Powiedzmy – dla malarki

POWIEDZMY – DLA MALARKI

tu mnie masz w gorączce nocy jak pod mikroskopem
dziesiątego poetę po kisielu demiurga w pończoszkach
Herkólesa z błędem wlepiającego oczy w dziurę po sobie gdy zegar dwanaście razy bije konia
a maszyna do pisania na klęczkach spowiada się z wiersza
oto cały ja nie patrz tak nie ma mnie więcej to już cały ja
wąż bez ogona gotów przysiąc że nic mu nie brakuje
tu mnie masz weź mnie weź kocham cię
och namaluj mnie proszę mówią że jestem podobny do ślepej kiszki
mam niezgorszego kutasa i takie ładne nazwisko Podsiadło
potrafię się śmiać naprawdę potrafię ha ha ha i odważnie obnażam się w wierszach
i mój Ojciec pracował całe życie i chyba mam to po nim
żeby zaprzeć się nogą o gówno i pchać słowo po słowie w kieracie palindromu
tu mnie masz jak na dłoni kaktus co zakwitł szpetnie pod osłoną nocy
ratunku jak długo można kwitnąć święty Boże silny zwarty a nieśmiertelny
wiem czego chcę a nie chcę za wiele niczego ponad cud
czekam już dwie godziny i dwadzieścia sześć minut do świtu nie dotrwam
znów gwóźdź metafory w dłoń próba przekupienia Boga
tu jestem w gorączce słów z rozwianymi włosami pędząc samogon poezji
przed snem rozbieram się dla ciebie na kolory jak wiatr - - -
spostrzegasz mnie grymas obrzydzenia i kręcąc dupą odchodzisz - - -
żwawo przebieram nóżkami biegnę chlipiąc i ocierając noc
panie i panowie oto czkawka która wstrząsnęła światem
coraz szybciej przebieram nóżkami gotów iść za tobą na koniec wiersza

86.05.13

Mało co potrafi mnie ucieszyć bardziej, niż kiedy ktoś bierze mój wiersz jak własny (może dlatego, że sam mam parę wierszy tak ukochanych, że są moje, choć nie ja je napisałem). A już szczególnie to miłe, kiedy ktoś bierze mój wiersz „na warsztat” i – jak Milena Frej – wybiera z niego tylko te strofy, które mu pasują oraz zmienia końcówki na żeńskie albo – jak Maciej Midor – wyrzuca z wiersza moje nazwisko, skoro nazywam się Inaczej.

A już najnajbardziej się cieszę, kiedy to dotyczy starego wiersza, którego trochę się dzisiaj wstydzę. Wtedy ten ktoś bierze na siebie także uczucia, których trochę się dzisiaj wstydzę, no, wiecie, „patos i cały jego bezwstyd”, jak to kiedyś napisała w moim wierszu Szymborska.

Pani Magda, która pokazała mi to nagranie, opisała je jako „spontaniczne nagranie mojego chłopaka”. Czyli taką pocztówkę dźwiękową pan Maciek jej nagrał. Oldskulowy wyczyn. Ale nie dziaderski.

tagi: