Milo Mazurkiewicz

Milo Andrea Mazurkiewicz (1995 – 2019)

28 stycznia 1995 r. w Złotowie rodzi się Miłosz Andrzej Mazurkiewicz-Dubieński, syn Zenona i Wioletty.

Ojciec: Przychodzę do szpitala odwiedzić żonę, a salowa przyprowadza mi kobietę z córeczką. Pomylili się, w tym samym czasie rodziły dwie kobiety o takim samym imieniu i nazwisku.

W 1999 r. Wioletta i Zenon rozwodzą się, matka wyprowadza się z chłopcem do swoich rodziców. Matka: Moja mama zniechęcała Miłosza do spotkań z ojcem, mówiła o byłym mężu, że to zły człowiek. Ja w młodości marzyłam o wolności, nie wypuszczali mnie z domu, »bo ci się coś stanie«, nie miałam kolegów, koleżanek. Miłosz też nigdzie nie wychodził, nawet nie chciał. Tylko przy komputerze siedział i w książkach. Przynajmniej z nauką nie było u niego kłopotu. Moi rodzice wychowywali Miłosza. Ja pracowałam, nie miałam czasu się nim zajmować.

Siedzenie przy komputerze i w książkach zaowocowało u sześcioletniego dziecka niezwykłymi pomysłami. W bloku rysunkowym podpisanym jako “direkcionalny” mały Miłosz tworzy skromne zręby nowego języka. Skromne, bo złożone zaledwie z trzech słów. Mając lat 15, Milo napisze o tym swoim wczesnym dziele tak: “Większość zapisana mazakiem; długopisem i ołówkiem są dopisane: litera H́ i podpisy pod nią, litera Ó i podpisy pod nią, podpis pod literą Ĭ ‘IGAX’, kartka naklejona na KUI, z podpisem ZI”. Zwróci uwagę na “rysunek przedstawiający lingwolabialność”, czyli ten z językiem dotykającym górnej wargi, podpisany “AKCENT”:

Nie wiemy kiedy – ale pewnie i tak jest to proces rozciągnięty w czasie – Miłosz zaczyna rozumieć, że nie jest Miłoszem. Zrozumienie, kim jest, zajmie mu dużo czasu. Tash Lisiecki: Milo opowiadało, że we wczesnej młodości nie rozwijało się w pełni męsko. Rówieśnicy nabijali się, że wygląda jak dziewczyna. I Milo odgrywało chłopca.

9 kwietnia 2010 Milo wrzuca na forum twórców języków swój “Direkcionalny blok rysunkowy”. 3 sierpnia patentuje w Internecie, oczywiście jako Miłosz Mazurkiewicz-Dubieński, czcionkę „chomicki”. Czcionka należy do kategorii „dekoracyjne” i wygląda na jakiś tajny szyfr.

Czcionka Milo

Opowiadam w czasie teraźniejszym nie dlatego, że chcę naśladować konwencję „Siedemnastu mgnień wiosny”, ale dlatego, że w czasie teraźniejszym i przyszłym nie ma konieczności odmieniania czasowników przez rodzaje. A więc Milo idzie do ogólniaka w Złotowie. Jak mu tam jest, nie wiemy, pewnie raz lepiej, raz gorzej. Albo raczej raz lepiej, a dziesięć razy gorzej. Inny uczeń tej szkoły pisał anonimowo w 2020 r.: „W naszej szkole prawie się o tym nie rozmawia. O orientacji, płci. To my, homoseksualni lub trans, chcemy o tym rozmawiać, zgłaszaliśmy to. Jest nas w szkole kilkoro. Wiemy o sobie. Była raz pogadanka na ten temat, bo spotykały nas nieprzyjemne sytuacje: o mnie mówili »pedał«, byłem popychany na korytarzu. Zdarzało się, że odwracano wzrok na mój widok… tak bywa. Czasem tzw. samiec alfa bierze kogoś na celownik. Nie zdarzyło się nigdy, żebym był dyskryminowany przez nauczycieli, ale już przez innych uczniów – tak”.

Znajoma Milo ukryta pod inicjałem H. powiedziała Zuzannie Ślifierz: „Doświadczała odrzucenia często. W szkole była piętnowana, miała złe doświadczenia. Jak się chce uderzyć, to kij zawsze się znajdzie”.

Anonim występujący na stronie reddit.com jako elas14: Chodziłem z nim do jednej klasy w liceum. Już wtedy charakteryzował się wysoką inteligencją ale niską inteligencją społeczną. Widać było, że miał jakieś problemy (chociaż raczej nikt nie podejrzewał, że czuł się kobietą) i w sumie był outsiderem.

Janek G. Kowalski zapamiętał Milo z tamtych czasów jako osobę o niezwykłym poczuciu humoru. „Pamiętam Milo przede wszystkim z działalności językotwórczej. Było bardzo aktywne na Polskim Forum Językotwórców, dwukrotnie było nawet jego adminiem, stworzyło sporo pamiętnych języków, w tym m.in. wspomniany w tekście chomicki, ale też ęmucki czy rurociężny. Udzielało się też na Nonsensopedii, m.in. artykuł o liczbie ęć jest jego autorstwa. W 2018 zamówiło egzemplarz mojej debiutanckiej książki. Niestety nigdy nie zdążyło już podzielić się wrażeniami z lektury, ani doczekać kolejnych tomów. W trzecim tomie pojawia się postać nazwana na jego cześć imieniem Milo”.

Definicja liczby ęć w nonsensopedii

Milo pojawia się w książce Kocie królestwa na krótko. Cały swój czas traci na przedstawienie się:

……………………………….

„My zaś stanowimy strażniczę Emirafu pióro morskie Milo” – przedstawiło się smukłe koralowczę o strzępiastym ciele i zamigotało przyjaźnie. „Jesteśmy bioluminescencyjni. To znaczy, że potrafimy świecić” – wyjaśniło.

„Dlaczego mówicie o sobie w liczbie mnogiej?” – Prosiak Zły zadał głośno pytanie, które cisnęło się wszystkim na usta.

„Ponieważ jesteśmy kolonią wielu polipów. Nasz pień główny to polip założyciel Deniz, a polipięta potomne mają na imiona Ajnur, Ozgur, Nazgul…” – Milo wymieniało kolejne polipy, a każdy z nich błyskał na powitanie.

„I widzisz, co narobiłeś, głupcze?!” – prychnął wściekle na Prosiaka Szalejot. „Przecież ono ma tych polipów mnóstwo. W tym tempie do wieczora nie skończą się przedstawiać”.

„Po prostu byłem ciekawy” – bronił się świnek.

„…Fatih, Bulent, Merve…” Milo wymieniało dalej swoje polipy składowe.

…………………………..

Na forum językotwórców Milo występuje jako Miły. „Języków Miłego” jest 33. Opis niektórych jest bardzo rozbudowany, innych – skrótowy.

……………………….

Satyka, język satykański – pierwszy zabytek językotwórczości Miłego stworzony najpewniej w drugiej połowie 2001 roku, gdy autor miał 6 lat. Stara satyka to zestaw oryginalnych zapisów w zeszycie “DiREKCiONALNY BLOK RYSUNKOWY”, złożonym ze sklejonych kartek bloku rysunkowego. Cytat: „KOBIETA – GŬÚB́(É)T[A] GUŁBETA; CHŁOP – ČH́Ú[B́] SZUUP (SZUUBE); DZIECKO – T(É)Č(G)[Ú] DŻICZO. WYMOWA LITER SAATYKAŃSKIH JEST PRAWIE ZGODNA Z ICH WYGLĄDEM”. Inne napisy: ŇAǨĚÙ TÙ H̀ĚA (Masio to ja) – użycie satyki jako kryptoortografii, niejasne pochodzenie litery H̀; ǴÉǨÁ (kise/kieki) – nieodszyfrowany napis czerwonym długopisem. Nowa satyka zatrzymuje słownictwo starej satyki z dodanymi nowymi wartościami fonetycznymi. Proponuje się: gǔúb̌éta [gwod̼eta] – kobieta, čhúb [tʃʰob] – mężczyzna, téčú [tetʃo] – dziecko, Ňaǩěú [n̼aço] – Masio, imię kocie, [to] – być, jest, są, ĥěa [ʝa] – ja”.

Oto perkelen, język w założeniu bezczasownikowy, przynajmniej z gramatycznego punktu widzenia.

