Ostatni lot Ossendowskiego

Pożegnań nadszedł czas… Konieczność rozstania z A. F. Ossendowskim, którego zaledwie trzy dzieła pan Birara wrzucił do Kanionu Lektur, napawa mnie smutkiem. Zdążyliśmy go na swój sposób polubić. Czuję się tak, jakby skończył się rok szkolny i wszyscy otrzymaliby promocję do następnej klasy, tylko jeden Ossendowski nie. Co się stanie z naszą klasą bez klasowego fujary? Komu po wakacjach będziemy źle podpowiadać, z kogo będziemy się śmiać? Z drugiej strony, ileż można się śmiać z tego samego? Na pożegnanie Antoniego Ferdynanda proponuję pośmiać się z woźnego, wuefisty, pani świetlicowej i pozostałych wielbicieli, którzy stawiali go nam za przykład: ten Ossendowski, nieuk bo nieuk, ale zachowanie wzorowe, zawsze chodził w mundurku i czapkę przed krzyżem zdejmował tak zamaszyście, że niejeden prymus w ryło dostał przy okazji! Że nie wzniósł się nad poziom grafomanii, co do tego od stu lat panuje zgoda. W Drugiej Rzeczypospolitej nikomu nie przyszło do głowy, że jego pisanina mogłaby być polecana uczniom. W ułatwiającym dobór książek do…

Pełna treść dostępna dla patronów z poziomów: Sancho Pansa, Sam Gamgee, Mały John, Pippi