „To okropne”?
Dlaczego Pastor wspiera organizację Tęczowego Piątku?
Jako ewangelik, jako mężczyzna heteroseksualny, mąż i ojciec, również jako polski obywatel, chcę powiedzieć, żeby ci młodzi ludzie, którzy odkrywają swoją nieheteronormatywną tożsamość, nie bali się, nie czuli się samotni, żeby wiedzieli, że Bogu nie chodzi tylko i wyłącznie o prokreację, ale o to, by mogli opierać swoje życie na trzech wartościach: woli życia, miłości i wolności.
W kwietniu tego roku w Niderlandach minęło 20 lat od legalizacji małżeństw LGBTQ+. Czy ustanowienie takiego prawa w Polsce jest w ogóle możliwe?
Dopóki w naszym kraju trwa mariaż tronu i ołtarza, niewynikający z miłości, tylko z rozsądku, a właściwie z chłodnej kalkulacji, tego prawa nie ustanowimy.
Kościoły w Polsce również nie, bo prawo wewnętrzne każdego kościoła musi podlegać Konstytucji Rzeczypospolitej, a ona stanowi, że małżeństwo jest związkiem między kobietą i mężczyzną. Jako że ja i mój pogląd na świat wciąż się stają, przyznaję, że kilkanaście lat temu termin małżeństwo rozumiałem tak, jak to dziś określa polska Konstytucja. Dzisiaj dojrzałem i widząc małżeństwo dwóch kobiet lub dwóch mężczyzn, zawarte w Holandii lub Danii, traktuję je jako pełnoprawną parę małżeńską. Małżeństwo oparte jest na miłości, a więc kiedy dwie osoby publicznie deklarują, że się kochają i że chcą spędzić razem życie w miłości i szacunku, to uważam, że wtedy małżeństwo w oczach Boga jest zawarte.
Czy kościoły ewangelickie w Polsce są gotowe na udzielanie błogosławieństwa takim związkom, biorąc pod uwagę istniejącą konstytucyjną normę prawną?
Nie mogę wypowiadać się w imieniu kościołów ewangelickich w Polsce. Natomiast mogę powiedzieć, że ja jestem gotowy. (…)
Zgodnie z danymi statystycznymi, 38-milionowa Polska ma prawie 2 miliony nieheteronormatywnych obywateli i obywatelek. Co pastor chciałby od serca im powiedzieć?
(…) Współodczuwam Wasz smutek, bo wiem, co to znaczy być mniejszością, co to znaczyć być inaczej myślącym, co to znaczyć być heretykiem, co to znaczy być uznawanym za innego, obcego, gorszego. Uważam, że osoby nieheteronormatywne i heretyckie mają wiele wspólnego. (…) Starajcie się nawiązać szczerą, nierzadko niełatwą relację z tym Kimś – choć może niekoniecznie będziecie chcieli go nazwać Bogiem – kto kładzie nacisk na sumienie. To wcale nie musi być konkretny Bóg, którego znajdziecie w konkretnym kościele. Zachowujcie czyste sumienie, wzmacniajcie je i pamiętajcie, że nie jesteście sami ani samotni. Nie pozwólcie zgasić w sobie ducha woli życia, miłości i wolności.