W perkelenie każde zdanie składa się z dwóch części: tematu i rematu. Temat określa obiekt, którego zdanie dotyczy, remat opisuje jego rolę, cechy, właściwości. Można to najprościej przetłumaczyć na polski jako: “X jest Y”, gdzie:

X to temat, oznaczany końcówką (jeśli znany, pomijany);

Y to remat, nieoznaczany lub z końcówką innego przypadku.

Ale ale, z racji tego, że czasowniki nie występują poza tym, wszystkie czynności i stany będą opisany w taki właśnie sposób – opisowo, peryfrastycznie; stąd też nazwa.

Przymiotniki mogą występować jako rzeczowniki – nie ma między nimi różnicy.

Szyk głównie head-final.

Język jest pokręcony, tekst również, więc w razie wątpliwości nie wahaj się pytać.

Język anbopadzki najprawdopodobniej został stworzony w roku 2006. W stosunku do innych języków tego okresu twórczości Miłego, posiada wiele innowacji i jest bardzo dobrze opisany – w szczególności koniugacja. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą z zeszytu “Wcale Nie! 2”. Był również opisywany w zeszytach “Wcale Nie 3” i “Wcale Nie 7”. Język bardzo przypominający anbopadzki, ale z czterema przypadkami, pojawił się w zeszycie “Siłomoc 1”.

Zeszyty “Wcale Nie!” najwyraźniej istniały naprawdę. Ta strona poświęcona jest językowi anpobadzkiemu

Ymnicki, ymnucki (ym. al Ymnut suren, ęm. ynnyt syr’an – mowa ymnicka) – etnolekt używany we wschodniej Ecji, uznawany za dialekt języka ęmuckiego lub samodzielny język.

Ymnicki dzieli się na dwa mniejsze dialekty, różniące się nieco wymową: Erqet i Dyrkü.

Język ymnicki cechuje wyższy stopień polisyntezy niż ęmucki. Występuje wiele międzyrostków (interfiksów) tworzących wyrazy złożone: gonserimmikkatgoN-sel-iN-mik-kat – dwa lata i pięć miesięcy, kavgommemvorkat-AV-goN-meN-vor – miesiąc lub dwadzieścia dni, vesdöjesganve-es-dö-es-gan – wiatr, potem burza, potem słońce.

Język feldzki, Fielniska tunga (niem. Feldnische Sprache, ang. Fieldish language) – język germański używany w środkowej Europie, język urzędowy Feldzki (Fieldan).

Jest to eksperyment, jak mógłby wyglądać język terenów rzeczywistej Polski, gdyby między VIII a X wiekiem zostały one zajęte przez Sasów. Język wywodzi się od starosaksońskiego.

Mimo wszystko język feldzki – w przeciwieństwie do wenedyku – nie jest dokładnym rzutowaniem germańskiego superstratu na przedpolski substrat i stawia większy nacisk na naturalizm, zamysł twórczy i widzimisię autora.

Najbardziej uderzającą rzeczą jest brak głosek [tʃ dʒ] (z prostej przyczyny – w starosaksońskim nie było głosek, z których mogłyby się rozwinąć; chyba, że doszłoby do wtórnej, kaszubskopodobnej palatalizacji, ale tej autor wolał uniknąć). W zapożyczeniach są one oddawane przez [tɕ dʑ], rzadziej [ʃ ʒ], np. mikrocip (czip), ciáj (herbata), Szomolungma (Czomolungma).

Kociokwik (koc. miáumiau) – język używany przez koty w świecie Gruszek Na Wierzbie.

Język jest bardzo zróżnicowany idiolektalnie – w praktyce każda jednostka posiada odmianę języka różniącą się nieco od innych. Podstawowym rzeczownikiem kociokwiku jest uáu “kot”, mogące określać dowolną osobę, zazwyczaj kota, czasem też osobę, do której kot mówiący jest przywiązany. Często używany jako pierwsza osoba.

Dla porównania, rzeczownik miáu “koty” określa ogół osób miauczących, również osoby innych ras mówiących kociokwikiem.

W języku nie istnieją określenia innych ras. Mówi się na nie aimuamiáu, tj. niemiauczący.

Mianownik to podstawowa forma; wyraża istnienie desygnatu: Uáu.

kot

“Ktoś (jest)”.

Zazwyczaj określenia występują przed rzeczownikiem:

Áuua uáu.

tutaj kot

“Ktoś tutaj jest”.

To, co znajduje się po rzeczowniku, pełni funkcję opisu (ang. comment). Rzeczownik ów wówczas jest określony.

Uáu áuua.

kot tutaj

“Ten ktoś (ja/ty/on) jest tutaj”.

Dopełniacz to forma z końcówką au; wyraża stosunek między desygnatami:

Uáu-au maiiaimàu.

kot-D teren

“Teren tego kogoś. / Ten ktoś ma swój teren”.

Maiiaimàu uáu-au.

teren kot-D “Ten teren jest czyjś”.

.

W 2012 r. Milo odnosi sukcesy w lokalnych konkursach matematycznych dla licealistów.

W 2013 osiąga pełnoletniość. Na początku lutego pierwszy raz od 14 lat widzi swojego ojca.

Matka: Kiedyś zapytał, czy w ogóle ma tatę. Chciał go poznać, jak to chłopak. Zobacz w internecie, powiedziałam, pewnie tam jest.

Ojciec: Ktoś zadzwonił do drzwi. Otwieram, patrzę zdumiony, moje dziecko stoi przede mną. Znaliśmy się już z internetu, z portalu Nasza Klasa. »Tato, wpuścisz mnie do środka?«. »Wejdź, synu«. Sześć godzin żeśmy przesiedzieli przy herbacie. Powiedział: »Teraz jestem dorosły i nikt nie zabroni mi się z tobą spotykać«.

W odbytym 25 marca Polsko-Ukraińskim Konkursie Fizycznym „Lwiątko” Milo zajmuje IX miejsce w Polsce wśród drugoklasistów z liceów i techników. Zdobywa 118,75 pkt. na 140 możliwych. Musi sobie radzić m. in. z takimi zadaniami:

.

Prędkość ciała poruszającego się znacznie wolniej od światła, zmierzono z niepewnością względną 3%, a masę tego ciała z niepewnością 1%. Na podstawie tych danych energię kinetyczną tego ciała można obliczyć z niepewnością względną

A. 2,5%,

B. 4%,

C. 7%,

D. 10%.

E. Nie można określić niepewności, nie znając wyniku pomiaru prędkości tego ciała.

.

Lwiątko, stojąc na kładce nad rzeką, w regularnych odstępach czasu zanurzało w wodzie pazur. W rezultacie grzbiety fal ułożyły się w sposób przedstawiony na rysunku.

Lwiątko zauważyło, że odległości pomiędzy sąsiednimi grzbietami fali wynoszą: 10 cm na lewo od kładki i 30 cm na prawo od kładki. Jeżeli prędkość rozchodzenia się fal po powierzchni stojącej wody wynosi 20 cm/s, to woda w rzece płynie

A. w prawo z prędkością 10 cm/s,

B. w prawo z prędkością 20 cm/s,

C. w lewo z prędkością 10 cm/s,

D. w lewo z prędkością 20 cm/s,

E. w prawo z prędkością 40 cm/s.

.

Smok wawelski ma 10 głów. Każda, gdy zostanie ścięta, odrasta dokładnie po półtorej minuty. Smok ginie, gdy nie ma żadnej głowy (chwila ostatniego cięcia musi poprzedzać chwilę, w której kolejna by mu odrosła). Jak często dzielny rycerz Leo musi dokonywać cięcia, by zabić smoka? Każdym cięciem rycerz ścina jedną głowę.

A. Częściej niż co 8 s.

B. Częściej niż co 9 s, ale niekoniecznie częściej niż co 8 s.

C. Częściej niż co 10 s, ale niekoniecznie częściej niż co 9 s.

D. Częściej niż co 11 s, ale niekoniecznie częściej niż co 10 s.

E. W ogóle nie uda mu się zabić smoka.

.

