Korzenie punku sięgają (zarówno w USA, jak i w Wielkiej Brytanii) do środowisk blisko powiązanych ze światem klubów gejowskich i drag queen. W okresie przed stabilizacją rozumienia punku jako punkrocka była to forma ekspresji, która przyciągała artystów i artystki o nienormatywnej płci. Jayne County, jedna z legend amerykańskiego punku, określa się jako „pierwsza transkobieta punku”; nawet jeśli jest to trochę na wyrost, to wskazuje, że już od pierwszych pokoleń osoby trans aktywnie kształtowały punkową historię. Ich nazwiska można długo wymieniać. W latach 80. ważnymi figurami w amerykańskim punku były na przykład niejednoznacznie upłciowiony Phranc z Nervous Gender czy artystka, performerka i drag queen Vaginal Creme Davis.

Powyższe zdania pochodzą ze „Śmieciowiska gniewu” Jana Szpilki („Konteksty” nr 1-2/2020). Artykuł jest ciekawy i zawiera jedną z bardzo niewielu wzmianek o Phranc w języku polskim, dlatego nie będziemy się szczególnie znęcać nad jednym niefortunnym zwrotem. Jednakże trzeba wyjaśnić, że ów „niejednoznacznie upłciowiony” Phranc to artystka, która urodziła się w 1957 r. jako Susan Gottlieb. Sama przykleiła sobie łatkę „typowej amerykańskiej żydowskiej i lesbijskiej piosenkarki”, tak się zawsze przedstawia.
Już w dzieciństwie spędzonym nad oceanem, w dzielnicach Los Angeles Mar Vista i Venice, zdawała sobie sprawę, że jest lesbijką, choć nie umiałaby tego wtedy nazwać. Odpowiednie słowa znalazła w wieku 17 lat, kiedy zdobyła się na rodzinny coming out. W 2021 r. opowiedziała o tym, mimo podejmowanych przez starego papugę Picklesa prób odebrania jej głosu, dokumentalistce z projektu „Women of Rock in Oral History”:
Wyrzucona z domu „za młoda, żeby to wiedzieć” Sue poszła prosto do fryzjera, obcięła się po męsku i zyskała androgyniczny image, który na zawsze stał się jej znakiem rozpoznawczym (kiedy zacznie występować z Nervous Gender, anonimowe pióro legendarnego fanzine’a Slash porówna ją do „czternastolatka, który zwiał z poprawczaka”). Zmieniła też sobie imię, którego nienawidziła, na „Franc”, z „c” na końcu. Kiedy poszła pochwalić się nową sobą przyjaciółce, ta dokonała już w progu aktu, który w przyszłości miał nabrać dla artystki znaczenia podobnego do chrztu. Przyniosła mianowicie czapeczkę baseballową i nałożyła ją koleżance na głowę. A ponieważ na czapeczce było duże P, powiedziała: „P-h-r-a-n-c, będziesz się nazywać Phranc, przez P”.
Zrozumienie, którego nie znalazła w rodzinie, zapatrzona w Patti Smith dziewczyna znalazła w Women’s Center w Los Angeles, potem także w lesbijskich klubach tego miasta i w środowisku punks. To dlatego, chociaż – jak powiedziała w powyższym wywiadzie – słuchała głównie grzecznych folkowych wykonawców w rodzaju Peter, Paul and Mary, znalazła się w pierwszym składzie Nervous Gender, prekursorów electropunka i industrialu. Grała na klawiszach i śpiewała, tzn. krzyczała. Po latach, w filmie poświęconym Nervous Gender, przemówiła do swoich dawnych kolegów z offu. Zapamiętała ich przekaz sceniczny jako trochę mizoginiczny, ale całkiem dobrze wspominała spędzony w zespole rok.
Odszedłszy z Nervous Gender Phranc zasiliła jako gitarzystka kapelę Catholic Discipline, której liderem był występujący jako Kickboy Face redaktor Slash, Claude Bessy. Jedyne zachowane nagrania Catholic Discipline pochodzą z koncertu w 1979 r., którego fragmenty uwieczniła Penelope Spheeris w filmie „The Decline of Western Civilization”. Posłuchajcie numeru „Underground Babylon” i wypowiedzi Bessy’ego i Boba Biggsa, również ze Slash, m. in. o pochodzeniu nazwy Catholic Discipline i listach, jakie Slash dostawał (lata siedemdziesiąte!) z punkowego klubu w Warszawie.
Jako stuprocentowa riot grrrl objawiła się Phranc jeszcze w 1980 r. w feministycznym Castration Squad.
Z Castration Squad występowała zaledwie kilka miesięcy. W tym samym roku zaskoczyła wszystkich stylistyczną woltą i zaczęła karierę piosenkarki, z grubsza biorąc, folkowej. Śpiewanie z gitarą akustyczną było jej bliższe od punkowego czadu. „Chciałam, żeby ludzie rozumieli teksty, które śpiewam” – powiedziała w 1986 r. magazynowi „Pop Life”. Doszło do tego rozczarowanie postawą wielu znajomych z pozoru tylko będących bratnimi duszami. Zdominowane przez gejów środowisko homoseksualne Los Angeles zorientowane było antyfeministycznie, kręgi punkowe podobnie, w dodatku w tych ostatnich pojawiło się, jak sama Phranc to ujęła, „more boneheaded elements”, czyli zboczenie znane jako nazi punks. To wtedy właśnie Dead Kennedys wywrzeszczeli „Nazi Punks Fuck Off”, a Phranc ułożyła jedną z pierwszych własnych piosenek, „Take Off Your Swastika”: „Ciągle widzę wokół małych Hitlerków. Mówisz: »Phranc, to tylko symbol, po prostu emblemat, zwykła ozdoba«. Ale dla mnie to znaczy trochę więcej, bo jestem żydowską lesbijką, rozumiesz? Faszyzm to nie anarchia”. W 1981 r. zaśpiewała to holenderskiej ekipie telewizyjnej.