W tym samym 2013 roku Milo pierwszy raz w życiu kasuje bilet w tramwaju. Ma to miejsce we Wrocławiu. Katarzyna Cielas, wychowawczyni Milo z liceum: Dla mnie to był wtedy Miłosz. Jak mogłabym go nie pamiętać. Uzyskał największe osiągnięcie naukowe w historii naszej szkoły. Miał doskonałą pamięć i olbrzymią wiedzę. Stworzył własny język, słowa, gramatykę. Rozwiązując skomplikowane zadania matematyczne, nie upierał się przy swoim sposobie rozumowania, jak wielu moich zdolnych uczniów. Ciągle się rozwijał, ciągle coś przyswajał. Jak usłyszał, że asteroida przeleci w pobliżu planety, zaraz siadał do przeglądania stron naukowych w internecie. Pamiętam, jak pierwszy raz kasował bilet w tramwaju. Miał 18 lat. Dzieci z naszego miasta raczej nie korzystają z komunikacji publicznej, chociaż podróżują po całym świecie. Ale inne by udawały, że już to robiły, a Miłosz cieszył się jak dziecko. Mówił to, co czuł, także przykre rzeczy. Żył w swoim świecie. Pamiętam, jak musieliśmy przekonywać jego rodzinę, że Miłoszowi nic złego się nie stanie na spływie kajakowym. Ze szkoły często odbierał go dziadek. To do dziadka najpierw zadzwonił, jak wygrał olimpiadę we Wrocławiu.

.

Chodzi o XII Olimpiadę Lingwistyki Matematycznej we Wrocławiu. Lingwistyka matematyczna wyemancypowała się jako oddzielna gałąź nauki w związku z pracami nad stworzeniem maszyn translatorskich. To jednocześnie dział językoznawstwa i matematyki, o tyle jednak niezależny od tych dziedzin, że nie trzeba być ani lingwistą, ani wybitnym matematykiem, żeby lingwistykę matematyczną uprawiać. Wykorzystując przede wszystkim myślenie kreatywne i umiejętność kojarzenia lingwistyka matematyczna bada języki metodami matematycznymi, pozwala uchwycić i praktycznie wykorzystać matematyczne własności języka, zrozumieć logikę tworzenia się języków naturalnych oraz badać języki sztuczne, np. języki programowania.

Zanim Milo pojedzie do Wrocławia, wygra olimpiadę szkolną 10 października 2013, a potem, 25 stycznia 2014 r., zawody okręgowe. Udało mi się znaleźć w Internecie zadania, jakie dostali do rozwiązania uczestnicy tych właśnie finałów okręgowych.

Pierwsze brzmiało:

„Poniżej podano (w przypadkowej kolejności) zapisane po mixtecku liczby 1507, 1999, 3401, 3626, 7633, 9357, 10050.

A = kumi tuvi cha’un kumi xiko cha’un kumi

B = uni tuvi cha’un xiko ucha

C = iin titin uni tuvi ucha xiko cha’un uvi

D = iin tuvi oko inu

E = iin titin u’un tuvi uvi xiko uchi

F = una tuvi uchi xiko iin

G = cha’un kumi tuvi oko uchi uni

Dopasuj litery do zapisów cyfrowych.

Zapisz cyframi:

cha’un iin tuvi uni xiko una, iin titin uchi uvi xiko u’un, inu tuvi oko iin.

Zapisz po mixtecku: 2338, 5000, 20020”.

Inne było takie:

„Poniżej podano 31 słów języka malgaskiego oraz, w przypadkowej kolejności, ich tłumaczenia.

I. mpanoratra, II. fiodinana, III. mivady, IV. mifanasa, V. mpanjaitra, VI. mpanadina, VII. fanjairana, VIII. mampianatra, IX. mpampianatra, X. manoratra, XI. fanoratana, XII. mpivady, XIII. mifanoratra, XIV. manasa, XV. misandratra, XVI. fanandratana, XVII. miharatra, XVIII. mampiodina, XIX. mampanaratra, XX. fiharatra, XXI. manantona, XXII. manadina, XXIII. mifanangole, XXIV. maneho, XXV. misasa, XXVI. mianatra, XXVII. manandratra, XXVIII. fisandratana, XXIX. miseho, XXX. mpianatra, XXXI. miodina

1. podniesienie (czegoś), 2. uczyć się, 3. powodować, że ktoś się buntuje, 4. małżonek, 5. wieszać, 6. myć się, 7. igła, 8. nauczyciel, 9. pisać, 10. pobrać się, 11. pisać do siebie, 12. podnieść, 13. buntować się, 14. uniesienie (emocjonalne), 15. myć się nawzajem, 16. powodować, że ktoś goli (kogoś), 17. przybory do pisania, 18. brzytwa, 19. egzaminować, 20. pisarz, 21. egzaminator, 22. pokazać, 23. myć, 24. krawiec, 25. uwodzić się nawzajem, 26. powodować, że ktoś się uczy, 27. bunt, 28. podnieść się, 29. uczeń, 30. pokazać się, 31. golić się.

Przyporządkuj tłumaczenia do słów malgaskich.

Przetłumacz na polski:

a) mpanangole, b) mampanasa, c) mihantona, d) fihantonana.

Przetłumacz na malgaski.

a) szyć, b) buntownik, c) golibroda, d) uwodzić”.

Jeśli macie chęć zmierzyć się z Milo, kombinujcie. Ja próbowałem sił w zadaniach z Lwiątka i więcej nie chcę. Jeśli egzotyczne języki Was onieśmielają, to było też w zawodach okręgowych zadanie nie odwołujące się do nich:

Z punktu widzenia szkoły życie Milo jest jednym pasmem sukcesów. W październiku 2013 r. wygrywa szkolny konkurs na recenzję książki. Omawia Gargulca Andrew Davidsona.

Wyobrażam sobie, że dni „olimpijskie”, choć pełne napięcia, to są szczęśliwe dni Milo. Obym się mylił, ale pewnie dużo gorsze były dni na spływie kajakowym. Ponieważ Milo musi się skupić na rozwiązywaniu zadań z lingwistyki matematycznej, może się nie skupiać na nierozwiązywalnych problemach ze sobą. No i rzecz w kontekście konkursów chyba najważniejsza: Milo idzie przez kolejne etapy olimpiady jak burza, wygrywa je z dużą przewagą. Jest geniuszem.

Ogólnopolski finał odbył się 29 marca 2014 we wrocławskim Instytucie Matematyki. Wzięło w nim udział 64 najlepszych uczniów wyłonionych w eliminacjach.

Katarzyna Cielas napisała po wszystkim na szkolnym Facebooku:

Dziennikarzom lokalnych mediów Milo mówi na gorąco: „To był bardzo duży stres. Wyniki były wyczytywane od 21 miejsca. Ciągle czekałem na swoje nazwisko, ale jego nie było. Zacząłem się zastanawiać, czy jestem tak nisko, czy tak wysoko”.

Milo w przebraniu Miłosza po triumfie we Wrocławiu

Od 17 do 27 lipca Milo, już jako absolwent złotowskiego liceum, jest w Pekinie na XII Światowej Olimpiadzie Lingwistyki Matematycznej. Wygrywa.

Wielkopolska TV Asta: 152 uczestników z 28 krajów wzięło udział w XII Olimpiadzie Lingwistyki Matematycznej, która odbyła się w Pekinie. Jury konkursowe przyznało 41 medali (7 złotych, 13 srebrnych i 21 brązowych), indywidualnych i drużynowych i 9 nagród za najlepiej rozwiązane zadanie. Mistrzem wśród mistrzów został Miłosz Mazurkiewicz-Dubieński, absolwent I Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Skłodowskiej-Curie w Złotowie. Zdolny młody człowiek zdobył 84 punkty, podczas gdy następne osoby na podium(ze Stanów Zjednoczonych i z Kanady) uzyskały odpowiednio 81 i 73 punkty. Młody naukowiec zdobył również jedną z nagród za najlepiej rozwiązane zadanie.

„Fakt”: To nieprawdopodobne, ale ten skromny chłopak został mistrzem świata w lingwistyce matematycznej. Media doceniły jego wielką wiedzę i umiejętności logicznego i analitycznego myślenia. Prof. Krzysztof Diks z Uniwersytetu Warszawskiego twierdzi: „Z taką młodzieżą liczą się na świecie. Na ich sukcesach zyskuje polska nauka i gospodarka. Informatycy nie tylko pracują w największych firmach, jak Google czy Microsoft, ale coraz częściej sami zakładają przedsiębiorstwa i odnoszą sukcesy. Inni, ledwo po trzydziestce, dziś już są bliscy tytułów profesorskich. To oni zbudują Polskę przyszłości”. LO w Złotowie: Miłosz wiele razy pokazał, jaką posiada wielką wiedzę i umiejętności logicznego, analitycznego, matematycznego i lingwistycznego myślenia. Ten ogromny, światowy sukces jest zwieńczeniem szkolnej drogi tegorocznego maturzysty z I LO w Złotowie. Świat nauki stoi teraz przed Nim otworem. Mamy nadzieję, że wkrótce usłyszymy o kolejnych dokonaniach Miłosza. Wielkie gratulacje!

Pekiński sukces sprawia, że Milo staje się członkiem Komitetu Zadaniowego kolejnych edycji olimpiady. Po wakacjach podejmuje studia w Poznaniu. Prawdopodobnie odczuwa ulgę po wyrwaniu się ze Złotowa z jego małomiasteczkową mentalnością i obyczajowością. W grudniu 2014 zostaje stypendystą Ministra Edukacji Narodowej.

Neev: Gdy przeprowadziło się do Poznania, zmieniło sposób bycia na bardziej kobiecy. Najpierw odkryło, że jest kobietą, potem, że jest niebinarne. Na pewno totalnie nie czuło się mężczyzną. To nie było przerażenie, tylko takie wow: „nie jestem inne od wszystkich, do kogoś pasuję, nie muszę być chłopcem, jest tyle opcji”. Ale psycholog powtarzała Milo, jak wiele kroków ma jeszcze przed sobą i jakie będą trudne, jakby chciała Milo zniechęcić. Milo czuło: tranzycja mi się nie należy, bo nie ubieram sukienek i nie zapuszczam paznokci.

Tash Lisiecki: Wiele osób wciąż uważa, że bycie trans to jest „zachcianka”. Że pewnego dnia budzimy się z myślą: „Haha! Jak to fajnie byłoby zostać dziewczyną/chłopakiem/enby!”. Tymczasem na Twitterze natrafiam na siedem tweetów autorstwa Milo, w których starała się znaleźć odpowiedź na pytanie, co właściwie określa jej płeć. Opisała szczegółowo rolę chromosomów, genów, poszczególnych protein, gonad, hormonów oraz skomplikowane procesy, które między nimi zachodzą, by na końcu dojść do bardzo interesującego wniosku. „Biologiczna płeć nie jest najważniejsza. Nie jest czymś, z czym jest się poczętym. Rozwija się przez Twoje życie płodowe i później. Niekoniecznie jest binarna. Niekoniecznie jest niezmienna. Jest częścią ludzkiego życia i jest dużo bardziej złożona, niż myślisz”. Ciężko nie być pod wrażeniem, jak wiele pracy, poszukiwań i przemyśleń Milo włożyła w próbę zrozumienia siebie, kim jest i dlaczego czuje to, co czuje. Po to tylko, żeby kolejni specjaliści po godzinnej rozmowie z nią ot tak stwierdzali, że wiedzą lepiej.

Na drugim roku studiów Milo decyduje się pojechać na pół roku do Finlandii w ramach wymiany studentów. Potem porzuca studia.

Ojciec: W Złotowie Milo ukrywało się dobrze, a o niebinarności zaczęło mówić dopiero na studiach w Poznaniu. Tam otworzyło firmę, pracowało zdalnie, dobrze zarabiało. Na tyle, że zrezygnowało z alimentów ode mnie. Raczej nie zamierzało tutaj wracać. W dużym mieście są grupy wsparcia, jeśli chcesz, możesz się tam ukryć.

Katarzyna Cielas: On, taki wycofany społecznie, odważył się. Po zrobieniu dyplomu inżyniera z informatyki zrezygnował ze studiów magisterskich. Wybrał pracę. Skończyłby te studia spacerowo, ale to mogło też świadczyć o jego dojrzałości. Dokonywał wyborów. Dorósł. Ostatni raz widziałam go na ognisku absolwentów. To było w czerwcu, Miłosz był po trzecim roku studiów, a we wrześniu zobaczyliśmy na Facebooku jego nowe zdjęcie. Wszyscy byliśmy w szoku. Dłuższe fioletowe włosy, łagodniejsze rysy twarzy.

.

Ojciec w rozmowie z Łukaszem Opłatkiem: – Miał wówczas 22 lata, studiował w Poznaniu, a do Złotowa przyjeżdżał na weekendy. Rozmowa zaczęła się od tego, że zapytałem go, czy jest bi.

Biseksualny? Skąd to przypuszczenie?

– Dziwiła mnie jego miękkość ruchów, farbowanie włosów… Nie chciałem pytać, czy jest, przykładowo, gejem. Odpowiedział, że jest a. Nie zrozumiałem go. Jak można być aseksualnym? To sprzeciwia się biologii.

Słowo “gej” przechodzi ci przez usta z oporem?

– Jakby tak, choć pewnie nie miałbym kłopotów z tym, że byłby gejem.

Pamiętasz tę rozmowę?

– Chodziliśmy wokół jeziora, Milo się otworzył, a ja słuchałem. Później zacząłem pytać np. o to, czy – skoro z tego powodu ma problemy w Polsce – nie myślał o wyjeździe do Anglii, Holandii czy nawet USA.

A w duchu myślałeś…

– Szczerze? Było mi szkoda, że Milo nie pociągnie linii rodzinnej. Liczyłem na to, bo jesteśmy nietypowi: mamy podwójne nazwisko, już w piątym pokoleniu. Poszukiwałem wzmianek o naszej rodzinie, jestem zafascynowany ruchem rycerskim i wielokrotnie walczyłem pod Grunwaldem [w grupie rekonstrukcyjnej]. Ja i brat jesteśmy ostatnimi z rodu Mazurkiewicz-Dubieńskich. Brat nie ma dzieci, a ja miałem tylko Milo.

Pomyślałeś o sobie, o swoich marzeniach.

– W pierwszej chwili tak, ale później uznałem, że najbardziej zależy mi na szczęściu mojego dziecka. Nigdy też nie namawiałem go, by miał dzieci. A on z kolei coraz bardziej się otwierał. Kiedyś odwiedził mnie, mając pokolorowane włosy i pomalowane pazurki, raz na wiśnię, raz na niebiesko. Powiedziałem mu: ponoć dobrze zarabiasz, to zadbaj o manikiur, nigdy niebieski, ale wiśniowy kolor mi się podoba.

Czy to jest ten moment, kiedy powinniśmy przestać mówić “Miłosz”, a zacząć używać imienia Milo?

– Miłosz poprosił mnie, żebym zwracał się do niego w rodzaju nijakim – ono. Nie Miłosz, ale Milo, ponieważ jest niebinarny – nie czuje się już mężczyzną, ale jeszcze nie jest kobietą. Mówiłem więc „moje dziecko” i „dzieciaku”.

To przestawienie się było dla ciebie problemem?

– Wolałbym, gdyby zmienił płeć, a ja mógłbym zwracać się do niego jak do kobiety, a nie tak nijako. Wiele razy wymknęło mi się „synu”, za co Milo przepraszałem.

H.: Jej płeć przy urodzeniu została określona jako męska, ale ona nie identyfikowała się w ten sposób. Była poza binarnym podziałem. Zwykle stosowała formy żeńskie. Kiedy się poznaliśmy, była Mileną. Potem przeszła na Milo. Zaczęło jej to bardziej pasować. Pracowała w branży IT. Była także zaangażowana w niektóre działania aktywistyczne, jeździła na marsze, brała udział w niektórych akcjach ulicznych. Bardzo inteligentna i wrażliwa. Zbyt wrażliwa, jak na życie wśród ludzi, dla których wszystko ma być proste i schematyczne, a wrażliwość postrzegana jest jako ujma. Milo nie wytrzymała. Spotkała się z brakiem przychylności i piętnem. Nie chciała brać udziału w teście realnego życia. Nie umiała wytłumaczyć specjalistom tego, jak delikatna to dla niej materia. Trafiała na ludzi, którzy za wszelką cenę trzymali się klasyfikacji. Miała się czuć w 100% kobietą lub w 100% mężczyzną. A tak nie było! Zmiany prawne, wiedza specjalistów nie nadążają za życiem i sprawa Milo jest tragicznym tego przykładem. Poza tym, korekta płci wymaga pójścia do wielu miejsc i wymiany dokumentów: świadectwa maturalnego, dyplomu ukończenia studiów, prawa jazdy, świadectw pracy itd. I wszędzie tam trzeba powiedzieć, że chodzi o korektę płci! To dla Milo było upokarzające. Czy naprawdę trzeba wszystkim o tym mówić każdej osobie, która ma wydać dokument?

.