Jako jeden z największych swoich sukcesów Phranc wspominała występ w klubie Whisky, kiedy w trakcie śpiewania „Take off…” kilku gości rzeczywiście odpięło sobie nazistowskie badziki.
Kiedy przez punkowe towarzystwo przetoczyła się fala samobójstw, napisała pochwalającą życie piosenkę „Life Lover”. W 1981 r. wystąpiła jako „Phranque” w filmie „Madame Wang’s” Paula Morrisseya opowiadającego historię Niemca z enerdówka, który przyjechał do Los Angeles aby odnaleźć Jane Fondę i wraz z nią stanąć na czele światowej rewolucji obyczajowej.
Zarabiała na życie, ucząc pływania, i sama trenowała pływanie oraz surfing. Na wydanej w 1985 r. pierwszej płycie, „Folksinger”, znalazła się piosenka „One of the Girls” o dziewczętach z jej „swim teamu”, namawiających ją do ogolenia nóg i założenia bikini. Zaczęła jeździć w trasy koncertowe jako support Billy Bragga, The Pouges i The Smiths. W 1989 wydała drugi longplay, „I Enjoy Being a Girl”. Zaraz potem pojawiła się w moim życiu. Było to możliwe dzięki temu, że Piotr Kaczkowski przywoził z wycieczek na Zachód nowości płytowe, które prezentował potem w Trójce. Byliśmy dla siebie stworzeni: ona chciała, żeby publiczność słyszała jej teksty, ja zawsze pragnąłem rozumieć, co do mnie mówią artyści, których intuicyjnie lubię. I kiedy Kaczkowski puścił tę płytę, nagrałem ją sobie ówczesnym zwyczajem na kasetę magnetofonową, którą “ze słuchu” opisałem jako FRANK, a np. piosenka “Myriam and Esther” przez pewien czas nosiła w moim opisie tytuł “Myriam Monastery”. Ale w miarę kolejnych przesłuchań rozumiałem coraz więcej i mogłem się także tekstami piosenek Phranc zachwycić. Największe wrażenie robiły na mnie te zaangażowane politycznie czy społecznie i te odwołujące się do popkultury. Ale też szczególnie ujęło mnie to, że wszystkie były zarazem osobiste, zdradzały osobiste zaangażowanie Phranc w sprawy, o których śpiewa. W wymierzonym przeciw południowoafrykańskiemu apartheidowi „Bloodbath” śpiewała więc: „Reagan, Thatcher, Botha, jestem biała jak oni i to sprawia, że wstydzę się koloru swej skóry”. „Rodeo Parakeet” poświęciła pamięci swej zmarłej papugi Wee Gee i jej pasji ujeżdżania psa imieniem Rusty. Odświeżyła „Take Off Your Swastika”. W „M-A-R-T-I-N-A” złożyła żartobliwy hołd Martinie Navratilovej i jej lesbijskim związkom, którymi ekscytowała się wówczas Ameryka.
Nigdy więcej nie słyszałem Phranc w radiu, w Polsce do dziś pozostaje nieznana, sam dopiero w epoce Internetu dowiedziałem się o niej czegoś więcej, czym ochoczo się z Wami dzielę. Kolejne jej płyty łatwo znajdziecie w Internecie, a są to „Positively Phranc” z 1991 r., , epka Goofyfoot z 1995 (nagrana z udziałem Tobi Vail z Bikini Kill) i Milkman wydany przez Phranc we własnej wytwórni Phancy Records w 1998. Ani się obejrzała, jak stała się legendą. Queercore’owy Team Dresch nagrał poświęcony jej numer „Uncle Phranc”. W filmie „She’s Real (Worse Than Queer)” z 1997 r. opowiadała m. in. o początkach swojej kariery dziewczynom, dla których sama zdążyła stać się wzorem jak niegdyś Patti Smith dla niej.
Po „Milkmanie” nie wydała już żadnej płyty. Została artystką wizualną, zajęła się też cardboard art, tworzeniem przedmiotów artystycznych z papieru i tektury. Zobaczcie, jakie ładne.




Kiedy została agentką handlową firmy Tupperware, również ze sprzedaży naczyń kuchennych potrafiła uczynić sztukę. O tej dziedzinie jej działalności opowiada film Lisy Undelson „Lifetime Guarantee” z 2001 r.
Odkąd porzuciła dom rodzinny, nie zaznała szczególnych prześladowań z powodu swojej orientacji seksualnej, w każdym razie nie chwali się nimi. Obraca się w środowiskach ludzi rozumnych i przyjaznych. Mieszka w Kalifornii z żoną i dwiema córkami. Mam nadzieję, że stary Pickles też dotrzymuje im towarzystwa. Oglądajcie i słuchajcie, bo pewnie nieprędko będę miał okazję przedstawić w cyklu „Rebel music” postać tak jasną i radosną.