12 sierpnia 2018 r. Milo Andrea Mazurkiewicz zmienia swoje „zdjęcie w tle” na Facebooku na takie:

Niebo Milo

Nie wiem, czy to jej własne niebo, przez nią sfotografowane, czy znalezione gdzieś w Internecie.

Milo mówi matce przez telefon, że nie jest mężczyzną. „Przyjedź, to porozmawiamy”. Obiecuje przyjechać na Wigilię.

Matka: Do końca mówiłam do niego Miłosz. Ciężko się tak od razu przestawić. Nie każdy potrafi. On się cały czas zachowywał normalnie, jak mężczyzna, nie widziałam go nigdy w spódniczce. Paznokcie malował, ale teraz taka moda, że chłopcy sobie podmalowywują. To było jak chlust zimną wodą na głowę. Było mi przykro. Stracić jedynego syna. Ja bym chciała, żeby się wnuki rodziły. Bo ja bardzo lubię dzieci. Chciałam być babcią. Nie wiem, za co mnie życie ukarało. Mam 45 lat. W takim wieku zaczynać od nowa? Nie za bardzo. Powiedziałam, jak się tak czujesz, to w porządku. Przyjęłam to. Nie sprzeciwiałam się. Tylko, mówię, nie rób sobie żadnych operacji, bo jak się coś przerobi, to już się tego nie uratuje.

7 grudnia Milo jako swoje zdjęcie profilowe wkleja buzię dziewczynki z kreskówki. Czy taka chciałaby być?

Małgorzata Goślińska: Mama nie potrafi dzisiaj przytoczyć słów, które padły na tej Wigilii, ale pamięta, że dziadek się zdenerwował i że rozmowa brzmiała mniej więcej tak:

– Czuję się raczej kobietą – powiedziało jej jedyne dziecko, które dla jej ojca było jak jedyny syn.

 – Nie bądź głuptasem – odpowiedział dziadek.

 – Nie mów do mnie jak do mężczyzny, nie jestem mężczyzną – mówiło dziecko.

Dziadek: – Miłosz, skończ już z tymi żartami.

 – Nie podoba mi się, jak się do mnie zwracasz w ten sposób. Jestem Milena.

Wtedy dziadek powiedział: – I tak zrobimy z ciebie mężczyznę.

A dziecko zaczęło płakać. Mama powiedziała: – Muszę wyjść. Jak wrócę, to porozmawiamy.

Miało 23 lata. Pracowało i mieszkało daleko od domu rodzinnego. Było niezależne. Wstało od stołu, poszło na dworzec i już nigdy nie wróciło do Złotowa.

Ojciec: Mieliśmy się spotkać w pierwszy dzień świąt, bo Wigilię Milo spędzało z dziadkiem i mamą. Ale gdy zadzwoniłem spytać, gdzie i kiedy się zobaczymy, Milo już było w Poznaniu. Okazało się, że uciekło z kolacji wigilijnej. Od dziadka usłyszało: „Zrobimy z ciebie mężczyznę!”.

Neev: Milo miało depresję z powodu braku akceptacji, używania nieodpowiednich zaimków, końcówek, imienia. Bardzo przywiązywało wagę do tego, jak jest odbierane przez świat. Po ostatniej Wigilii zerwało kontakt z mamą i dziadkiem. Mama dzwoniła jeszcze parę razy, ale Milo mówiło: „Jak nie będziesz mnie szanować, to nie będziemy rozmawiać”. I na tym się urywało. To były ważne osoby dla Milo. Jak opowiadało o Złotowie, mówiło o dziadku.

9 stycznia 2019 Milo dokleja buzi z kreskówki uśmiechniętą buzię dzikiej świni.

Myka Null zaczepia ją w komentarzach: „You have little piggy?” „Alas, no” – brzmi krótka odpowiedź Milo. Ale po chwili dorzuca link do artykułu w „The Telegraph”: Masowa rzeź dzików określanych przez polskich myśliwych jako „chore”, opatrzonego zdjęciem warchlaczków:

14 stycznia, w dniu zabójstwa Pawła Adamowicza obok dzika pojawia się jeszcze herb Gdańska i czarna wstążeczka. Buzia dziewczynki z kreskówki staje się przez to coraz mniej widoczna.

Tash Lisiecki: Pamiętam, jak Milo opowiadała mi o tym, że jedna z terapeutek tak usilnie podważała jej tożsamość, że wprawiła ją w atak paniki, po czym oświadczyła, że czas wizyty upłynął i kazała jej wyjść. To było dla niej traumatyczne przeżycie: „Chciałam jakoś ogarnąć swoje życie. Zaufałam bliskiemu znajomemu i za jego rekomendacją poszłam do terapeutki. Terapeutka stanęła po stronie mojej rodziny i też zaczęła traktować mnie z fałszywą troską. Moje leczenie hormonalne potraktowała jak używkę, którą miałam »ograniczyć«”.

22 stycznia Milo wpłaca datek na zbiórkę Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy „Zapełnijmy ostatnią puszkę Pana Prezydenta”.

Ojciec: Milo przesyłało mi zdjęcia z Marszów Równości, informacje o środowisku LGBT, zaprosiło mnie do grupy „Urodzinowa herbatka” na Messengerze, gdzie poznałem różne osoby z jego kręgu. Gdy więc zaprosiło mnie na 24. urodziny, pojechałem z ciekawością. Zatrzymałem się w mieszkaniu, które Milo współwynajmowało z dwoma gejami. Na miejscu przeżyłem szok. Byłem zaskoczony, że młodzież poruszała takie tematy. Rozmawiali np. o kulturze i sztuce, przy czym mieli bardzo sprecyzowane, wyrobione poglądy. Świetnie mi się rozmawiało np. z chłopakiem gejem. To samo z „biszkoptem”, czyli osobą biseksualną, Tosią. Żartowaliśmy, śmialiśmy się. Sam z siebie się śmiałem, że stałem się wówczas heterykiem heretykiem. Milo opowiadało też, że lekarze go nie rozumieli. Jedni wyśmiewali się, że nie wie, czy jest mężczyzną, czy kobietą, innym chodziło tylko o pieniądze. Na zasadzie: zapłać i gadaj, co chcesz. Milo szukało pomocy u fachowców, ale jej nie znajdowało.

Milo angażowało się w działalność środowiska LGBT, przemawiało podczas wieców. Popierałeś to?

– Cieszyłem się, że grupa daje mu wsparcie. Jednak po kilku wydarzeniach w kraju zacząłem się o Milo bać.

Mówisz o przemocy werbalnej i fizycznej wobec osób LGBT w Białymstoku, w Warszawie, podczas Marszów Równości i w wielu innych miejscach.

– Mówię o atakach bandytów na ludzi LGBT.

.

2 lutego Milo wrzuca na Facebooku zdjęcie rozłożonej książeczki dla dzieci, które trafia też na tło jej portretu profilowego. Może to świeżutki prezent urodzinowy? Jest to komiks Neither Airlie Anderson.

Rzecz dzieje się w Kraju Tego i Tamtego, zamieszkałym przez niebieskie króliki i żółte kurczaki. Panujący w nim porządek zostaje zakłócony, kiedy z jaja wykluwa się z okrzykiem HONK! zielone stworzenie o kurzych łapkach i króliczych uszach. Natychmiast powstaje zbiegowisko królików i kurczaków i wcześniej czy później musi paść pytanie: „Co z ciebie za jedno?”. „Nie jestem Jedno, tylko Oba!”. „Nie można być Oba… Już wiemy! Ty jesteś Żadne!” „Jestem Żadne?” „Tak. Żadne stworzenie nie jest takie jak ty, więc jesteś Żadne”.

Żadne chce potem zagrać w klasy z królikami, ale dowiaduje się, że nie jest dość królicze. Nie może też zagrać w siatkówkę z kurczakami, bo nie jest wystarczająco kurczakowate. „Poszukaj sobie miejsca Gdzie Indziej! – radzą mu króliki i kurczaki. – Nie jesteś jednym z nas. Jesteś Żadne!”

Jeszcze kiedy się oddala, Żadne słyszy za sobą okrzyki: „Żadne! Żadne! Żadne!”.

Na następnej stronie, a jest to właśnie ta strona, która stała się tłem na profilu Milo, Żadne przechodzi obok drzewa.

„Skąd przybywasz?” – pyta drzewo.

„HONK! Jestem z Kraju Tego i Tamtego, ale jestem Żadne. Dlatego wędruję Gdzie Indziej, żeby móc być sobą”.

Do rozmowy wtrąca się przelatujący akurat obok Kotyl: „Nie jesteśmy wprawdzie Gdzie indziej, ale możesz być sobą tutaj!”.

„Tutaj? A gdzie to jest?”

Okazuje się, że Żadne dotarło do Krainy Wszystkiego. Wszystkiego jest tu bardzo dużo. Czaplis zaraz zaprasza Żadne na partyjkę szachów równoczesnych, w które gra się na wielobarwnej szachownicy 6×6 wymieszanymi żetonami do warcabów, pionkami jak do chińczyka i szachowymi królowymi.

„Ale ja jestem inne! – uprzedza Żadne. – Nie jestem ani czerwone, ani pomarańczowe, ani żółte, ani niebieskie…”

„I o to chodzi, o to chodzi!” – uspokajają chórem Kotyl, Wróbeletubiś i Krasawula.

Na scenie wydarzeń pojawiają się królik i kurczak, wyglądają na zagubionych. „Bardzo państwa przepraszamy! Zasadniczo mieszkamy w Kraju Tego i Tamtego, ale nie jesteśmy tam sobą… Nie wiedzą państwo przypadkiem, jak dojść Gdzie Indziej?” „HONK, ziomale! – mówi Żadne. – Nie musicie iść Gdzie Indziej, bo jesteśmy w Krainie Wszystkiego. I żadne stworzenie nie ma tu problemów z byciem sobą. To i Tamto, Coś i Niecoś, Bardzo i Nie Bardzo, Pewien, Po Prostu, Raczej, Trochę, Niby, Żaden i Każdy, wszyscy są tutaj mile widziani!”

Tash Lisiecki: Milo wpadła w pułapkę. Nie mogła dostać hormonów, bo była niebinarna. A czuła bardzo silną dysforię i potrzebę ich przyjmowania. Rozumiem ją. Też byłam w takim punkcie. Dysforia potrafi być przygniatająca. Dojrzewasz i widzisz ciało, które sprawia ci coraz większy dyskomfort i cierpienie. Chcesz to zatrzymać, cofnąć. Osoby transżeńskie mają szczególny problem, bo testosteron wprowadza w ciele nieodwracalne zmiany. Owłosienie pojawia się w nowych miejscach, w których wczoraj go nie było. A lekarz mówi: no, poczekajmy jeszcze te dwa lata, zobaczymy. Bo przecież jest ten test realnego życia. Wymyślono, że zanim w ogóle dostaniesz hormony, masz przez dwa lata żyć jak płeć, do której dążysz. Ja musiałam zrezygnować ze studiów i iść na pełny etat, żeby było mnie stać. A Milo? Cierpiała tak bardzo, że zaczęła przyjmować hormony na własną rękę. Kupowała je za granicą, w internetowych aptekach. Osoby trans robią to bardzo często. Wiem, co myślisz: możecie sobie zaszkodzić bez konsultowania tego z lekarzem. A wiesz, że hormony w Polsce przepisuje seksuolog, czyli człowiek, który nie ma o nich zielonego pojęcia? Nie robi badań krwi, nie zna się na dawkach? Powinien to robić endokrynolog, jak za granicą. Ale hormony z internetu to też pułapka. Gigantyczne koszty i ciągły lęk, że zatrzymają paczkę. Milo miała w lutym jedną próbę samobójczą i silne myśli, dostała więc skierowanie do szpitala psychiatrycznego. Bała się, że zabronią jej tam przyjmowania hormonów. To byłoby dla niej jak wyrok śmierci. Bała się, że będą zwracać się tam do niej „on”. Przekonywałam ją, żeby poszła, bo potrzebowała pomocy. Wymieniałam wszystkie pozytywne historie ze szpitali, jakie znałam. Ale bała się bardzo.

Agnieszka Pixi Frączek, psychoterapeutka: W Polsce nie znam szpitala psychiatrycznego, w którym byłaby sala dla osób trans. Jeżeli jesteś transkobietą, ale w dokumentach figurujesz jeszcze jako na przykład Jan Kowalski, to trafisz na oddział męski. I to był również wielki lęk Milo.

23 lutego Milo wpłaca datek w ramach urodzinowej zbiórki pieniędzy na rzecz Stonewall (wpłaciły cztery osoby, zebrano 140 z planowanych 200 zł). Tego samego dnia aktualizuje swoje zdjęcie:

Po kolejnej wizycie u kolejnego specjalisty Milo zwierza się komuś bliskiemu: Poszłam na most, chciałam skoczyć. Moje życie nie ma sensu. Wszyscy mówią mi, że mam przestać brać hormony. Nie zrobię tego. Wolałabym umrzeć.

Anton Ambroziak: 12 marca odebrałem wiadomość od Milo na Facebooku. Dopytywała o seksuologa z Krakowa, który prowadzi proces korekty medycznej dla osób transpłciowych. To był nasz pierwszy kontakt. Partyzancko – z typowym dla mediów społecznościowych podglądactwem – śledziłem jej wpisy. Wyprawa na Marsze Równości, aktywizm, oddolne wsparcie. Nie brakowało w nich ironii i dystansu. Tak przynajmniej świat wygląda z daleka.

Milo: Stanęłam na moście i chciałam skoczyć, ale nie mogłam. Nikomu, kurwa, nie zależy na moim zdrowiu. Obchodzi ich tylko, żebym była coraz bardziej nieszczęśliwa.

30 marca znów zmienia zdjęcie profilowe, pewnie w pośpiechu, bo nazajutrz, w Dniu Widoczności Osób Trans, ma być w Warszawie na demonstracji czy może raczej pikiecie.

Zdjęciu towarzyszy opis: „a little bit of sunshine”. Automatyczny tłumacz wyświetla to po polsku jako „trochę słońca” i pewnie dlatego Milo dodaje jeszcze komentarz: „Alternatywny opis: troszeczkę ziemi, troszeczkę słońca, trochę nadziei i więcej nic”.

31 marca  jest w Warszawie. Monika Pacyfka Tichy: Milo miała tam wystąpienie; była zestresowana, bo to jej pierwsze publiczne. Była emocjonalna i bardzo autentyczna opowiadając o tym, że ma dość tego, że to inni mówią jej, jak ma żyć, jak powinna się czuć. Krzyczała, że nie zgadza się na to, że jej ciało nie należy do niej, bo potrzebuje kupy zaświadczeń, papierków i zgód obcych ludzi na to, żeby zacząć swoją terapię”.

Jeszcze tego samego dnia zamieszcza wpis na Facebooku: „Gdyby ktoś jeszcze nie wiedział – tak, jestem osobą trans”.

Alex: Stonewall to pierwsze miejsce, do którego trafiasz, jeśli jesteś w okolicy i szukasz pomocy. Ale Milo na nasze spotkania od wielu miesięcy przychodziła zdołowana. Opowiadała nam o swoich przejściach z lekarzami.

Tash Lisiecki: W najgorszej sytuacji są właśnie osoby niebinarne. Milo też taka była. Na pewno źle czuła się w męskim ciele, ale nie postrzegała siebie jako stuprocentowej kobiety. Na początku brakuje odpowiednich słów. Nie ma się języka, żeby nazwać to, co się czuje. Dlatego tak ważna jest edukacja w szkole, żeby dzieciom, które urodziły się trans, te słowa i pojęcia przekazać. Mogłyby się na przykład dowiedzieć, że ten dyskomfort, który czują, wrażenie, że jest się nie w swoim ciele, to dysforia. Milo nazwała to dopiero, kiedy miała 22 lata. Pomogły jej internetowe fora. Wcześniej nie wiedziała, czym jest to, co czuje. Wychowała się w niewielkim Złotowie w Wielkopolsce, gdzie mówiono jej, że bycie trans jest nienormalne. Wyjechała. Chłopak, którego próbowała odgrywać, został w Złotowie. Dysforia potrafi być czasem naprawdę ciężka, więc osoby trans idą do specjalistów i odgrywają role, których się od nich oczekuje. Bo inaczej nie dostaną diagnozy i hormonów. To jest coś, co bardzo usilnie starała się powiedzieć Milo.

Agnieszka Pixi Frączek: Milo nie była moją pacjentką. Nie mogła, bo znałyśmy się prywatnie, była moją koleżanką. Część psychologów i seksuologów w Polsce działa według stereotypów. Transmężczyźnie, który maluje sobie paznokcie, nie wierzy się, że jest transmężczyzną. Osoby trans muszą więc czasem w gabinetach lekarskich zaprzeczać samym sobie i na wizyty ubierać się stereotypowo. Milo nie chciała się na to zgodzić. Mówiła, że ma prawo być transkobietą, która chce ubierać się tak, jak chce, i jeździć na deskorolce. I nie będzie robić spektaklu dla psychologa.

Milo: Mówią, że mi nie wierzą, że jestem naprawdę trans. Czuję się źle i nie mogę pracować. Urzędnik stwierdził, że nie wie, czy zmienią moje dokumenty. Chyba chcą odrzucić aplikację. Idę na autobus, może jakoś z nimi pogadam.

Jak często dzielny rycerz Milo musi dokonywać cięcia, by zabić smoka?

Milo chyba myśli o przeprowadzce, bo 4 kwietnia ogłasza na Facebooku: „Hej! Odstąpię pokój jednoosobowy w mieszkaniu na Łazarzu (jeden przystanek od centrum). Czynsz 620 zł + ok. 100 zł opłat. Umowa do końca września”.

6 kwietnia linkuje plakat na stronie Youth Mental Health of Canada z 10 rzeczami które można powiedzieć zamiast mówić „Przestań płakać”.

.

Nie ma nic złego w byciu smutnym.

To naprawdę trudne dla Ciebie.

Jestem z Tobą.

Opowiedz mi o tym.

Słyszę Cię.

To było naprawdę straszne i smutne.

Pomogę ci to przepracować.

Słucham.

Słyszałem, że potrzebujesz przestrzeni. Chcę być tam z Tobą. Będę blisko i znajdziesz mnie w razie potrzeby.

To nie jest w porządku, Milo.

.

8 kwietnia na zdjęciu profilowym Milo pojawia się nakładka STRAJK!, 12 kwietnia zastępuje ją nakładka „Popieram czarną dziurę. Niech nas pochłonie”.

Ojciec: O próbach samobójczych Milo dowiedziałem się dopiero od jego znajomych, już po tragedii, i byłem zszokowany. Gdybym wiedział wcześniej, może bym Milo częściej odwiedzał, więcej rozmawiał, był bardziej przy nim. Wyrzucam sobie, że nie dałem mu odpowiedniej ilości wsparcia i miłości, by pozostał wśród nas. A może powinienem mocniej o Milo zawalczyć, gdy miało pięć lat? Dobrze, że moje dziecko nie poszło do psychiatryka, bo to by tylko pogorszyło jego sytuację. Dostałoby tam prochy i tyle. A o hormonoterapii wiedziałem. Nie wtrącałem się, bo wiedziałem, że Milo chciało przestać już stać w rozkroku. Chciało w końcu wiedzieć, kim jest, chciało się określić.

24 kwietnia Milo w USC oficjalnie zmienia dane w dowodzie osobistym. Ma przy sobie płytę Andrei Bocellego na wypadek, gdyby urzędnik powątpiewał, że jest takie imię męskie. Rezygnuje z odmienianej przez rodzaje części nazwiska, czyli z Dubieńskiego, zostaje przy Mazurkiewicz.

Tash: Zanim zmieni się płeć w dokumentach, można jeszcze teoretycznie zmienić imię i nazwisko. W praktyce bez wyroku nie da się zmienić imienia na imię płci przeciwnej. Żadna ustawa tego nie zabrania, ale urzędy zawsze odrzucają takie wnioski. Dlatego bardzo wiele osób transpłciowych to osoby o imionach, które po polsku brzmią neutralnie: Maks, Aleks, Misza, Nikita. W takich przypadkach urzędy częściej idą na rękę. Ale decyzja nadal rozbija się o pojedynczego urzędnika. Milo musiała nawalczyć się o swoje imię, żeby urzędnicy się zgodzili.

Neev: Przez jeden dzień Milo się cieszyło. Ale to był krok w bok. Milo nie posunęło się do przodu w kierunku tranzycji prawnej ani medycznej. Uznali imię, nie tożsamość. W dowodzie pozostała literka M. Milo było osobą niebinarną, ale z dwojga złego wolałoby literkę K. Było rozdarte. Nie lubiło swojego męskiego ciała, dlatego postanowiło przejść tranzycję. Ale nie po to wyrwało się z klatki chłopca, żeby wejść w kolejną klatkę. Chciało być sobą. Od kiedy się masturbujesz? Jak to robisz? O czym wtedy myślisz? W jakiej pozycji uprawiasz seks? Jak się całujesz? Milo dostało takie pytania u psychologa. To jeden ze specjalistów, obok seksuologa i psychiatry, których trzeba odwiedzić, by zdobyć diagnozę transpłciowości wymaganą przez sądy. Milo w ogóle nie miało myśli erotycznych. Tak boleśnie myślało o własnym ciele, że nie potrafiło myśleć o nim w towarzystwie innych ciał.

Tash: Przed lekarzami Milo musiało odgrywać kobietę. A lekarka przyjmuje w spodniach i notuje w diagnozie, że ja śmiałam przyjść na wizytę w spodniach. Wymaga się od nas przebieranek. Ale największym cyrkiem jest test realnego życia. Zanim lekarz przepisze hormony i nasze ciało zacznie się zmieniać, musimy wcielać się w stereotypowe role płci przeciwnej. Ktoś funkcjonował dotąd jako facet i nagle ma przychodzić do pracy umalowany, w sukience. Przecież to może się skończyć tragicznie.

Neev: Współpracownicy dopiero po śmierci Milo dowiedzieli się, że to nie był ten facet, jakiego znali. Myślę, że Milo było na dobrej drodze, żeby się wyautować. Nie wskoczyłoby w ołówkową spódniczkę, ale z żeńskimi zaimkami czułoby się komfortowo. Wybrało sobie imię Milena.

Milo bardziej bało się nie brać hormonów, niż brać na własną rękę. Tak to czuło: w moich żyłach płynie coś, co sprawia, że jestem mniej tą osobą, którą nie chcę być. Chciało receptę na hormony, ale bało się pytania lekarza, skąd miało te hormony wcześniej. Nie byłoby w stanie powiedzieć, że dostało receptę od innego lekarza. Milo nie lubiło kłamać. Dwa tygodnie przed wizytą u endokrynologa ustalaliśmy, co Milo przejdzie przez gardło. Każdy krok był dla Milo obciążający. Najbardziej czuło się nierozumiane przez lekarzy. Wielokrotnie powtarzało: mam dość, nie wytrzymam dłużej. Raz połknęło wszystkie swoje antydepresanty. To było już po tej ostatniej Wigilii. Powiedziało o tym swojemu psychiatrze, a on nie mógł już przepisać Milo nowych leków. Mógł dać tylko skierowanie do szpitala psychiatrycznego.

29 kwietnia Milo wpłaca datek na zbiórkę Quarteery, rosyjskojęzycznej wspólnoty LGBTQ w Berlinie. 1 maja zmienia zdjęcie na takie, na którym połyka je żaba, ale Milo się przy tym uśmiecha. Blado.

2 maja umieszcza anglojęzyczny wpis, który dzięki temu jest bezrodzajowy. Kiedy za sprawą Stonewall stanie się głośny za kilkanaście dni, będzie to jego polskie tłumaczenie, w którym Milo wypowiada się z pozycji kobiety.

.

Mam dość.

Mam dość tego, że jestem traktowana jak gówno.

Mam dość ludzi (psychologów, lekarzy, terapeutów) mówiących mi, że nie mogę być tym, kim jestem, bo wyglądam nieodpowiednio.

Traktujących mnie, jakbym to wszystko wymyśliła i potrzebowała papierów, aby to udowodnić.

Przywiązujących większą wagę do tego, jak wyglądam, niż do tego, jak się czuję.

Mówiących, że to dobrze, że moje wybrane imię brzmi neutralnie, że to dobrze, że moje ciało nie jest bardzo kobiece, że to dobrze, że nie wyautowałam się w pracy (jeszcze).

Mówiących, że może powinnam przestać być (próbować być) sobą i zaczekać, aż inni lekarze i terapeuci zdecydują, że już mogę.

Mam dość tego wszystkiego.

Czasem to dodaje mi siły do walki. Czasem sprawia, że chcę zakończyć swoje życie tu i teraz.

Czasami sprawia, że po prostu chce mi się płakać.

Chciałabym widzieć na horyzoncie jakąś nadzieję. Chciałabym usłyszeć coś innego niż „kiedyś w końcu będzie lepiej”. Chciałabym żyć pełnią życia już dzisiaj, w tym momencie.

I selfie, które wygląda jakby zrobiła je sobie właśnie pisząc te słowa.

4 maja Milo dostaje esemesa od matki. Odpowiada na niego: ok.

Matka: Ostatni raz widziałam go w grudniu. Uciekł, a potem nie przyjechał na święta w kwietniu. Czekaliśmy na niego. Pomyślałam, trudno, ma swoje sprawy. 4 maja pisałam do niego esemes, jak się czuje, czy wszystko w porządku. Odpisał, że wszystko okej. Mam to na piśmie w telefonie. Mam tego esemesa, to „ok”. Nie wiedziałam, że jest aż tak źle. Ja się z nim nie kłóciłam. On się bardziej na dziadka obraził po tej Wigilii, ze mną miał cały czas kontakt telefoniczny. Zawsze w sobotę pisałam do niego esemes. Myślałam, że w następną sobotę znowu napiszę i znowu będzie wszystko w porządku. Wyjechał do Poznania i trafił na ludzi, którzy go przekonali. Narażali na niebezpieczeństwa. Jeździł z nimi na te marsze. Pisał, że nie przyjedzie do domu na weekend, bo jest w Lublinie czy gdzieś w Szczecinie, bo oni co tydzień jeździli. Chodził dużo po lekarzach, tabletki brał, płakał przez telefon, jak z nim rozmawiałam, mówił, że ma depresję, nie wiem, skąd mu się to wzięło. To musiał być wpływ środowiska. Dał się namówić. Nie poszedł w tym kierunku, żeby mieć dziewczynę, dziecko by zrobił, ja bym się cieszyła. Tak go chcieli mieć dla siebie, tak go pilnowali i ładnie go upilnowali, nie? Tatuś też go tak ładnie pilnował, bo on tam jeździł do niego do Poznania i też go nie upilnował. Lekarze też zawinili. Powinni powiedzieć: „Wracaj, dziecko, do domu”. Ja bym go upilnowała, jakby był przy mnie. Złotów to małe miasto, tu nie można zginąć. Tutaj się człowiek nie zgubi, tu się wszyscy znają. Lepiej nie rzucać się na głęboką wodę. Mam żal do syna, że się nie pożegnał.

6 maja Milo wrzuca zdjęcie wlepki zobaczonej na słupie: „Będzie lepiej, będzie więcej, będzie będziej”.

Tego samego dnia umieszcza na Facebooku jeszcze jeden wpis: „Przepraszam”.

Tego samego dnia skacze do Wisły z Mostu Łazienkowskiego, na moście zostawia plecak z nowymi dokumentami.

Tash: Milo było u wielu lekarzy. 6 maja pojechało do Warszawy na kolejną wizytę u psychologa. Wiedzieli o tym przyjaciele i ojciec Milo. Ale do dzisiaj jest dla nich tajemnicą, o której miała być ta wizyta i czy Milo na niej było. Odkładało pieniądze na certyfikat Microsoftu – z takim papierem mogłoby wszystko. Kupiło nowy sprzęt komputerowy, jeszcze go nie rozpakowało, wynajęło w Poznaniu mieszkanie od maja do sierpnia. Kto tak postępuje, planując skok z mostu?

Ojciec: Mam żal do poradni psychologicznej w Warszawie, z której korzystało Milo. Po wyjściu z niej zawsze miało doła. Tego dnia też miało tam wizytę. Niczego nie sugeruję, ale widać znowu Milo spotkało się z odrzuceniem. Przecież jeszcze w niedzielę pisało, czy może przyjechać do mnie za dwa tygodnie, a w poniedziałek znalazło się na moście.

Jaromir Łuszczek-Pawełczak: Znałem Milo może z rok przed tym samobójstwem… O jej przeszłości dowiedziałem się dopiero po tym jak się rozeszły wieści. Ja znałem ją jako trans niebinarną kobietę, która używała zaimków albo ona/jej albo ono/jego, zależy jak chciała. Zawsze była cicha i nieco wycofana. Na konwersacjach messengerowych pisała po angielsku. Nie czytałem wszystkiego bo mój angielski w tamtym czasie był dość słaby, pamiętam, że często pisała, że nie czuje się dobrze albo boryka się z dysforią. Było to dla mnie normalne, że dzieli się tym tam, bo grupy były po to żeby dawać wsparcie. Nie znałem na tyle dobrze ani jej, ani jej problemów, żeby coś doradzać, więc raczej nie odzywałem się w tych sprawach do niej. Jak już rozmawialiśmy to o jakiś głupotach, śmiesznych sytuacjach no i trochę o spojrzeniu na biseksualność. Kiedy przyszły wieści o jej samobójstwie to na początku to do mnie nie docierało. Miewałem znajomych, których nachodziły myśli samobójcze, ale pierwszy raz osoba z mojego otoczenia faktycznie dokonała udanej próby… Trochę żałuję, że nie poznałem jej lepiej.

Milo: Co, jeśli nie cierpiałam dostatecznie mocno? Może powinnam była poczekać, aż lekarze będą wiedzieć wszystko, co chcą wiedzieć? Ludzie mówią mi, że mogłam poczekać z terapią hormonalną. No nie wiem. Po prostu chcę żyć w świecie, w którym ludzie nie oczekują, że będę kimś, kim nie mogę być. Nie oczekują rzeczy, których nie mogę zrobić. Za każdym razem, kiedy widzę ludzi zmuszanych do prezentowania się w 100% stereotypowo żeńsko, żeby tylko potwierdzić swoją »prawdziwość«, zbiera mi się na wymioty. Albo ludzi myślących, że o to właśnie chodzi w tranzycjonowaniu. Bycie zmuszonym do dopasowania się do norm płciowych to nie jest tranzycjonowanie, to jest jego dokładne przeciwieństwo. Nie wyszłam z jednego pudełka po to, żeby dobrowolnie dać się zamknąć w następnym. Przez większość mojego życia nie rozumiałam, jak to jest być osobą transpłciową. Ten »standardowy«, »cis« sposób przedstawiania tego nie przemawiał do mnie, jako że nie czułam zbytniego przywiązania do męskości i nie widziałam problemu w konieczności życia nie jako mężczyzna. Zakładając, że to, co czułam, jest tym, co większość osób czuje, wzrastało we mnie poczucie, że podczas gdy niektóre osoby mogą odczuwać silne przywiązanie do płci nadanej przy urodzeniu lub też do innej płci, normą jest nieodczuwanie niczego takiego. Stałam się sceptyczna wobec pojęć »cispłciowy« i »transpłciowy«. Gdyby zapytać mnie kilka lat temu, mogłam określić się jako osoba »agender«. Tyle że wtedy mianem »agender« określiłabym pewnie większość społeczeństwa. Nie przyszło mi do głowy, że to właśnie ja mogę być tym wyjątkiem, a nie przykładem reguły. A potem, lata później zaczęłam rozgrzebywać ten temat i po raz pierwszy w życiu poczułam, że znalazłam coś, co naprawdę ze mną rezonuje. Zaczęłam czytać o osobach trans opisujących swoje doświadczenia i to było jak znalezienie brakującego elementu. Nie, społeczeństwo jest cis. To ja nie jestem. Jeśli nie czujesz, że »kobieta« czy »mężczyzna«, którekolwiek [miano] Ci nadano, w pełni Cię opisuje, i jeśli czujesz, że Twoja biologia jest jedynym, co Cię łączy z Twoją płcią, Twoim imieniem, Twoimi zaimkami (…), możesz chcieć zagłębić się w temacie. Może staniesz się szczęśliwszą osobą”.

Począwszy od 2023 r. podczas kolejnych edycji Olimpiady Lingwistyki Matematycznej przyznawana jest upamiętniająca Milo Mazurkiewicz, najbardziej indywidualna z możliwych Nagroda Milo – za najlepsze rozwiązanie jednego z zadań.

Dziękuję wszystkim, którzy zechcieli podzielić się swoimi wspomnieniami o Milo. W powyższym opracowaniu obficie korzystałem z tekstów Tash Lisiecki „Mam wam do opowiedzenia historię” (Krytyka Polityczna), Małgorzaty Goślińskiej „Zrobimy z ciebie mężczyznę” (Magazyn TVN24), Grzegorza Szymanika „Nie chcę udawać, że jestem chłopcem…” oraz „Moje dziecko wygrało olimpiadę…”, rozmowy Łukasza Opłatka z Zenonem Mazurkiewiczem-Dubieńskim („Duży Format”).